Rozdział 28

1.1K 75 89
                                    

W ramionach wroga


– Uuuuh! Jamesie Syriuszu Potter – jesteś takim idiotą!

Nora miała już dość. James doprowadził ją na skraj wytrzymałości.

Stali naprzeciwko siebie. Chłopak zacisnął dłonie w pięści, unosząc je, gdy kolejny krzyk wyrwał się z jego ust, brązowe włosy sterczały mu na wszystkie strony, policzki zaczerwieniły się, a dziurki w nosie niebezpiecznie drgały. Był wściekły. Ale ona nie pozostawała mu dłużna, każdym słowem zdzierając sobie gardło; skóra na twarzy paliła ją i wiedziała, że zapewne wygląda teraz jak burak, ale zbytnio ją to nie obchodziło. Interesował ją list w jej torbie, Potter-kretyn i może jeszcze Wiesław, który nieporadnie czepiał się pazurkami jej ramienia, robiąc przy tym małe dziurki w jej szacie. Znajdowali się na dziedzińcu, pod wielkim dębem, w cieni, gdzie mogli być widoczni dla innych i zapewne także słyszalni, ale nikt o zdrowych zmysłach nie miał zamiaru się do nich zbliżyć.

O co się kłócili?

Niby o błahostkę – zwykły list. Ale doświadczenia życiowe Nory były doskonałym przykładem na to, że listy potrafią wszystko skomplikować. W tym przypadku także.

– Czy nie wydaje ci się to dziwne, że do ciebie napisał? – James ściszył odrobinę głos, choć nadal był wściekły. Teraz próbował zagrać tego rozsądnego, który za wszelką cenę próbuje przekonać ją do swojego, jakże słusznego, zdania. – Nie rozumiesz, co on robi? Wciąż cię wykorzystuje. Tylko ciebie zawodzi, a potem myśli, że jednym listem, jedną rozmową wszystko naprawi. A wiesz, co będzie potem? Znów schrzani ci życie, zostawi w gównie i złamie ci serce. Skurwisyn, a nie ojciec.

– Jak śmiesz...? – Nora zachłysnęła się powietrzem, patrząc na niego z niedowierzeniem. Płomień wściekłości znów w niej zapłonął. – Nawet nie wiesz, co do mnie napisał!

– Bo może nie chcesz mi powiedzieć!? I ja wiem dlaczego. Bo mam rację! – James wykrzyczał to zdanie, unosząc ręce do góry i nachylając się nad nią. – Zazwyczaj mam rację! A ci tak trudno to zaakceptować, co? Myślisz, że żyjesz w jakiejś bajce, dziewczyno? Że Blaise na końcu okaże się dobrą postacią, która ciebie przeprosi i że będziecie żyli ze sobą szczęśliwie tak, jak sobie to wymarzyłaś? A może że wrócicie do czasów sprzed Hogwartu, gdy było wam razem tak wspaniale, ale – jego głos stawał się coraz cichszy; wpatrując się w jego oczy, nawet nie zauważyła, że chwycił ją mocno za nadgarstek; jego twarz znajdowała się coraz bliżej jej własnej – czekaj! Czy to nie on porwał cię, rzucił na ciebie klątwę, przez którą nie mogłaś być sobą, zafundował ci blizny, które do końca życia będziesz musiała ukrywać, kłamał, oszukiwał cię? I ty mu wciąż ufasz? Jak bardzo naiwnym i nienormalnym trzeba być-

Nie skończył zdania. Rozległ się głośny plask, gdy wymierzyła mu policzek. Chłopak z wrażenia puścił jej nadgarstek; na jego twarzy widniał czerwony ślad.

Nic nie mówiąc, odwróciła się na pięcie i odeszła spod dębu. Nie miała zamiaru oglądać się za siebie. Wzięła drążący oddech, poprawiła pasek od torby na ramieniu i oddaliła się. Usłyszała jeszcze, że James ją woła, ale na szczęście za nią nie poszedł. Wiesiu – ten paskudny kameleon – szturchnął ją nosem w policzek. Machinalnie pogłaskała go po główce, starając się jeszcze nie myśleć. Jeszcze nie czuć. Jeszcze się nad tym nie zastanawiać.

Weszła do zamku, pokonała sporą ilość schodów, by znaleźć się w jednej z tajemnych skrytek, która mieściła się za gobelinem na czwartym piętrze i w której było wystarczająco miejsca, by w niej wygodnie usiąść, opierając się plecami o kamienną ścianę, a ramieniem o okno. I tak spóźniła się na zaklęcia – swoją pierwszą lekcję – więc równie dobrze mogła zrobić sobie małe wagary na tę jedną godzinę. Potrzebowała spokoju, a niedawno znaleziona przez Albusa skrytka idealnie się do tego nadawała.

Nowa w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz