W ramionach wroga
– Uuuuh! Jamesie Syriuszu Potter – jesteś takim idiotą!
Nora miała już dość. James doprowadził ją na skraj wytrzymałości.
Stali naprzeciwko siebie. Chłopak zacisnął dłonie w pięści, unosząc je, gdy kolejny krzyk wyrwał się z jego ust, brązowe włosy sterczały mu na wszystkie strony, policzki zaczerwieniły się, a dziurki w nosie niebezpiecznie drgały. Był wściekły. Ale ona nie pozostawała mu dłużna, każdym słowem zdzierając sobie gardło; skóra na twarzy paliła ją i wiedziała, że zapewne wygląda teraz jak burak, ale zbytnio ją to nie obchodziło. Interesował ją list w jej torbie, Potter-kretyn i może jeszcze Wiesław, który nieporadnie czepiał się pazurkami jej ramienia, robiąc przy tym małe dziurki w jej szacie. Znajdowali się na dziedzińcu, pod wielkim dębem, w cieni, gdzie mogli być widoczni dla innych i zapewne także słyszalni, ale nikt o zdrowych zmysłach nie miał zamiaru się do nich zbliżyć.
O co się kłócili?
Niby o błahostkę – zwykły list. Ale doświadczenia życiowe Nory były doskonałym przykładem na to, że listy potrafią wszystko skomplikować. W tym przypadku także.
– Czy nie wydaje ci się to dziwne, że do ciebie napisał? – James ściszył odrobinę głos, choć nadal był wściekły. Teraz próbował zagrać tego rozsądnego, który za wszelką cenę próbuje przekonać ją do swojego, jakże słusznego, zdania. – Nie rozumiesz, co on robi? Wciąż cię wykorzystuje. Tylko ciebie zawodzi, a potem myśli, że jednym listem, jedną rozmową wszystko naprawi. A wiesz, co będzie potem? Znów schrzani ci życie, zostawi w gównie i złamie ci serce. Skurwisyn, a nie ojciec.
– Jak śmiesz...? – Nora zachłysnęła się powietrzem, patrząc na niego z niedowierzeniem. Płomień wściekłości znów w niej zapłonął. – Nawet nie wiesz, co do mnie napisał!
– Bo może nie chcesz mi powiedzieć!? I ja wiem dlaczego. Bo mam rację! – James wykrzyczał to zdanie, unosząc ręce do góry i nachylając się nad nią. – Zazwyczaj mam rację! A ci tak trudno to zaakceptować, co? Myślisz, że żyjesz w jakiejś bajce, dziewczyno? Że Blaise na końcu okaże się dobrą postacią, która ciebie przeprosi i że będziecie żyli ze sobą szczęśliwie tak, jak sobie to wymarzyłaś? A może że wrócicie do czasów sprzed Hogwartu, gdy było wam razem tak wspaniale, ale – jego głos stawał się coraz cichszy; wpatrując się w jego oczy, nawet nie zauważyła, że chwycił ją mocno za nadgarstek; jego twarz znajdowała się coraz bliżej jej własnej – czekaj! Czy to nie on porwał cię, rzucił na ciebie klątwę, przez którą nie mogłaś być sobą, zafundował ci blizny, które do końca życia będziesz musiała ukrywać, kłamał, oszukiwał cię? I ty mu wciąż ufasz? Jak bardzo naiwnym i nienormalnym trzeba być-
Nie skończył zdania. Rozległ się głośny plask, gdy wymierzyła mu policzek. Chłopak z wrażenia puścił jej nadgarstek; na jego twarzy widniał czerwony ślad.
Nic nie mówiąc, odwróciła się na pięcie i odeszła spod dębu. Nie miała zamiaru oglądać się za siebie. Wzięła drążący oddech, poprawiła pasek od torby na ramieniu i oddaliła się. Usłyszała jeszcze, że James ją woła, ale na szczęście za nią nie poszedł. Wiesiu – ten paskudny kameleon – szturchnął ją nosem w policzek. Machinalnie pogłaskała go po główce, starając się jeszcze nie myśleć. Jeszcze nie czuć. Jeszcze się nad tym nie zastanawiać.
Weszła do zamku, pokonała sporą ilość schodów, by znaleźć się w jednej z tajemnych skrytek, która mieściła się za gobelinem na czwartym piętrze i w której było wystarczająco miejsca, by w niej wygodnie usiąść, opierając się plecami o kamienną ścianę, a ramieniem o okno. I tak spóźniła się na zaklęcia – swoją pierwszą lekcję – więc równie dobrze mogła zrobić sobie małe wagary na tę jedną godzinę. Potrzebowała spokoju, a niedawno znaleziona przez Albusa skrytka idealnie się do tego nadawała.
CZYTASZ
Nowa w Hogwarcie
FanfictionDlaczego? Dlaczego Eleonora jest taka... inna? Dlaczego boi się innych ludzi, czarodziei? Dlaczego dopiero po tylu latach jedzie do Hogwartu? Dlaczego nie wie, że nie jest do końca sobą? Dlaczego Roxanne zawsze wpakowuje się w kłopoty? Dlaczego tak...