Kto by pomyślał, że królestwo, do tej pory zupełnie obce, okaże się być dla Taehyunga miejscem, w którym odnajdzie siebie — tę jedną, ukrytą gdzieś cząstkę, która scali ze sobą wszystkie pozostałe. Miraen nie było jakoś ogromnie duże. W porównaniu z innymi nie znajdowało się nawet na podium, jeżeli chodzi o całkowitą powierzchnię, ale dla Taehyunga było i tak na pierwszym miejscu.
Siedział w wygodnym fotelu, w pokoju numer dwadzieścia trzy, należącym do Hoseoka i Jimina. Chryste, jaki on był wdzięczny losowi, że postawił na jego drodze tę dwójkę. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co by było, gdyby nie miał ich obok siebie. W zasadzie, Taehyung w ogóle nie wyobrażał sobie, co by było, gdyby. Robił to naprawdę rzadko — w ciągu całego swojego życia, gdybał w ten sposób tyle razy, że mógłby policzyć je wszystkie na palcach jednej ręki. Cholernie nie lubił zastanawiać się nad rzeczami, które mogłyby mieć kiedyś miejsce. Był zdania, że skoro coś ma się stać, to się stanie, nieważne, czy skręcimy w lewo, w prawo, czy może zdecydujemy się iść prosto. Był wielkim fanem przeznaczenia, tak samo, jak jego mała Sohye.
Ach, Sohye — jak on tęsknił za tą słodką dziewczynką. Była dla niego całym światem. Odkąd stara, schorowana Heejin, zaadoptowała ją kilka lat później, po znalezieniu Taehyunga pod drzwiami, opiekował się nią i był tuż obok praktycznie codziennie, do momentu, w którym dojrzał na tyle, by zatrudnić się u Katherine. Za nią także straszliwie tęsknił — Kathy dała mu drugi dom, obudziła w nim miłość do sztuki i nauczyła innego życia, tego bardziej odpowiedzialnego i zobowiązującego. Była dla niego jak druga matka.
Co do matki, był jej niesamowicie oddany i wdzięczny za to, że nie porzuciła go, kiedy miała do tego okazję. Nie musiała zabierać go do środka — równie dobrze mogła udawać, że nie zauważyła wiklinowej kołyski, a w niej otulonego kocykiem dziecka. Mogła go tam zostawić, by umarł z zimna, z głodu, z samotności, ale Min Heejin miała dobre, złote serce, i nie mogła pozwolić, by stała się mu krzywda. Ostrożnie chwyciła za koszyczek i dała mu dach nad głową, a wraz z tym i całą siebie. Wtedy jeszcze była zdrowa.
Jimin zawsze się zastanawiał, dlaczego Taehyung nie odziedziczył nazwiska po mamie. Być może ❝Kim❞ należało do jednego z najpopularniejszych nazwisk w Miraen, ale czemu, mogąc nadać mu swoje własne, wybrała inne?
Taehyung bardzo lubił tę historię. Lubił wszystkie z tych, które mu opowiadała, kładąc go do snu. Ta jednak najbardziej zapadła mu w pamięci, bo Min Heejin nazwała Taehyunga po swojej dawnej, pierwszej miłości, poległej w innym królestwie, gdzieś na zachodzie. Wysyłali do siebie listy, codziennie, pisząc w nich, jak bardzo się kochają. Taehyung parę z nich przeczytał, lecz te w końcu przestały przychodzić. Wkrótce potem dostała wiadomość, iż jej ukochany odszedł, i to z rąk samego króla. Być może właśnie ta informacja przyczyniła się do tego, iż teraz ciężko jest jej wstać z łóżka.
— Jesteś dziś wyjątkowo cichy, Minie. Stało się coś?
— Ach! — Ocknął się Jimin, drapiąc się nerwowo po ramieniu. — To nic. Pokłóciłem się z Yoongim, ale to naprawdę nic. Nie przejmujcie się.
CZYTASZ
PRINCE CHARMING ACADEMY ❧ #taekook
FanfictionPrince Charming Academy; czyli historia, w której to Taehyung walczy o rolę dworzanina, nie wiedząc, że powinien ubiegać się o złoto na głowie, a Jeongguk, tuż po wydarciu się z sideł własnego ojca, postanawia mu w tym pomóc. °gatunek: #fluff; #smut...