Uroczyste śniadanie, oczywiście z obowiązkową lekcją dobrych manier, upłynęło w przyjaznej atmosferze. No, prawie. Do pełni radości brakowało jedynie małego elementu — Park Jimin dalej unikał Taehyunga, więc ten musiał zająć miejsce przy innym stole, a idąc tropem ostatnich wydarzeń, tych konkretnych, sprzed trzech dni, usiadłby obok Jeongguka, gdyby tylko mógł to zrobić. Posiłek nadzorował sam margrabia, a studenci żyli w przekonaniu, iż ci dalej się nienawidzą. Ostatecznie, przykucnął między Namjoonem, a Yoongim, czując na sobie palące spojrzenie swojego przyjaciela. Niestety, gdzieś musiał zjeść — inaczej chodziłby głodny, a dyrektor od razu postawiłby mu naganę za niezaliczone zajęcia.
Wzburzony, przemierzał teraz pokój z rękoma splecionymi za plecami, nie mogąc pozbierać myśli w jedno. Stąpał po cienkim lodzie, doskonale o tym wiedząc, mimo wszystko nie zatrzymując się nawet na chwilę. Był zbyt zdenerwowany, by w ogóle móc.
— Jak to wyjeżdżasz? — zapytał w końcu, stojąc przed brunetem. — Teraz?
— To tylko dwa dni. — Próbował złapać jego rękę, lecz Taehyung umiejętnie ją odsunął. — No weź, nie obrażaj się.
Przewrócił teatralnie oczami, podchodząc do okna, z którego miał widok na cały teren, w tym otoczony kwiatami strumyk, w którego pobliżu się pocałowali. Oboje miło wspominali tamtą noc, w której każde z niewypowiedzianych słów zostało zastąpione pojedynczym całusem. To była dobra alternatywa — cały żal i gniew przelali do swoich żołądków, w których fruwające motyle przerodziły to w namiętność i pożądanie, a słodko-gorzki smak ich ust, za którym tęsknili, próbując zasnąć, doprowadził do ponownego spotkania, a z tym i rozmowy. Nie była ona łatwa — zarówno dla Taehyunga, jak i Jeongguka, uczucie to było nowe, a na zapoznanie się z nim mieli całe życie. Przyznali jednak, że chcieliby w to wejść. Dać się ponieść. Wykorzystać młodość i spróbować, skoro nie mieli niczego do stracenia. Skoro wszystko, co miało związek z drugim, dla tego pierwszego było cukrowym smakiem zwycięstwa.
— A co, jeśli wszystko się przedłuży? — wydusił z siebie, odwracając się żwawo. — Jak ja to wytrzymam, huh?
— Oho, widzę, że amory już ci uderzyły do główki. — Objął chłopaka w pasie, gdy ten był dostatecznie blisko, sadzając go sobie na kolanach.
— Nawet sobie ze mnie nie żartuj, Gguk. To wszystko twoja sprawka.
Wycelował w niego palcem, choć ten był już nieobecny. Gguk. Taehyung nie wiedział, jak wiele to zdrobnienie dla niego znaczyło, a fakt, iż tylko on go tak nazywał, wprawiał jego ciało w drżenie. Przyjemne drżenie.
Ojciec niezbyt wiele opowiadał mu o matce, ale wiedział, że lubiła tak na niego wołać. Odwiedzała go w snach wiele razy i powtarzała tylko to, jak mantrę, czy magiczne zaklęcie, które miało ukoić jej ból. Była przepiękna, tak swoją drogą — pamiętał jej twarz ze zdjęć i był przekonany, że rozpoznałby ją wszędzie, nawet wśród tłumu. Głos zawsze był zniekształcony, jakby mówiła do niego pod wodą, ale potrafił zidentyfikować każde słowo, czytając z jej ust jak z książki. Cholera, jak on za nią tęsknił. Gdyby była obecna w jego życiu, zapewne nie byłby tak bardzo zepsuty. Nie czułby się wrakiem, pluszową maskotką, porzuconą przez dziecko w deszczu, kiedy biegło do domu, by się nie zmoczyć.
CZYTASZ
PRINCE CHARMING ACADEMY ❧ #taekook
FanfictionPrince Charming Academy; czyli historia, w której to Taehyung walczy o rolę dworzanina, nie wiedząc, że powinien ubiegać się o złoto na głowie, a Jeongguk, tuż po wydarciu się z sideł własnego ojca, postanawia mu w tym pomóc. °gatunek: #fluff; #smut...