ᴛᴀᴊᴇᴍɴɪᴄᴀ

251 34 4
                                    

Lekki wiaterek, pchający się do pokoju przez otwarte okno, przypominał, że zbliżał się już koniec lata, co było czystym paradoksem, ponieważ nikt nie zdążył go w ogóle poczuć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lekki wiaterek, pchający się do pokoju przez otwarte okno, przypominał, że zbliżał się już koniec lata, co było czystym paradoksem, ponieważ nikt nie zdążył go w ogóle poczuć. Tegoroczna pogoda dawała w kość, zmieniając swoje humory każdego dnia, z ciepłego na chłodne, i odwrotnie. Dla Taehyunga był to istny szał, ponieważ nigdy nie wiedział, w co się ubrać — dziś także miał ten problem. Obawiał się, że jeśli założy na siebie marynarkę, w późniejszych godzinach będzie mu zbyt gorąco, a jeśli zamieni ją na kamizelkę bez rękawków — za zimno.

— Pieprzyć to. — Zawiązał na szyi zielony krawat, niezbyt pasujący do koncepcji błękitnego mundurku, ale niespecjalnie go to obchodziło. W zasadzie był obojętny na wszystko, co działo się wokół niego i jedyną rzeczą, która w jakiś sposób go cieszyła, była niespodzianka, o której miał się dopiero dowiedzieć. Całe szczęście, że Jeongguk wygadał się przed nim wcześniej — wbrew temu, że zostawiał go na bite dwa dni, był mu ogromnie wdzięczny, że nie trzymał tego w tajemnicy. W jakiś sposób myślał, że fakt, iż wspomniał o tym tylko mu, był spowodowany tym, że uważał go za kogoś... ważnego. I właśnie to napawało go pozytywną energią — twierdzenie, iż był dla niego kimś więcej.

Przekraczając próg stołówki, zatrzymał się przy jednym z barków, sięgając po czystą szklankę i zestaw sztućców. Standard, jeśli chodzi o codzienne śniadania. Dopiero później przeszedł dalej, ustawiając się w kolejce do długiego blatu, na którym stały gotowe już potrawy.

— Próbowałeś już może stuletniego jajka? — usłyszał za sobą, odwracając się w kierunku niskiego głosu.

— A powinienem?

Namjoon pokręcił szybko głową, nakładając sobie trochę sałatki.

— Trzy dni nie byłem w stanie niczego przełknąć. — Udał odruch wymiotny, uśmiechając się do niego ponuro. — To chyba nie moje klimaty.

— Tak, prawdopodobnie.

Sięgnął po miseczkę ryżu w sosie i parę pierożków. Dość syty posiłek, jak na ten pierwszy w ciągu dnia, lecz nie mógł nic na to poradzić. Ubóstwiał pierożki, od kiedy tylko pamiętał. Mama serwowała je zawsze, każdej niedzieli, co tydzień z innym farszem. W pewnym sensie, ich widok i smak przypominał mu o domu.

— A ten, no... Jeongguk dał ci w końcu spokój? — jęknął nieśmiało, spoglądając w ziemię. — Nie zrozum mnie źle, po prostu zauważyłem, że ostatnio jest między wami jakoś... cicho.

Taehyung otworzył usta, nie wiedząc, co powinien odpowiedzieć, a konkretniej, co mógł odpowiedzieć, by nie wydać całej prawdy, lub choćby małej jej części.

— Um... — Podrapał się nerwowo po głowie. — Najwyraźniej uznał, że to do niczego nie prowadziło.

Cholera, w jego głowie brzmiało to odrobinę lepiej.

PRINCE CHARMING ACADEMY ❧ #taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz