Rozdział 1

993 24 0
                                    


Zadzwonił budzik, jak zwykle byłam już spóźniona do pracy, leniwe spojrzałam na zegarek rzucając nim o ścianę, nienawidziłam wstawać rano w poniedziałki. Zobaczyłam godzinę na telefonie.

- Cholera, pieprzony budzik.- zerwałam się na równe nogi z łóżka, łapiąc równowagę przynajmniej chcąc ją utrzymać potknęłam się o własne nogi, mój kochany pech był mi przypisany w życiorys, upadłam na ziemię ryjąc twarzą o podłogę. Odebrałam buczącą słuchawkę.- Halo? Odebrałam i starałam zachować mój profesjonalizm.

- Gdzie pani jest? Czekam na panią..co gorsza mojego męża jeszcze nie ma.

- Spokojnie z tego co wiem rozprawa jest o dziewiątej..

- Kazała mi pani być wcześniej..

- Dobrze niezwłocznie do pani przyjadę. - mówiąc to dopiero szukałam czystej bielizny podskakując i nalewając do kubka mocną czarną.

- Dobrze.. w kontakcie.

Szybko przeczołgałam się przez stos walających się gratów na podłodze. Dorwałam  ciuchy z szafy, mój codzienny strój gładka biała koszula, granatowa klasyczna  marynarka i czarna spódnica szpilki. Związałam  długie blond włosy w ciasny kucyk. W pośpiechu umyłam zęby i twarz oraz niezbędny szybki make up , wbiegłam do kuchni z prędkością światła. Z jeszcze większą szybkością dorwałam zimnego tosta . Wzięłam kluczę i okulary przeciw słoneczne ze stołu, szybko zamknęłam  mieszkanie wsiadłam windę witając pana Atkinsona starego dozorcę apartamentu.

- Piękny mam dziś dzień nie prawda?.- skierował do mnie słowa.

- To prawda.- nie miałam ochoty wdawać się w nim w konwersacje za bardzo się śpieszyłam i wstukiwałam na klawiaturze SMS

- Idealna pogoda na ryby.- jest z powołania wędkarzem mógłby o tym całymi dniami rozmawiać, ludzie z jakiegoś powodu  biorą go za dziwaka.

- Na pewno. - rzuciłam i wyszłam z budynku na świeże powietrze odetchnęłam powietrzem przyjemne czując go w nozdrzach.

Pogoda była idealna bez chmurne niebo i słońce które przyjemnie  grzało, wsiadałam do służbowego auta odpaliłam go i wrzuciłam na gaz. Byłam już na prostej drodzę do sądu znienacka jakiś samochód nie zatrzymał się na czerwonym i bezpośrednio wjechał w moje o mało nie powodując wypadku musiałam wyhamować samochód stuknął się w paru miejscach, zatrzymało nas na poboczu

- Kurwa!- wyszedł sprawca i spojrzał na szybę którą otworzyłam.- Nic ci nie jest? - bardziej spojrzał w stronę swojego auta.

- Co za kretyn Jak uważałeś! Znacznie przekroczyłeś prędkość.- wykrzyczałam wychodząc z samochody sprawdzając jak bardzo się stłukł.

-  Nie zauważyłem cię to nie moja wina.

- Było czerwone debilu! Oczywiście że twoja była kolizja i do tego zniszczyłeś samochód przyznaj się do winy .- warknęłam.

- To przypadek cierpisz? nie wyglądasz mi na cierpiętnice.- powiedział z przekonaniem.- Rozmawiałem przez telefon nie mam podzielności uwagi.- wzruszył ramionami.

- Znasz przepisy błaźnie, że nie gada się podczas jazdy?! Na to jest paragraf!- pogroziłam.

- Nie możesz mi nic zrobić wymachując swoim brudnym paluchem .  Żyjesz? Żyjesz to po co cała afera?! - wyparł chamsko.- Chyba nie wiesz z kim zadzierasz motłochu.

Lady Lawyer | Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz