Rozdział 25

108 4 0
                                    

Pub był dość interesujący, nie było tłumów tylko ludzie rozmawiający przy piwie, zasiedliśmy i zamówiliśmy trunek.

- Myślałeś pewnie że zabiorę cię w jakieś drożyzny?

- Nie oczekuje sponsora.

- Ten pub jest dla mnie wyjątkowy i byle kogo nie zapraszam to strefa mojej osobistej strefy naruszyłaś, przychodzę w nim nie tylko się urżnąć w trzy dupy ale i pomyśleć.

- Ty myślisz?- zakpiłam.- nie chcę cię urazić.

- Przyzwyczaiłem się do twojej gadki prosto z mostu nawet to mi się w tobie podoba. Ten klub ma jeszcze fajniejsze zastosowanie.

- Jaka jest twoja ulubiona piosenka, jaka ci przychodzi na myśl.- oblizał spierzchnięte usta.

- Stary klasyczny rock z tatą słuchaliśmy go od zawsze nasz ulubiony Queen Bon Jovi.

Nie minęła chwila jak gwizdnął a kelner na tacy podał mu mikrofon.

- O nie co kombinujesz?- ściągnęłam brew.

- To bar karaoke czego się spodziewałaś?

- No tak można się domyślić że Sing Song bar jest bezpośrednim nawiązaniem.

- To jak? - uśmiechnął się cwano.

- O nie ma mowy ja nie śpiewam chyba kpisz.

- To ja w takim razie zacznę, trochę ćwiczyłem.- udawał chrząknięcie.
Can anybody find me somebody to love? - zaczął nucić pod nosem i powołał chórek. Ooh, each morning I get up I die a little
Can barely stand on my feet
(Take a look at yourself) Take a look in the mirror and cry (and cry)...- w jego wykonaniu Freedie płacze,  fałszował strasznie jednak nie przejmował się w ogóle.

- No dobrze.. zgodzę się ale po tem cię zabije ponieważ będziesz na ocznym światkiem. Szanuje cię za Queen.

- Ten zespół jest możliwy do przyjęcia.- prychnął.- ale nie każ mi ponownie śpiewać. Baw się dobrze

Najpierw zaczęła lecieć muzyka następnie pojawiły się słowa, cicho pomrukiwałam jednak z każdym dźwiękiem czułam się pewniej. Nie mogłam śpiewać przy publiczności miałam tremę ale spojrzałam na Toma który trzymał kciuki i oczekiwał mojego show w końcu nie może się nic gorszego stać wyobraziłam siebie na scenie jako mała dziewczynka marzyłam o byciu piosenkarką już na wczesnym etapie wypaczyłam sobie tą głupotę, trochę się zabawie.

Shot through the heart and you're to blame Darling, you give love a bad name...
An angel's smile is what you sell You promise me heaven, then put me through hell Chains of love got a hold on me When passion's a prison, you can't break free Oh, you're a loaded gun, yeah Oh, there's nowhere to run No one can save me, the damage is done...

Wszystkim zaczęło się podobać nie gwizdali mnie i rzucali pomidorami wręcz zachęcali bym kontynuowałam.

You give love, you give love bad name You give love..- skończyłam ostanie wersy.

- No tego się nie spodziewałem dziewczyno barwa marzenie, normalnie popłynąłem.- zaklaskał.

- Dziękuję.- dygnęłam.

Wszyscy zaczęli bić brawa i skandować, usiadłam napiłam się piwa Hiddleston wciąż się na mnie patrzył.

- No co?- odezwałam się.- Dlaczego się tak patrzysz?

- Ponieważ nie można oderwać od ciebie wzroku.

- Miły komplement ilu laskom już to powiedziałeś?

Lady Lawyer | Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz