Rozdział 16

125 6 0
                                    

- Jak to rezygnujesz?!- zaskoczył się moją wypowiedzią Owen.

- Potrzebuje czasu muszę uporządkować sprawy rodzine i tak postanowiłam.

- Tak z chwilą? Czy to moja wina że odchodzisz powiedziałem coś nie tak lub cię czymś uraziłem.

- Nie to moja decyzja tak będzie najlepiej..

- No cóż do niczego nie przymuszam znajdzie się ktoś na twoje miejsce muszę cię pochwalić dobra robota.

- Robiłam co do mnie należy.

- Teraz każdy będzie marzył o tej fuchy jesteś rozchwytywana i twoja kancelaria bardzo zyskała na popularności.

- Starałam się.

- Jesteś dobrym prawnikiem i na pewno będę cię polecać.

- To wiele znaczy.

- Żałuje tylko że nie zobaczymy się więcej.

- Był pan bardzo dobrym pracodawcą..

- Do zobaczenia mam nadzieje.

- Do widzenia..sprawa w końcu ucichnie.

- Oby..

Poświęciłam całą uwagę swojemu bratu, przychodziłam prawie codziennie do szpitala i opiekowałam się nim, matka cały czas była w Londynie i próbowała go przekonać aby wrócił na odwyk, teraz jest dorosły i sam o sobie decyduje, ja przynajmniej tak mogłam pomóc bratu proponując moje mieszkanie oczywiście Regina chciała mi ustawić życie abym teraz skupiła się na czymś przyziemnym przynajmniej miała satysfakcję że nie będę pracować dla Hiddlestona. Przez  ten czas bardziej zbliżyłam się do doktora, zapraszał mnie na randki, znów poczułam że żyje normalnym trybem życia. Wstaje rano do pracy jak zwykle nie słysząc budzika, jechałam na złamanie karku postanowiłam wsiąść chwilę wolnego oczywiście przyjmując klientów. Zadzwonił telefon dzwoni Lady  Amber nie wiem skąd miła numer, chciałam mieć ten temat za sobą no ale księżnej nie sposób było odmówić.

- Amber..? Znaczy Lady..?

- Co tam u ciebie? Nie dajesz znaku życia, tak dawno cię nie widziałam, wielka szkoda że odeszłaś..

- Też się cieszę że cię słyszę...- nie wiedziałam co odpowiedzieć.- ale nie..

- Mam ci tyle  do opowiedzenia.

- Nie miej za złe ale nie jestem dobrym doradcą.

- Może i tak uważasz, ale potrzebuje kogoś komu mogę się wygadać.

- Dobrze obiecuję, po pracy czyli tak po osiemnastej skoczymy na kawę, jeśli ci wolno i nas nie namierzą.

- Tak się cieszę, będę czekała w parku.
- A i jeszcze coś, wiesz że książę się nie przyzna ale dalej myśli o tobie.-

Nagle coś we mnie drgnęło, to bzdura, przecież Tom nie siedzi całymi daniami i rozmyśla o zwykłej prawnicze. Postanowiłam skupić się na kancelarii.

- Ha dzięki tobie mamy taki rozgłos że każdy nam pozazdrości.- powiedziała szefowa

- Nie dokończyłam do końca.

- Nie szkodzi sam fakt że obracałaś się w rodzinie królewskiej ale trzeba znać swoje miejsce teraz jesteś u mnie więc przynieś mi kawę moją ulubioną z cukrem.- puściła oczko.- czekamy na klienta..

Przytaknęłam głową i posłusznie zaprzałam napój, mój dzień na tym polegał odbierałam telefonów i robiłam kawy tu znów byłam na niższym miejscu od Carmen wiedziała że jestem najlepsza więc to wykorzystała klienci chcą skorzystać z najlepszego prawnika i każdy dobija się do mnie a tą zazdrość.
Wyszłam z kancelarii tak jak się umówiłam, blondynka siedziała w pobliskim parku miała założone okulary przeciw słoneczne i kapelusz czytała gazetę. Nie przejęła tym że wokół niej znalazło się mnóstwo gapiów, którzy koczowali z aparatem na jej najmniejszy ruch, pilnowali ją ochroniarze więc była bezpieczna. szybko musiłam się dostać i ją z tamtąd zabrać. Jednak tłum zaraz mnie rozpoznał,

Lady Lawyer | Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz