Rozdział 5

178 11 0
                                    

Czekaliśmy na zmówione jedzenie.
- Obeszło by się bez twojej kasy mam swój honor..-wypięłam.

- Zapłaciłem także za dodatkowy lód na mój złamany nos ty mnie bijesz ja stawiam.- obkładał bolące miejsca mrożonką.

- Dobrze że co innego ci nie złamałam. Przepraszam, ale mnie po prosu się nie prowokuje.

- Powinnaś nosić karteczkę z napisem uważaj gryzę. Osobiście ci ją załatwię. - zakpił.

- Tylko jak ktoś mi zajdzie za skórę, a ty skłaniałeś się ku temu.

- Nie zasłużyłem, każda mi się podkłada tylko nie ty, teraz tym bardziej mnie kręcisz, ale fantazja książę i niegrzeczna pani adwokat.
chciała mnie oszpecić.

- Bardzo mi przykro.- przeprosiłam ponownie.

- Da się wybaczyć. Czego jeszcze o tobie nie wiem?- zapytał ciekawy.

- Rachunek dla pani.- podała fakturę świdrując mnie wzrokiem, dla ciebie na koszt firmy.- trochę śmieszne skoro opłacił cały lokal, puściła do niego zalotnie oczko.

- Dziękujemy, płace za tą panią gotówką.- oblizał spierzchnięte wargi - rachunek!- wydał rozkaz kelnerka posłusznie odeszła.

- Stanowczo.

- Nie skończyłaś skąd jesteś?

- Pochodzę znaczy mój ojciec pochodzi z Francji mieszkam w Anglii przyjechałam w wieku piętnastu lat, później zaczęłam studia na Oxfordzie, nie skończyłam ich ponieważ zaczęłam pracować w kancelarii i znalazłam się tutaj.

- Wydajesz się normalną osobą bez tych szlacheckich urodzeń, z moich ust mówiąc to komplement.

Mimo wolnie odwzajemniałam uśmiech i napiłam się krzywiąc się momentalnie wyplułam colę.- Ta kelnerka wyraźnie musiał mi coś do tego wlać.

- Ma pożałować? Co ci wlała?- zapytał z nutą przejmowania.

- To sól.- wyplułam do kubka obrzydlistwo.

- Kupię ci następny, zgoda?

- Od razu wasza wysokość.- podałam żartując.

- Wiesz że możesz mi mówić po imieniu. Nie krępuj się.

- Tak daleko się nie posuwam jestem tylko w pracy.

- Czyli w pracy sam na sam z przystojnym księciem?

- Nie prosiłam, powinna być ochrona.

- Gadamy całkiem prywatnie bez bariery..Ale i tak już wszystko o mnie wiesz. Także o to ja.. czarna owca zakała rodziny potencjalny kryminalista.

Spojrzałam na niego z innej perspektywy, nie stawiałam się nigdy w jego sytuacji.
Nagle zabłysnął flesz już było po mnie, zmieszałam się. Co ja sobie wyobrażałam byłam z osobą wystawioną na publikę na pewno do tego był przyzwyczajony, ja nie najpewniej ta głupia kelnerka nas zdradziła.

- Jak ci na tym zależy, to wracamy- Pił napój dalej jak gdyby nigdy nic.

- Chcę wracać, natychmiast! Jestem tylko twoim adwokatem będę miała problem.

- Aż moim adwokatem. Dobrze księżniczko za mówię nam prywatną taryfę.- spokojnie dopijał zawartość patrząc na telfon.

- Sama dojdę.- wstała od stolika.

- Sama dojdziesz beze mnie? - powiedział dwuznacznie.
Pieszo znaczy? - poprawił się chyba nie chciał ponownie oberwać.

- A jak tu przyszliśmy?
Co taki zdziwiony nie będę od ciebie uzależniona, to nie daleko.- wyszłam z lokalu.

Lady Lawyer | Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz