25.

2.1K 98 3
                                    

Bennett 

Dylan faktycznie dostał ospy. Dzień po naszej wizycie u lekarza, na jego brzuszku zaczęły pojawiać się krostki. Na szczęście gorączka minęła, a Heather się uspokoiła. Oboje zdecydowaliśmy się na pracę zdalną. Ja rano jeżdżę do biura po dokumenty, tak jak dziś, a ona ma Dylana na oku. Mały od wczoraj zachowuje się, jakby był całkowicie zdrowy. Jedynie po białych kropeczkach na jego ciele można poznać, że coś mu jest.

– Czyli mamy się pana nie spodziewać przed Nowym Rokiem w biurze. – mówi moja asystentka.

Spoglądam na kobietę znad leżących przede mną dokumentów. Obecnie jest dla mnie niezastąpiona. Przez te trzy dni, odkąd mnie nie ma, sprawnie poprzekładała wszystkie moje spotkania lub zmieniła ich formę na wideokonferencję. Jej świąteczna premia będzie zdecydowanie większa niż do tej pory.

– Nie, wszystko będę załatwiał zdalnie. Naglące sprawy możesz przekazywać mi mailem lub faksem. W naglących dzwoń. Dwudziestego czwartego poza firmową wigilią ma się tu nic nie odbywać. Do południa budynek ma być pusty. Napisałem już maile do kierowników i dyrektorów innych działów w tej sprawie. Wszyscy zobaczymy się w nowym roku. – mam nadzieję, że te święta będą udane.

Składam ostatnie podpisy na dokumentach, które tego wymagały, a gdy wszystko jest już gotowe, podaje je kobiecie, stojącej naprzeciw mnie. Asystentka odbiera ode mnie plik kartek, lecz w jej ruchu i postawie jest jakaś niepewność oraz zakłopotanie. Od razu zaczynam rozmyślać, co mogło do tego doprowadzić. Nic jednak nie przychodzi mi do głowy. Czekam, więc spokojnie aż w końcu zbierze się w sobie i powie mi, co się dzieje. Kobieta przestępuje z nogi na nogę.

– Od paru dni pański ojciec domaga się spotkania z panem. – wyrzuca z siebie w końcu. – Zbywam go, tak jak pan kazał, jednak wczoraj tu przyszedł. Nie czuję się komfortowo z tą sytuacją. Domagał się pytań na wiele odpowiedzi, lecz twardo trzymałam się pana instrukcji. Jednak byłabym wdzięczna, gdyby szef wreszcie załatwił tę sprawę. – wydusza z siebie na jednym wdechu.

Wzdycham i kiwam głową, dając jej w ten sposób znać, że rozumiem, o co jej chodzi. Joy jest bardzo dobrą pracownicą. Nie chciałbym jej stracić przez taką głupotę. Widocznie ojciec dalej chce mnie przekonać do swoich racji i tego, że swoimi działaniami chciał dobrze. I w tym jest z nim problem. On zawsze chce dobrze, lecz niekoniecznie taki są skutki jego działań. Muszę jednak przyznać, że się wystraszył, gdy mu powiedziałem, że gdyby Heather dowiedziałby się o tym pozwie, sytuacja między nami, by się zmieniła o sto osiemdziesiąt stopni. To go trochę otrząsnęło i powiedział, że wycofa to pismo. Obiecałem mu, że nie odezwę się do niego, dopóki tego nie zrobi.

– Porozmawiam z nim. Nie przejmuj się jego zachowaniem. – obiecuje jej.

Od razu widać, że jej ulżyło. Bardziej pogodna zegna się ze mną i wraca na swoje stanowisko. Przed wyjściem z biurowca, zachodzę jeszcze po dokumenty dla Heather. Cody nie chciał jej niczego dawać do pracy w domu, aby mogła skupić się na Dylanie. Tylko że ona się uparła, że będzie pracowała chociaż zdalnie. Dlatego, gdy ja pilnuję chłopca, ona nanosi poprawki na dokumenty.

Spoglądam na zaśnieżone ulice. Pod koniec tygodnia są święta, a my nie mamy w domu żadnej choinki. Muszę to zmienić. Zmieniam kierunek jazdy na najbliższym skrzyżowaniu i ruszam do centrum handlowego. Jak co roku na parkingu przed gmachem centrum handlowego jest rozstawione stoisko z choinkami. Wybiorę jedną, ale dopiero po tym, jak kupię jakieś ozdoby do drzewka i wnętrza domu. Podejrzewam, że mój syn sam chciałby wybrać drzewko do domu, jednak okoliczności są, jakie są. Dylan musi wyzdrowieć, aby w pełni cieszyć się rodzinnymi świętami. W poprzednich latach to Lisa ozdabiała mój dom na te okoliczności, lecz nie pamiętam, aby kiedykolwiek stała u mnie choinka. Przynajmniej, odkąd mieszkam sam. W rodzinnym domu zawsze jakaś była. Moja gosposia ograniczała się do gałązek ostrokrzewy, sosny oraz wielokolorowych wstążek. To były jedyne świąteczne elementy. Nie dlatego że taki ze mnie ponurak i nie przepadam za świętami. Po prostu nigdy nie miałem czasu, aby je świętować ani z kim ich spędzać, poza ojcem oczywiście. Teraz chce, aby te święta były idealne, z typowym dla nich klimatem. Parkuję blisko stoiska z choinkami. Powinienem przyjechać tu innym samochodem. Tym nie ma szans, abym zabrał drzewko do domu. Później będę się tym martwił. W centrum jest bardzo dużo ludzi. Co jakiś czas słyszę, jak dzieciaki radośnie krzyczą. Jestem pewny, że spodobaliby się tu mojemu synowi. Wszystko jest świątecznie przystrojone. Może powinienem od razu kupić prezenty dla Heather i syna. W końcu jak już robić zakupy to porządnie.

Wróć do mnie ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz