- Prosimy o szybką ewakuację poza teren szkoły! - Rozległ się głos z głośników. Wszyscy starali się wydostać z budynku jak najbardziej omijając płomienie. Przez tłok i pośpiech Keigo nie zauważył braku jednej osoby... Osoby dla niego bardzo ważnej.
- Toya! Gdzie jesteś! - Wołał blondyn z całych sił starając się odnaleźdź przyjaciela, jednak na marne.
Jego uwagę przykół kolor płomieni które z każdą chwilą coraz bardziej pochłaniały budynek. Niebieskie płomienie które widział tylko u jednej osoby.
Jego zierenice gwałtownie się zmniejszyły a po ciele blondyna przeszedł dreszcz, w tej chwili bał się, bał się jak jeszcze nigdy ale nie o siebie tylko o niego o swojego ukochanego. O Toyę któremu nie miał okazji wyjawić uczuć.
- Toya trzymaj się już biegnę! -
Zakrzyknął rwąc się do biegu, przeszkodził mu w tym jeden z ochroniarzy. I mimo wielkiego wysiłku chłopaka uścisk mężczyzny był za mocny żeby mógł się wyrwać.- To jest niebezpieczne. - Powiedział tylko mężczyzna widząc, że chłopak zrezygnował z pomysłu.
Keigo upadł na kolana i zalał się łzami. I mimo iż nie miał wpływu na to co się stało czuł się winny. Wiedział że rodzina chłopaka także będzie załamana i miał rację.
W jednej chwili z jego ust wydobyło się głośny krzyk.
- TO WSZYSTKO TO MOJA WINA!!!
Już nieco ciszej Keigo powiedział.
- Toya gomen'nasai! (Przepraszam cię Toya! )
Świadomość tego, że mógł mu pomóc, tego, że teraz nie tylko on cierpi sprawiała mu jeszcze większy ból.... Stracił go, stracił jedyną osobę na której mu zależało, jedyną którą kochał tak mocno... Utrata miłości była dla niego dowodem na to iż szczęście poprostu nie jest mu pisane.
"Coś raz stracone, nigdy niepowróci"
Keigo dobrze to wiedział jednak mimo tego nie chciał się pogodzić z jego odejściem.
CZYTASZ
Ból skrywany za uśmiechem /Hot wings/ Dabihawks
Mystery / ThrillerHawks na pierwszy rzut oka ten bohater poprostu jest uosobieniem szczęścia, jednak nie zawsze to co widzą inni jest prawdą. W końcu wszystko da się ukryć za uśmiechem prawda? Keigo mimo iż czuł ból wiedział, że uśmiech to tylko jego maska nigdy nie...