Pośpiesznie przeczesuję blond kosmyk włosa i muskam usta delikatnym błyszczykiem.
-Pośpiesz się, nie będziemy na ciebie czekać wieczność!- krzyczy Rosalie, która stoi w drzwiach. -Dobrze wiesz, że szef nie lubi, gdy się spóźniamy.- dodaje.
-Trzeba było mnie obudzić wcześniej, a nie zaspać!- posyłam jej gniewnie spojrzenie i wychodzę z domu. Wsiadam do auta i czekam, aż dołączy do mnie przyjaciółka. Jak zwykle, codziennie rano się na siebie denerwujemy, a godzimy przed lunchem. Nasz nietypowy zwyczaj jest już monotonią w naszym życiu. Przejeżdżamy ulicami Nowego Jorku i zatrzymuje się przy wydawnictwie. Wysiadłyśmy z taksówki i ruszyłyśmy w stronę windy, witając się z koleżankami z pracy.
-Słyszałyście plotkę?- pyta Barbara, która jedzie z nami windą.
Spoglądamy na nią pytająco. -Mamy mieć nowego szefa. Kupił tę firmę i ponoć zjawi się tutaj na chwilę dzisiaj.- dodała, wachlując się charakterystycznie dłonią, a ja wywróciłam oczami. 'Zapewne będzie to gruby, obleśny facet po czterdziestce.' podświadomość naprowadza mnie na trop, a ja wzdycham i z rezygnacją kieruję się w stronę swojego stanowiska. Na biurku leży sterta papierów do przejrzenia, a ja leniwie wyciągam ręce, aby się rozciągnąć i wstaję z krzesła, żeby zaparzyć sobie kawę. Znowu nie spałam za dobrze.
Stałam przy automacie, szukałam jakiś drobnych, bo maszyna przyjmowała tylko monety. Gramoliłam w portfelu, gdy usłyszałam, jak ktoś wrzucił je za mnie. Odwracam się i widzę wyższego ode mnie szatyna z karmelowymi oczami wpatrzonymi we mnie.
-Tak na dobry początek.- wyjaśnia szybko. Ubrany jest w szyty na miarę, grafitowy garnitur, białą koszulę zapiętą pod samą szyję i gustowny, ciemny krawat. Włosy idealnie postawione do góry, a na twarzy naklejony idealny uśmiech.
-Jestem Justin, nowy właściciel tego wydawnictwa. A ty jesteś..
-Carla.- ściskam szybko dłoń, którą wystawia w moją stronę. Uśmiechamy się do siebie, a wtedy maszyna pika.
-Dziękuję za kawę..- mówię pewnie i omijam go. Wracam do swojego biurka, siadam i oddycham nierówno. 'Ten mężczyzna jest obłędny!' mówię do siebie i wzdycham, wachlując się szybciej papierami. Uspokajam oddech i upijam łyk kawy. Nagle podbiega do mnie zaabsorbowana nowym mężczyznom współlokatorka.
-Widziałaś go?- krzyczy podekscytowana Rosalie. Uśmiecham się i powoli przytakuję. Pokazuję brodą w stronę kubka.
-Postawił mi kawę.- powiedziałam wolno i spoglądam dyskretnie w stronę niebieskookiej. Jej źrenice się rozszerzyły, a usta lekko rozchyliły.
-Uważaj, bo jakiś nieproszony gość ci tam wleci.- śmieję się, a ona wraca do siebie. Zabieram się do pracy, a czas mija.
O 17 wychodzę z pracy. W towarzystwie przyjaciółki czekamy na taksówkę. Ciągle dyskutujemy na temat nowego szefa, którego będziemy prawdopodobnie widywać już przez kolejne lata. Nagle podjeżdża jakieś auto.
-Witam panie.- wysiada z samochodu i obchodzi je, stając przed nami. Spoglądam na Rose, która wtopiła w nim już swoje spojrzenie. Wzdycham i kieruję wzrok na Justina.
-Dobry wieczór.- mówię wolno.
-Panie po pracy, tak?- jego spojrzenie jest pełne profesjonalizmu.
-Tak, czekamy na taksówkę.- dziś to ja gram rolę rozmówcy. Co jest dziwne, ponieważ to mnie zazwyczaj brakuje słów, do komunikowania się z płcią przeciwną. Nastawiłam się, że z tym oto człowiekiem nie chcę mieć żadnych relacji, prócz zawodowych.
-Więc może mógłbym was podwieźć?- pyta, badawczo spoglądając na mnie i Rosalie.
-Nie ma takiej potrzeby, zaraz przyjedzie taksówka. Zresztą jestem panu winna kawę.- uśmiecham się i odgarniam włosy za ucho.
CZYTASZ
Womanizer
FanfictionKto by pomyślał, że przez postawienie durnej kawy można dojść do tak namiętnego związku? Kto przewidział, że życie toczy się w tak zwariowanie szybkim tempie, że nim się oglądamy, tracimy swoich bliskich i zyskujemy wrogów? To dopiero przedsmak tego...