Chaper 8.

3.1K 149 2
                                    

Budzę się, całkowicie sucha, przykryta białą pościelą. Spoglądam rozkojarzona na śpiącego Justina, który ma roztarganą fryzurę, usta lekko rozchylone i całkowicie zrelaksowane ciało. Ciekawe, jak twardy ma sen. Uśmiechając się z mojego interesującego pomysłu, postanawiam obdarować go pocałunkami. Najpierw policzka, nos, czoło, a następnie szyje. Przygryzam i ssie w pewnych chwilach skórę, zostawiając po sobie słodkie znamię. Zjeżdżam w dół i kiedy dochodzę do mostka, momentalnie otwiera oczy i zaczerpuje przerażony powietrza. Patrzy na mnie i oddycha z ulgą, widząc mnie promiennie uśmiechniętą.

-Dzień dobry kochanie.- szepcze, mrużąc oczy. Przeciera zaspaną twarz, a następnie przeczesuje włosy. Unosi się do góry i podciąga mnie zaraz za sobą. Wtedy dopiero czuję, że mój stanik jest rozpięty. Momentalnie się różowieję, a on zaczyna się cicho śmiać.

-Nie, nie patrzyłem na twój biust, szanuję twoje zdanie. Zapiąć?- spogląda pytająco, a ja potakuję. Odwracam się plecami, trzymając miseczki w odpowiedni miejscu i odrzucam z tyłu włosy. On sprytnym ruchem robi to, a następnie całuje mnie w ramię.

-Proszę.- rzuca, a ja swobodnie opadam na miejsce tuż obok niego. Nadal gładzi mnie po plecach i spokojnie oddycha, otulając tym moją głowę.

-Która godzina?- pytam, a on sięga po telefon, który leży na komodzie.

-Po piątej.- szepta. Poprawiam się, wtulając jeszcze bardziej w jego nagi tors i zamykam oczy, chcąc jeszcze spać. Niestety, mężczyzna zaczyna wiercić się nerwowo na łóżku. Unoszę wzrok na jego twarz, a na niej maluje się zdenerwowanie.

-Co jest?- pytam, a on kiwa tylko głową, chcąc mnie uspokoić. Wyciąga spod poduszki telefon i odbiera telefon.

-Bieber Corporation, Justin Bieber przy telefonie.- wzdycha i delikatnie wyplątuje się z moich objęć.

-Tak...Tak...Że teraz?....Co jest spowodowane tak wczesną wizytą?...Koniecznie?...Że przepraszam,co?...Tak, będę do piętnastu minut. Wpuść ją i powiedz, żeby zaczekała....Nie interesuje mnie wasza nieporządna organizacja! Macie robić to, co wam każę, inaczej jeszcze dziś będę zmuszony podpisać bardzo niekorzystne dla was papiery. Nie zmuszajcie mnie do tego.... Tak.. Zaraz będę.- wkłada obcisły top i przeczesuje włosy. Zawiązuje sznurówki swoich eleganckich butów i chwilę potem całuje mnie w czoło. Obserwowałam go przez cały czas, z lekko rozchylonymi ustami. Co to za kobieta, która odwiedza go o tej porze? Jest niedziela, która jest wolnym dniem od pracy. Więc kim ona może być?

-Przepraszam cię kochanie. Potrzebują mnie tam, gdzie teraz na pewno nie chciałbym się znajdować.- wydyma usta i marszczy brwi.

-A gdzie byś chciał być?- uśmiecham się łobuzersko, a on opiera się rękami przede mną.

-Właśnie tam, gdzie trzymasz swój jędrny tyłeczek, jeśli chcesz wiedzieć.- puszcza mi oczko i wychodzi, nie robiąc przy tym hałasu, którym mógłby zbudzić moich rodziców. Prycham cichym, ironicznym śmiechem i opadam na łóżko, próbując usnąć. Natłok myśli utrudnia mi to zadanie. Przez głowę mknie setki pytań. "Kim jest tak kobieta?" podświadomość siada na krześle i opiera się bezradnie na łokciach, podtrzymując twarz. Mina jej zrzedła, kiedy mężczyzna opuścił cztery ściany jej światu. Niczym moja.

-Kochanie.- słyszę cichy głos mamy. -Wstawaj.- ponawia, wchodząc głębiej i kierując się w moją stronę. -Musimy iść do kościoła.- szepta, całując mnie w ucho. Ah, moja jakże religijna mama. Jak zawsze przypomina mi, że Bóg stoi na pierwszy miejscu. To dzięki niemu poznała mojego ojca, jest szczęśliwa i teraz już modli się tylko i wyłącznie za szczęście w moim życiu.

WomanizerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz