Chaper 14.

2.6K 133 2
                                    

Siedząc na podłodze uświadamiam sobie, jak moje życie się zmieniło. Oddaliłam się od osób, które naprawdę kocham, nie rozmawiam tak często z rodzicami, nie wychodzę z dziewczynami z pracy na kawę, nie wspominając już o drinkach, ciągle siedzę tutaj, w towarzystwie Justina. Nie narzekam, zawsze jest interesująco, ponieważ przy boku tak ciekawego człowieka nie da się nudzić. Ale tęsknię za tamtym życiem, za ułożonymi sprawami i bezproblemowym wychodzeniem na imprezy.

-Kochanie, wszystko w porządku?- podbiega szybko Bieber i klęka przy moim boku. Przeciągam twarz rękami i spoglądam głęboko w jego oczy.

-Tak, chyba tak.

-Chyba?- marszczy czoło. Wywracam oczami i nerwowo poruszam palcami.

-Tak, po prostu za dużo się dzieje...za szybko. To mnie przytłacza.- wzruszyłam przepraszająco ramionami i podniosłam się do góry. Justin nadal trwa w takiej samej pozycji, co przed chwilą i intensywnie myśli nad tym, co powiedziałam.

-Chcesz odpocząć?- pyta, a ja nieruchomieję. Chcę tego? Chcę, aby znów dał mi swobodę i odsunął się na bok? Próbowaliśmy tego, ale nie skutkowało to poprawą mojego samopoczucia. Wręcz odwrotnie. Siadałam przygnębiona na kanapie, jedząc jakieś niezdrowe fast foody, popijając winem. Justin zjawił się już po 3 dniach i powiedział, że nie przeżyje beze mnie dnia dłużej.

-Nie, nie o to chodzi. Chciałabym po prostu wrócić poniekąd do dawnego życia.- przyznaję, a on wreszcie staje na proste nogi i podchodzi do mnie mozolnym krokiem.

-Dawnego czyli?

-Naprawdę muszę ci wszystko rozpisywać na proste zdania? Jesteś inteligentnym człowiekiem, więc uważam, że możemy się obejść bez tego. - wydymam usta, a on zbliża się jeszcze bardziej i zaplątuje kosmyk włosów za ucho. Uśmiecha się ciepło i całuje w czubek głowy. -Nie odejdę jednak do tej pory, dokąd nie wyzdrowiejesz.- mówię, plotąc ręce na piersi. Nieruchomieje, a twarz staje się blada.

-Chcesz ode mnie odejść?- szepcze, a jego głos się łamie przy każdym wyrazie.

-Nie! Rany boskie, nie! Chcę po prostu wrócić do swojego mieszkania i tam mieszkać. Spotykać się z tobą, jak nastolatkowie, zacznijmy od tego.- puszczam mu oczko, przygryzając uwodzicielsko wargę. Mięśnie na jego klatce się rozluźniają, a barki nie są w stanie gotowości. Uśmiecham się triumfalnie widząc, jak na niego działam. Jestem w stanie zrobić z nim wszystko, jest jak mój podwładny, który słucha moich rozkazów.

-To dobrze.- śmieje się cicho, a ja wzdycham. -W takim razie czuję się okropnie, a pani musi mnie chyba zbadać. Dokładnie zbadać.- rusza brwiami, a ja chichoczę i zaczynam uciekać. Zaraz za mną rusza mężczyzna. Mijam Spencera, który rozkojarzony wygląda zza kuchennej ściany. Rozbawiona wbiegam do ogromnej jadalni, w której na środku stoi wielki stół, zaścielony białym obrusem. Jest ciemno, światła zgaszone, a granatowe niebo, które widać z ostatniego piętra wieżowca zapiera dech w piersiach. W półmroku widzę tylko błyszczące oczy Justina i jego piękny, śnieżnobiały uśmiech. Porusza się w moim kierunku, a ja nie wiedząc, gdzie uciec, postanawiam przeskoczyć przez stół na drugą stronę. Styl na Lare Croft, udany na dobrą szóstkę.

-Kto cię tego nauczył?- pyta z wyraźną dumą.

-Telewizja!- wołam i śmieję się jeszcze bardziej. Zmrużyłam na moment oczy, a mężczyzna zniknął mi z pola widzenia. Nagle poczułam pociągnięcie za skrawek spodni, które momentalnie opadają na dół. Cholera! Nie spodziewałam się, że są aż takie luźne...

-Bieber!- krzyczę i szybko podciągam je w górę. On wyłania się spod stołu i wyrasta u mych stóp. Z ogromnym uśmiechem na twarzy patrzy mi w oczy, a nogi robią się jak z waty. Staję na palcach, aby dorównać mu wzrostem i przysuwam swoją twarz do jego. Dzielą nas milimetry, a ja czekam na jego krok.  Wpija się w moje usta i mocno przyciąga do siebie. Unosi, abym oplotła go nogami i kładzie na stole. Nie przestając całować, zaczyna zbiegać po mojej tali rękami i dociera do spodni.

WomanizerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz