-Ej, kochanie, nie płacz już.- mówi Justin, ściskając moją dłoń. -Jestem tutaj. Nie masz się czym przejmować. Ta kobieta będzie miała rozprawę w sądzie.
-Gdybym była sędzią, skazałabym ją na dożywotnie męki za to, co zrobiła! Ta kobieta musi iść do więzienia.- przerywam mu, a on śmieje się cicho z moich nerwów, które wypływają na wierzch, kiedy wspominam o sprawczyni wypadku.
-Już dobrze. - całuje moją dłoń, a ja przez łzy uśmiecham się do niego. Kocham go, najbardziej na świecie. -To kiedy mnie wypisują?- pyta, a ja spoglądam na zegarek.
-Jutro albo pojutrze, Leżysz tu od wczoraj. Lekarz prowadzący twoje leczenie oznajmił, że długo tu nie pobędziesz, bo masz tylko zadrapania i siniaki. Ja niestety potrzymałabym cię dłużej na obserwacji, aby mieć stu procentową pewność, że jesteś cały i zdrowy.- mruczę zażenowana, a on patrzy na mnie.
-Będziesz mnie, kochanie, obserwować cały czas, kiedy będziemy w domu. Wracamy do Nowego Jorku, jak tylko się stąd wypiszę. Nie chcę tutaj przyjeżdżać przez jakiś czas.- warczy, a ja ściskam jego dłoń. -I nie chodzi tutaj o mnie, tylko o ciebie. Myśl, że mógłbym cię już nigdy nie zobaczyć, nie przytulić, nie pocałować... To najgorsza myśl, jaką kiedykolwiek miałem...- jego oczy momentalnie robią się smutniejsze, a moje serce zaczyna niesamowicie mocno ściskać, widząc go w takim stanie.
-Oh, kochanie... Już... Ćśś.- całuję znów w rękę i mocno przytulam ją do twarzy. Tak bardzo się cieszę, gdy widzę go całego i zdrowego.
Pakujemy swoje rzeczy i zbieramy się do wylotu. Spoglądam na siedzącego Justina, który już pochłonięty pracą, nerwowo wystukuje coś na klawiaturze laptopa, mrucząc coś pod nosem. Wrócił Pan Idealnie Ułożony. Wlepia swe zmęczone oczy w ekran i co jakiś czas patrzy na mnie. Uśmiecha się, a potem poważnieje i nanosi zmiany w dokumentach, które dostarczyła mu na pocztę jego asystentka. Kiwam bezradnie głową, chowając bokserki mężczyzny. Robię się czerwona widząc szare majtki z taśmą, na której widnieje napis 'Calvin Klein'. Te same bokserki miał na sobie, kiedy pierwszy raz to robiliśmy.
-Interesujące, z jaką ciekawością się im przyglądasz.- przejeżdża palcem wskazującym po dolnej wardze, patrząc na moją odrętwiałą sylwetkę. Wypuszczam nieświadomie wstrzymywane powietrze i trzepoczę rzęsami w jego stronę. -Za pół godziny mamy samolot.- oznajmiam, próbując zmienić temat, ale nie daje za wygraną. Zrzuca ze swoich kolan macbooka i lekko posykując z bólu, rusza w moim kierunku. -Wiem, co robisz.- rzucam nerwowo, chcąc opanować swoje oszalałe serce. On jednak podchodzi bliżej i przejeżdża swoimi dłońmi po moim kręgosłupie.
-Lubię, kiedy twoje włosy są mokre i spięte w wysokiego kucyka. Wydłuża on twoją sylwetkę.-
zaczyna składać pocałunki na mojej szyi, a ja zamykam oczy, odchylając głowę na bok, odsłaniając mu miejsce do najczulszych miejsc mojej szyi. Jego prawa dłoń mocno obejmuje talie i przysuwa do siebie, a lewą jeździ po ramieniu, zrzucając pojedynczo najpierw ramiączka od bluzeczki, a potem od stanika.
-Justin, nie.. Proszę.- szepczę, chcąc się powstrzymać, ale jego dotyk dla mnie jest jak narkotyk. Nie potrafię się powstrzymać, choć tak bardzo tego chcę. "Teraz, albo nigdy MacCartney. Pokaż, że potrafisz." warczy moja podświadomość, a ja nabierając głębiej powietrza, kiedy chłopak zostawia słodki ślad na mojej szyi. Odsuwam się kawałek dalej.
-Nie rób tego. Jesteś potłuczony, musisz odpoczywać.- rzucam mu gniewne spojrzenie i wracam do pakowania. Zrezygnowany zarzuca na siebie marynarkę. Jego twarz wykrzywia się w bólu, ale udaję, że tego nie widzę. Mój biedny...
Punktualnie o 20 wsiadamy do samolotu i zapinamy się pasami. Spoglądam co jakiś czas na jego rękę, która jest ciągle zaczerwieniona. 'Opuchlizna zejdzie do dwóch dni'- przypominają mi się słowa lekarza i odwracam wzrok. Patrzę na panoramę miasta, która oddala się, aż wreszcie znika z mojego punktu widzenia. Chwilę potem odprężam się na fotelu pasażera i po raz kolejny obserwuję Biebera. Przyglądam się z dokładnością jego twarzy zatrzymując się na rozpiętej koszuli i oblizuję usta.

CZYTASZ
Womanizer
FanfictionKto by pomyślał, że przez postawienie durnej kawy można dojść do tak namiętnego związku? Kto przewidział, że życie toczy się w tak zwariowanie szybkim tempie, że nim się oglądamy, tracimy swoich bliskich i zyskujemy wrogów? To dopiero przedsmak tego...