Chaper 2.

5.2K 215 10
                                    

Patrzę prosto w jego oczy i tracę grunt pod nogami. Nadal trzyma mnie blisko siebie, przejeżdża kciukiem po moich kostkach palców i uśmiecha się delikatnie. Pochyla się i składa pocałunek na mojej dłoni. Znów wierci mi dziurę w oczach, a następnie kieruje się w stronę wyjścia i rzuca szybkie "dobranoc". Wlepiam wzrok w zamknięte drzwi, za którymi zniknął Bieber i nie mogę zrozumieć tego, co właśnie się wydarzyło. Z całkowicie nie uporządkowanymi myślami, wsuwam się pod mięciutką kołdrę i zamykam oczy, próbując zasnąć. Kręcę się z boku na bok, co jakiś czas podnosząc się i spoglądając na zegarek. Czas płynie tak wolno, a moje oczy błagają o sen, natomiast mózg stawia twardo opór i wytwarza ciągle coraz więcej informacji i myśli. Pięć minut po północy gramolę się z łóżka i ruszam do kuchni, aby nalać sobie szklankę mleka. Siadam na wysokim krześle i wlepiam wzrok w uśpione ulice Nowego Yorku. Przeczesuję leniwie swoje długie fale i znowu patrzę przez okno.

-Czemu nie śpisz?- pyta mnie zaspana przyjaciółka, która mruży oczy, aby mnie zauważyć.

-Nie mogę.- oznajmiam i wiercę się na krześle. Siada na przeciwko mnie, nalewa sobie mleka, spogląda na mnie i upija łyk.

-Czemu? To ma związek z tą wieczorną wizytą szefa?- zaprzeczam.

-Po prostu nie mogę usnąć.- marszczę brwi i wstaję z miejsca. Odstawiam szklankę do zmywarki i zostawiając ją samą, kieruję się znowu do swojego pokoju.

Cała noc przeleciała na moim spacerowaniu. Około 5 nad ranem, gdy świat budził się do życia, założyłam wygodne buty, bluzę, dresy i związałam wysoko kucyka. Złapałam swój telefon, słuchawki do niego, odpaliłam swoją ulubioną playlistę i skierowałam się do windy. Zjechałam na parter i gdy znajdowałam się przed blokiem, ruszyłam do Central Parku, aby pobiegać.

Po dłuższych namysłach postanowiłam zaprosić na następny weekend rodziców. Dawno nie byli u mnie w mieszkaniu, a na pewno tęsknią. Przygotuję obiad, zorganizuję ciekawie czas, aby nie siedzieć bezczynnie w domu. Przede mną jeszcze pracowity tydzień z seksownym szefem, z którym nie mogę mieć bliższych kontaktów, niż zawodowych. Nagle mój telefon zawibrował. Sprawdzając SMS'a wpadłam na jakąś osobę. Upuściłam telefon i spojrzałam na tą osobę.

-Przepraszam pa... Witaj Carlo.- widząc pana, który zostawił mnie wczoraj rozkojarzoną w pokoju, zaniemówiłam. Podniósł mój telefon i wręczył go.

-Dzień dobry.- mówię wreszcie, odbierając od niego moją własność. -Dlaczego pan nie śpi?- pytam z ciekawością. Ten tylko posyła mi ciepły uśmiech.

-Nie mogłem spać, a pani?

-Tak samo. - wzruszam ramionami i wreszcie odczytuję SMS'a, którego dostałam.

Robię śniadanie. Co chcesz: jajka z bekonem, kanapki czy jajecznicę? :) 

Uśmiecham się pod nosem i szybko odpisuję.

Jajecznica. :* Zgadnij na kogo wpadłam...

 -Może pobiegamy razem?- słyszę nagle głos mężczyzny. Spoglądam na niego i zdenerwowana przytakuję. Zaczynamy biec jednym tempem i mijamy kolejne chodniki. Wreszcie zatrzymujemy się przy ławeczce i siadamy na niej.

-Cóż, miło było spędzić z tobą poranek, a o wieczorze to już nie wspomnę.- zaśmiał się i przeczesał swoje niesfornie ułożone włosy. Uśmiech malował się na mojej twarzy patrząc na tego faceta w mniej 'prezesowym' wydaniu.

-Mi również, proszę pana.

-Justin, mówi mi Justin.

-Dobrze, Justin.- wzdycham i patrzę na jego piękną twarz. Przygryzam dolną wargę, a chwilę potem mój mózg zaczyna krzyczeć na serce, które nie potrafi się uspokoić.

WomanizerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz