Chaper 17.

2.1K 123 9
                                    

     Dwa dni minęły błyskawicznie, a ja nie rozmawiałam z Justinem. Próbował się ze mną skontaktować, ale uprzedziłam Rose, aby nie mówiła, gdzie mieszkają moi rodzice. Chciałam odpocząć. Może to i trochę pomogło, bo mam siłę wrócić i zmagać się z kolejnymi problemami, ale niestety. Nie jestem gotowa, aby znów żyć w tym ciągłym pędzie z Bieberem. On ma swój świat. Owszem, kocham go, bo jest niesamowity, czuły, romantyczny, dobry, ale... Właśnie, jest to jedno 'ale', które bardzo waży na moim zdaniu, co do tego wszystkiego. Czy jestem w stanie być z kimś, kto notorycznie co wieczór widzi się z jakimiś kobietami? A może prócz Niny są jeszcze inne? Ah, mój cel na ten tydzień - znaleźć jedną z jego byłych i dowiedzieć się wszystko, co mogłoby mi teraz pomóc.

    Wchodzę do budynku, mijam znajome twarze i znów sunę windą na 11 piętro. Wracam do codzienności. Tam odnajduję swoje stanowisko i ze świeżo zaparzoną kawą, siadam przed monitorem i uruchamiam komputer. W biurze Justina jest wielki harmider. Próbując skupić się na swoich zadaniach, nagle słyszę głośne krzyki, strzały pistoletem, a do gardła podchodzi mi serce, które z trudem działa tak, jak trzeba. Przełykam ślinę, próbując uspokoić swój nierówny oddech i zrywam się z miejsca. Gnam, przeciskając się przez wszystkich, w stronę biura. Wpadam, jak oparzona i widzę obcego mężczyznę, który celuje w Justina patrzącego na niego wściekle. Gdyby można było zabijać wzrokiem, Bieber zamordowałby go po raz setny w przeciągu jednej sekundy.

-O, kolejna laleczka.- rzuca, wyciągając nagle pistolet i celując w moją stronę. Nieruchomieję. Strach paraliżuje wszystkie kończyny, a lodowate spojrzenie nieznajomego spoczywa na mojej osobie. Lustruje mnie od stóp do głów i uśmiecha się perfidnie pod nosem. Jest wysoki, umięśniony, łysy, a jego mimika twarzy nie wydaje się być zbyt miła. -I co? Przerżnąłeś ją już, jak pozostałe?- pyta idąc w moją stronę. Odsuwam się do tyłu, aż na plecach czuję chłodną ścianę. Przylegam do niej jak tylko się da. Przystawia pistolet do szyi, jeżdżąc w górę i w dół. Aż zatrzymuje się przy guzikach koszuli. Zamieram.

-Zostaw ją w spokoju.- syczy Justin, a do oczu napływają łzy. -Powiedziałem odejdź od niej. To ze mną przyszedłeś porozmawiać, a ona nie ma nic wspólnego.- kątem oka dostrzegam, że każdy mięsień na ciele Biebera jest naprężony.

-A gdybym ja się pobawił kobietami, tak, jak robisz to ty?- przybliża swoją głowę do mojego policzka, a na nim czuję jego zarost. Chce mi się wymiotować...

-Odsuń się od niej.- Justin rusza w naszą stronę, a mężczyzna od razu się odsuwa i oba pistolety kieruje na mnie.

-Zbliż się jeszcze raz, a najpierw zgwałcę ją tą spluwą, potem wstrzelę w nią parę naboi. W każdy możliwy otwór na jej ciele.- zaczerpuję głęboko powietrza, nie mogąc uwierzyć w słowa wypływające z ust nieznajomego. I nagle przypomina mi się kurs samoobrony. Przełykam ślinę, aby opanować nerwy i kolejno układam w głowie plan, co zrobić, aby nie doszło do katastrofy.

-Policja już tu jedzie. Masz przejebane, więc nie dokładaj sobie problemów, bo zgnijesz w więzieniu do końca życia.

-Będę miał przynajmniej satysfakcję.- i strzela, tuż obok mojego ucha. Na ułamek sekundy serce przestaje bić, a ja prawie mdleję. Tak blisko było od tego, abym już nigdy nie usłyszała na to ucho. Ma idealnie opanowaną taktykę. Wie, co Justina może wystraszyć i wie, że robiąc mi krzywdę może go zwalczyć. Nie jestem w stanie opanować potoku łez, które powoli spływają po policzku. Nie dam rady z nim walczyć, nie będę umiała się obronić przed jego atakiem. Zabije mnie, a potem Justina. Tak się skończy nasza historia, która tak naprawdę się zaczyna.

-Może opowiem twojej przyjaciółce, jak wyglądało twoje dotychczasowe życie?- uśmiecha się perfidnie do niego, a on blednie. Nie opowiadał mi zbyt dużo o swoim dorosłym życiu. Wspominał jedynie o ciężkim dzieciństwie bez matki, nic poza tym. Obleśny typ spogląda teraz na mnie. -O, widzę, że chyba jej nie powiedziałeś.- rży.

WomanizerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz