Wsiadamy do limuzyny, która stoi przed hotelem. Oboje ubrani jesteśmy w eleganckie kreacje. Ja w krótką, dopasowaną sukienkę z całkowicie odkrytymi plecami, Justin w szykowny garnitur, z krawatem pod kolor tkaniny na moim ciele. Rumienię się, czując spojrzenie mężczyzny na sobie. Zasiadam wygodnie na skórzanym fotelu, a miejsce obok zajmuje Bieber. Przygryzam dolną wargę i uspokajam się, aby nie czuć zdenerwowania.
-Wszystko w porządku?- pyta, chwytając moją dłoń. Przytakuję i pochylam się w jego kierunku, aby pocałować go w skroń. Na jego twarzy maluje się delikatny uśmiech, a oczy robią się ciepłe, ciemniejsze i energetyczne.
-Gdzie jedziemy?- pytam, patrząc przez szybę na panoramę miasta. W aucie jest przyjemnie, natomiast na dworze jest zimno, przez zbliżającą się zimę. Nie zabrałam płaszcza, ponieważ jest mi nadzwyczaj gorąco. Nie pomyślałam niestety o powrocie i o tym, że może mi być wtedy wyjątkowo zimno.
-Charytatywna impreza na rzecz największego na świecie domu dziecka. Pieniądze przeznaczone są na remont tego miejsca.- wyjaśnia wolno, jakby się nad czymś zastanawiał. Potrząsa głową chcąc wyrzucić tą myśl i patrzy na mnie. Na mojej twarzy maluje się lekki uśmiech. Nie jestem na tyle bogata, aby pomóc w jakiś dużych kwotach, ale na pewno pomogę. Siedzimy w ciszy i spoglądamy na widoki, które mijamy.
Wreszcie zatrzymujemy się przy ogromnej restauracji. Przed wejściem rozpościera się czerwony, szeroki dywan, jest pełno dziennikarzy, fotografów i nawet stacje telewizyjne, które relacjonują tą imprezę na żywo. Limuzyna zatrzymuje się przed dywanem, a Justin spogląda na mnie.
-Chyba jednak wolę wrócić do hotelu.- burczę, kiedy mój żołądek skręca się ze stresu.
-Nie zostawisz mnie chyba tutaj, co?- robi minę zbitego psiaka, a ja osuwam się na miejscu. -No weź. Nie będzie tak źle. Posiedzimy trochę, wpłacę parę tysięcy na akcje i wrócimy.
-Nie o to chodzi. Ja się stresuję, bo nie miałam kontaktu z takimi rzeczami. Paparazzi, którzy robią nam zdjęcia? Na prawdę? To nie mój świat.- wzdycham, spoglądając na splecione ręce. Chwyta je i przystawia do twarzy.
-Zrób to, dla mnie.- szepta, a ja nie mogąc się powstrzymać, zgadzam się i wysiadam z samochodu. Powoli uspokajając swoje nerwy. 'Jak się nie otrząśniesz MacCartney, jutro będą pisać, że Justin ma dziewczynę, której nogi trzęsą się jak galaretka!' krzyczy mózg, a ja zaczerpuję powoli powietrza. Bieber chwyta mnie pod ramię i trzymając nadal za rękę, idziemy do wejścia. Parę fotografów prosi o zdjęcia, więc Justin się zgadza i spogląda na mnie. Ja również lekko potakuję i słabo uśmiecham się do aparatu. To nie mój dzień...
Siadamy przy dużym, okrągłym stole. Na nim stoją karteczki z nazwiskami przy odpowiednim miejscu. Zajmuję miejsce przy Justinie, obok zaś zasiada wysoka, szczupła, piękna kobieta.
-Justin!- woła radośnie i patrzy na niego. Podchodzi i mocno go przytula, a on odwzajemnia jej gest. Zaczynają prowadzić intensywną rozmowę, a ja upijam wodę ze szklanki, chcąc się uspokoić. To miejsce jest pełne przepychu. Nad nami wiszą bogato zdobione, kryształowe żyrandole, klamki są ze złota, obrazy warte parę milionów dolarów, ślicznie udekorowane stoły, okryte śnieżnobiałymi obrusami. Oh, to nie dla mnie. Nie pasuję tu. Nawet nie wiem, jak się zachowywać.
-Poznaj, Mary, moją dziewczynę-Carly.- wskazuje na mnie, a ja sztywnieję. Odwracam się wolno i spoglądam na kobietę. Posyła mi ciepły uśmiech. Wstaję więc na proste nogi, prawie ich nie czując od wysokiego obcasa.
-Witaj, jestem Mary.- ściska mi dłoń, a ja różowieję. Onieśmiela mnie swoją urodą. Ma idealnie wyregulowane brwi, piękne, śnieżnobiałe zęby, dokładnie wystrzyżone, krótkie włosy sięgające do ucha oraz piękną biżuterię, która mieni się w świetle. Dopasowana sukienka do kolan uwydatnia jej krągłości, pokazując jak bardzo jest szczupła.

CZYTASZ
Womanizer
Fiksi PenggemarKto by pomyślał, że przez postawienie durnej kawy można dojść do tak namiętnego związku? Kto przewidział, że życie toczy się w tak zwariowanie szybkim tempie, że nim się oglądamy, tracimy swoich bliskich i zyskujemy wrogów? To dopiero przedsmak tego...