Rozdział 18

1.1K 56 86
                                    

Dzień dobry ♡︎
________________________________

Przymknąłem oczy, kiedy promienie słońca wręcz mnie oślepiły. Chciałem zasłonić twarz skrzydłem. Zmarszczyłem brwi kiedy poczułem, że nie są na wierzchu i coś je blokuje. Otworzyłem szerzej oczy rozglądając się naokoło. Byłem w swojej sypialni. Zamrugałem kilka razy, aby całkowicie wybudzić się ze snu. Poczułem ciężar na swojej klatce piersiowej. Zjechałem wzrokiem niżej i dostrzegłem śpiąca szatynkę. Jej głowa była wtulona w mój bok, a rękę miała ułożoną na mnie. Jej twarz była spokojna. Jej policzki były ubrudzone zaschniętym tuszem do rzęs, a jej usta były lekko uchylone.

Westchnąłem ciężko przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Walczyłem z swoim zmęczeniem długo, aż w końcu się poddałem i zasnąłem obok dziewczyny. Wiedziałem co dziś muszę zrobić. Czekając, aż Stella zaśnie zdążyłem ułożyć sobie plan.

Zdjąłem delikatnie jej rękę z swojego ciała i odsunąłem się od niej. Spojrzałem na nią. Wzięła głębszy wdech i odwróciła się na drugą stronę. Złapałem za pościel i ją przykryłem. Skierowałem się w stronę kuchni, starałem się być cicho, aby jej nie obudzić. Zszedłem po schodach i wszedłem do pomieszczenia. Podszedłem do jednej z szafki i wyciągnąłem pudełko z lekami przeciwbólowymi. Zanim będę mógł rozprostować skrzydła trochę czasu minie. Wziąłem jedną tabletkę i popiłem duża ilością wody. Stanąłem przy wyspie kuchennej i wyciągnąłem telefon.

Nie czułem żadnych wyrzutów sumienia po wczoraj. Nie obchodziło mnie co się stało z Simonem i resztą. Zapewnienie Stelli bezpieczeństwa teraz było dla mnie najważniejsze. Nawet jeśli mają coś co może mi zaszkodzić, nie obchodzi mnie to. Ważne, że będzie bezpieczna. Wybrałem numer Ethana i nacisnąłem ikonę słuchawki na telefonie. Po kilku sygnałach w końcu odebrał.

- Logan? - usłyszałem jego zaspany głos. - Czy ciebie już Bóg opuścił? Jest siódma rano.

- Spotkajmy się dzisiaj o piętnastej. - odparłem. - Mam pewną sprawę. Trop dla łowców.

- Co? Coś się stało? - zapytał, jego głos był już bardziej przebudzony.

- Wytłumaczę ci na miejscu. - uciąłem krótko. - Wyśle ci lokalizacja i tam się spotkamy.

Spojrzałem w kierunku schodów. Usłyszałem skrzypniecie, a po chwili przed moimi oczami pojawiła się Stella.

- Muszę kończyć. - mruknąłem i pospiesznie rozłączyłem się.

Odłożyłem telefon na blat wyspy kuchennej i ponownie przeniosłem wzrok na szatynkę. Do jej oczu napłynęły łzy. Patrzyła się na mnie, otuliła swoje ramiona własnymi rękami, jakby sama się przytulała. W końcu jedna łza spłynęła jej po policzku. Jej warga zadrżała i opuściła nieco wzrok.

- Powiedz, że to był tylko zły sen. - zaczęła łamiącym się głosem. - Proszę powiedz, że to wszystko się nie stało, że zemdlałam tylko na tej cholernej imprezie, a ty po prostu się mną zaopiekowałeś.

Nieprzyjemny ból przeszył moją klatką piersiową, kiedy wypowiadała te słowa. Ból był silniejszy niż jakikolwiek inny. Odetchnąłem, próbując się go pozbyć.

- Stella. - powiedziałem cicho, podchodząc do niej.

Przyciągnąłem ją do siebie, obejmując ją swoimi ramionami. Nie potrafiła już powstrzymać płaczu. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej, wtuliła się w mój tors. Po chwili oderwałem się od niej ujmując jej twarz w dłonie. Kciukiem zgarnąłem kolejną łzę, która spłynęła po jej policzku.

DARK CROW [18+] PRZED KOREKTĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz