Rozdział 2

1.7K 89 68
                                    


Najgorszym dźwiękiem jaki możemy usłyszeć jest dźwięk budzika, a najgorszym widokiem jest godzina informująca cię o tym, że masz tylko piętnaście minut na ogarnięcie się i wyjście z domu. Biegałam po całym mieszkaniu, na szczęście naszykowałam sobie ubrania dzień wcześniej. W weekend zadzwoniła do mnie Molly i wytłumaczyła mi wszystko. Poniedziałek, czy może być coś jeszcze gorszego? Chociaż przez weekend można w radiu było posłuchać normalnie muzyki. Sprawa z Dark Crow ucichła. I dobrze.

- Tyler! - krzyknęłam uderzając w drzwi jego sypialni. Nadal spał? Nie, no tragedia. - Tyler! - pociągnęłam za klamkę i weszłam do jego sypialni.

Rozejrzałam się. Ładnie posprzątane, wszystko na swoim miejscu. Spojrzałam na łóżko które było pościelone. Chłopaka w nim nie było. Świetnie. Wzięłam swoją torebkę i wybiegłam z mieszkania zamykając je. Pobiegłam na pobliski przystanek. Jak dobrze że ubrałam dzisiaj baleriny zamiast obcasów. Spojrzałam na rozkład jazdy. Za dziesięć minut. Wyciągnęłam telefon i kliknęłam numer Tylera. Kilka sygnałów i dostałam odpowiedź automatycznej sekretarki. Zaczynam się o niego martwić. Mógł chociaż jakaś kartkę zostawić, że wyszedł. Dzisiaj jest poniedziałek, a on nigdy w nie, nie pracuje. Może wyszedł do sklepu? Oczywiście pewnie ma ściszony dźwięk.

Mój autobus podjechał i do niego wsiadłam. Byłam i tak już spóźniona, napisałam do Molly. Mam nadzieję, że w pracy nie natknę się na żadnego z Mcquire. Stanęłam w bezpiecznym miejscu, nie miałam ochoty wysłuchiwać babć o kulturze, jeżeli siedząc jakiejś bym po prostu nie zauważyła. Autobus z każdym kolejnym przystankiem zaczął się coraz bardziej wypełniać. Godziny największego tłumu, wszyscy jadą do pracy. Ścisnęłam torebkę mocniej, kiedy ludzie zaczęli mnie otaczać. W gruncie rzeczy jazda komunikacją miejską nie jest taka zła. Oczywiście jeżeli nie ma praktycznie nikogo w autobusie. W godzinach kiedy każdy jedzie do pracy, jest okropnie. Babcie kłócą się o miejsce, jest straszny ścisk, a jeszcze niekiedy trafią się dziwne sytuację. Naprawdę dziwne. Przecisnęłam się przez ludzi i wysiadłam z autobusu.

Odetchnęłam świeżym powietrzem, o ile tak można nazwać powietrze w miastach. Słońce, przebijało się przez okna budynków, ludzie w pośpiechu szli. Auta zaczęły tworzyć mały korek. Przeszłam przez zatłoczone pasy i znalazłam się pod budynkiem, w którym od dzisiaj będę pracować. Wyciągnęłam telefon i napisałam kilka wiadomości do Tylera. Martwię się o niego. Do Toma przy okazji też napisałam, może wyszedł do niego?

Weszłam do budynku . Oczywiście przywitała mnie ciepłym uśmiechem blondynka z recepcji. Przeszłam szybszym krokiem w stronę wind. Wyciągnęłam znowu telefon słysząc jak przyszło mi powiadomienie. SMS od Toma, nie zdążyłam odpisać bo na kogoś wpadłam. Telefon wyleciał mi z ręki, a zaraz zanim kilka papierów i teczka osoby z którą się zderzyłam. Nie patrząc na ową osobę zaczęłam zbierać papiery które wypadły. Kątem oka widziałam jak również zaczyna zbierać to co wypadło. Zebrałam wszystkie kartki i ułożyłam je ładnie.

– Bardzo, przepraszam. – powiedziałam wstając i podałam niezdarnie kartki. Wzrokiem pojechałam wyżej, żeby spojrzeć na osobę na którą wpadłam. Gdy tylko podniosłam wzrok, natknęłam spojrzenie szarych tęczówek. Świetnie. Brawo Stella.

– Nic nie szkodzi. – odparł spokojnym tonem i odebrał ode mnie papiery.

Włożył je do teczki i znowu obdarował mnie spojrzeniem. Jego siwo czarne włosy były zaczesane do tyłu, choć niektóre pasemka opadły na jego skroń. Ubrany był w podobny garnitur jak na zdjęciu które pokazywał mi Tyler.

– Stella jak mniemam? – podnosił jedną brew.

– Tak, tak przepraszam za spóźnienie. Budzik mi nie zadzwonił i..

DARK CROW [18+] PRZED KOREKTĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz