Rozdział 10

1.1K 63 74
                                    


Witam was dzisiaj ponownie ♡

Logan

- Najpierw zjedź, potem weź te leki. Są bardzo silne nie powinno się ich brać na pusty żołądek. - upomniała mnie Stella i przesunęła w moją stronę papierową torbę.

Skrzywiłem się na jej widok. Apetyt od kilku dni postanowił mnie opuścić, za to ból pleców towarzyszy mi cały czas. Chyba, że w końcu rozprostuje skrzydła, a robię to teraz tylko i wyłącznie w domu. Ustaliłem z Stellą, że raz ona będzie przynosić lunch, raz ja. Nie ma jej przez piętnaście minut, ale i tak to zbyt ryzykowne żebym mógł rozprostować skrzydła. Zanim Stella przyszła pracować do firmy, w porze lunchu po prostu je uwalniałem wiedząc, że każdy jest zajęty. Grymas znowu pojawił się na mojej twarzy, kiedy poczułem ból porównywalny do wbijania noży w moje plecy. Wiedziałem, że dziewczyna nie da za wygraną i choćby miała wyrwać mi szklankę z rozpuszczonym białym proszkiem, zrobiłaby to. Złapałem za papierową torbę i wyciągnąłem z niej pudełko na którym widniał napis "Fit". Spojrzałem na dziewczynę podnosząc brew.

- Nie patrz tak na mnie. Innych nie było. - zaśmiała się i wzięła łyk swojej kawy.

- Powinnienem teraz zrobić ci wywód o to, że uważasz, że jestem gruby. - burknąłem, udając poważnego. Skrzywiłem się kiedy poczułem kolejne uderzenie bólu.

- Byłeś z tym u lekarza? - zapytała zmartwiona.

- Byłem. - skłamałem.

- Nie przepisał ci żadnych innych leków? - westchnąłem,miałem odpowiedzieć na pytanie, ale zadzwonił jej telefon. - Tyler. - przewróciła oczami. To już czwarty raz kiedy do niej zadzwonił. Wstała z miejsca i wyszła z pomieszczenia.

To niestety nie choroba, która można wyleczyć lekami...

Prawie nie widoczny uśmiech zjawił się na mojej twarzy, gdy tylko zamknęła drzwi. Wziąłem kilka gryzów tosta, po chwili znalazł się on w koszu na śmieci. Czułem że zaraz nie wytrzymam. Najwyżej się przekręce. Wziąłem szklankę gdzie był rozpuszczony lek. Wypiłem całą zawartosc jednym haustem, modląc się w duchu żeby szybko zaczęły działać. Leki przeciwbólowe dawały mi tylko pół godziny, godzinę ulgi. Odchyliłem głowę do tyłu i przymknąłem oczy. Po chwili Stella zjawiła się w pomieszczeniu, ból nadal był ale nieco mniejszy.

- Jak podoba im się w Paryżu? - zapytałem otwierając lekko oczy.

- Są bardzo zadowoleni. - odparła, siadając na swoim fotelu. - Oni to mają się dobrze - westchnęła i zaśmiała się. - A my siedzimy tutaj i mamy stertę papierów.

***

Wyszliśmy na parking. Odkąd współlokator Stelli wyjechał, była zdana na mnie, wcześniej w sumie też. Tydzień mijał zaskakująco szybko, był już czwartek. Nadal nie powiedziałem swojej matce prawdy, Molly również tego nie zrobiła. Od poniedziałku wymieniliśmy ze sobą tylko kilka zdań. Nie powinien tak naskoczyć na nią, ona chce tylko dla mojej matki dobrze. Ja również, ale nie jestem w stanie jej powiedzieć prawdy. Urodziny mojego ojca są w tą sobotę, wszystko już przygotowała specjalnie dla niego. Rozwijałem wszystkie myśli podchodząc do auta.

- Może jednak dzisiaj weźmiemy taksówkę? - zaproponowała Stella podchodząc do mnie. - Plecy pewnie nadal cię bolą, wziąłeś dwie saszetki leków.

- Spokojnie, jest już dobrze. - uśmiechnąłem się. Wsiadłem do samochodu, dziewczyna zrobiła po chwili to samo.

Wyjechałem z parkingu. Pogoda zamieniła się w typową dla tej pory roku. Delikatny deszcz zaczął padać, prze ciemne chmury zrobiło się ciemno, jakby był wieczór. Zbierało się na burzę. Różnego koloru liście przykryły drogę. Wjechałem na okrężną drogę która prowadziła do domu Stelli.

DARK CROW [18+] PRZED KOREKTĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz