Rozdział 27

1K 53 174
                                    

Hej!

Czy ja was nie rozpieszczam w tym tygodniu?
_______________

Logan

- Wyglądacie razem na prawdę uroczo i uwielbiam waszą dwójkę - powiedziała Molly próbując dotrzymać mi kroku. - Ale żeby spóźnić się dwie godziny?!

Szedłem z Molly przez korytarz. Stella szybko uciekła więc wszystkie wywody o to, że się spóźniliśmy spadły na mnie. A moja kochana przyjaciółka miała dzisiaj ciążowe humorki. Na szczęście mój ojciec wyjechał na kilka dni. Mam nadzieję, że przedłuży mu się wyjazd tym bardziej, że ostatnio z nim się pokłóciłem. To już codzienność. Właściwie mógłby nie wracać.

- Powinnieneś już myśleć o firmie skoro masz ją przejąć gdy Harrison przejdzie na emeryturę - zatrzymałem się w chwili gdy te słowa padły z ust rudowłosej.

Ewidentnie właczyło się jej kazanie, do którego byłem już przyzwyczajony. Właściwie nie chciałem jej przejmować. Rozmyślałem jeszcze kilka tygodni temu nad wyjechaniem z tego przeklętego miasta. Ojciec dopóki jego reputacja nie jest zszargana w żaden sposób, będzie udawał cudowną rodzinę. Ojciec i syn, klasyk. Chciałem wyjechać z miasta wyjawiając jego wszystkie brudy, wisienką na torcie byłby rozwód. Patrzyłbym jak to wszystko czemu poświęca tak dużą uwagę upada. Na razie jednak tego nie zrobię. Nie zostawię Stelli i jest mi potrzebny dobry kontakt z łowcami aby w końcu dowiedzieć się co z Dark Crow. Przy okazji sam się uczę o sobie, gdyby nie oni nie widziałbym nic.

- Molly, proszę cię - westchnąłem, chcąc zakończyć temat. Nie chciałem sobie psuć dobrego humoru z rana.

Nie słuchając dalej kobiety przeniosłem wzrok na osoby przede mną. Stella stała na korytarzu trzymając w rękach czarną teczkę. Jej ciało okrywała beżowa przylegająca sukienka, która ukazywała perfekcyjność jej ciała. Przed nią stał jakiś mężczyzna, prawdopodobnie pracownik. Mówił coś do niej, na co ona przytakiwała. Uśmiechnęła się delikatnie do niego wciąż go słuchając. Po chwili odwróciła wzrok w moją stronę, jakby wyczuła że ktoś na nią patrzy. Uśmiechnęła się do mnie i wróciła do rozmowy ze swoim towarzyszem.

- Słuchasz mnie? - spojrzałem ponownie na moją przyjaciółkę, która cały czas coś do mnie mówiła. - Pytałam czy Margaret mówiła ci o Ericu.

- Wspominała, a coś z nim nie tak? - wróciłem wzrokiem do Stelli, a moja złość zaczynała rosnąć. Rozbierał ją wzrokiem.

- Wydaje się w porządku. Oby tylko nie okazał się takim dupkiem jak twój ojciec. Myślę, że Margaret trzyma go na dystans - powiedziała, a ja patrzyłem jak z każdą chwilą ten typ staje się coraz bardziej bezczelny. - Wiesz, że nie przyjedzie na święta, prawda?

- Co? - przeniosłem wzrok na moją przyjaciółkę.

- Myślałam, że ci mówiła. Nie da rady przyjechać, tylko tyle przynajmniej mi powiedziała na swoje wytłumaczenie.

- Mhm - mruknąłem nie chcąc już dłużej rozmawiać.

Ruszyłem w kierunku szatynki i tego bezczelnego typa. W sekundę znalazłem się przy nich i obdarzyłem go surowym wzrokiem. Cofnął się nieco, patrząc na mnie. Przeniosłem swój wzrok na Stellę, która zmarszczyła brwi.

- Za pięć minut w gabinecie, Richards - rzuciłem szorstko. - A ty wracaj lepiej do pracy - dodałem zwracając się do mężczyzny.

Ignorując wzrok Stelli ruszyłem w kierunku gabinetu. Kątem oka zauważyłem, że mężczyzna odchodzi. Przeszedłem schodami nie chcąc napotkać gdzieś Molly, ani nikogo innego z kim nie chciałbym rozmawiać. Wszedłem na swoje piętro idąc w stronę pomieszczenia do którego zmierzałem. Zatrzymałem się i stanąłem widząc, że drzwi nie są zamknięte. Stella nie mogła tak szybko się zjawić, a ja zawsze zamykam gabinet.

DARK CROW [18+] PRZED KOREKTĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz