Po tygodniu czuję się już całkowicie zdrowy, ale przez ten okres czasu wydarzyły się różne rzeczy. Cały czas ukrywam swoją zazdrość co jest coraz trudniejsze, ponieważ Reki spędza coraz więcej czasu z Luisem, a dla mnie nie ma czasu. Wychodzi rano i wraca wieczorem. Dopiero wtedy ma chwilę by pobyć ze mną, ale mówi ciągle tylko on nim. Jaki to nie jest super i w ogóle. Za to zacząłem spędzać więcej czasu z Miką. Stara się on odciągnąć myśli od mojego chłopaka. Co mu się nawet udaję. Aktualnie siedzę z nim w jego mieszkaniu i bawię się rzutkami. Wydrukowaliśmy zdjęcia tego gnoja Luisa by celować do niego. Jestem zirytowany bo byłem umówiony z Rekim pod kinem, ale on nie przyszedł mimo, że czekałem na niego dwie godziny. Nawet telefonu nie odbiera, a jak się okazało siedzi na skate parku z swoimi nowymi przyjaciółmi. Skąd wiem? Byliśmy tam z Miką, ale Reki o tym nie wie. Tak samo jak nie wie o tym, że nie wracam dziś do domu. Blondyn zaproponował, że mnie przenocuje, a ja się chętnie na to zgodziłem.
- Mikuś~
- Co chcesz? Szlugi czy Alkohol?
- A masz coś innego?
- Powaliło cię?! Nie załatwię ci dragów!
- Debil. Papierosy.
Wystawiłem rękę, a te rzucił mi swoją paczkę nikotyny, ale kazał mi iść na balkon więc nie chętnie to zrobiłem. Po otworzeniu drzwi przywitał mnie chłód zimy, który nigdy mi nie przeszkadzał tak samo jest teraz. Patrząc w gwieździe niebo zaciągnąłem się nikotyną by po chwili wypuścić z swych ust i nosa charakterystyczny dym. Przez to wszystko zacząłem więcej palić, ale znajduję w tym odreagowanie. Po trzech papierosach wróciłem do mieszkania i rzuciłem się na łóżko obok blondyna, który robił coś w telefonie popijając piwo.
- Na pewno nie chcesz?- wskazał na alkohol.
- Jak pijemy razem to zawsze kończymy chuj wie gdzie więc nie.
- Ale jedno piwo to nie piwo.
- Dobra daj, ale jedno.
Jak zwykle miałem rację i na jednym się nie skończyło wypiłem z nim 3,a może 4.
- Wiesz mój drogi przyjacielu chcę zabić Luisa. Tak chętnie bym to zrobił.- zacząłem swój monolog- W sumie to na początku to bym go jakoś potortoriwał czy coś. Chęc mieć Rekiego tylko i wyłącznie dla siebie, ale on mnie nie chcę. Unika mnie też. Wszystko musiało się spierdolić tak jak zawsze.
- Masz rację stary. Masz rację.•••
Przyszedł czas na konfrontacje z tą dwójką. Zobaczę ich pierwszy raz na żywo, a nie z opowieści czy przez okno lub bawiących się razem na skateparku. Jestem dziś cholernie rozdrażniony. Dlaczego? Są dwa powody. Pierwszy. Boli mnie miejce kontuzji sprzed kilku miesięcy. Tylko, że boli to jest mało powiedziane bo ono napieprza bólem, a drugi powód to to, że samo imię Luis mnie denerwuje, a co dopiero gdy jest mowa o nim i Rekim.
- Co cię ugryzło?
- Twój zdechły pies.
- Nie miałem nigdy psa- chłopak patrzy na mnie.
- Jebie mnie to. Daj mi leki przeciwbólowe.
Blondyn po patrzył na mnie zdezorientowany i po chwili przyniósł to co chciałem. Dokładniej rzucił nimi we mnie.
- To za bycie chamem! Nie powinienem ci tego nawet dawać, ale nie chcę byś zdychał przez kaca.
Spojrzałem na niego i westchnąłem. On ma rację. Zachowuje się jak skończony cham. Wziąłem jedną tabletkę. Poczym wstałem i utykając podszedłem do chłopaka.
- Nie mam kaca. Kolano mnie napieprza. Jedźmy już do tej szkoły.
Ruszyliśmy z chłopakiem do wyjścia zgarniając po drodze swoje plecaki. Widzę, że chłopak chcę coś powiedzieć, ale się boi.
- Mów.
- Wiem, że nie lubisz o tym gadać, ale to przez ten wypadek?
- Ta. Dlatego nie jeździmy w góry ani nie mogę ćwiczyć prawdopodobnie do wakacji, ale i tak się do tego nie stosuję.
Chłopak podszedł do mnie po czym wziął mnie na barana. Zdezorientowany wydałem się "co ty robisz", a on mi na to odpowiedział, że nie będziemy 20 minut schodzić z czwartego piętra. Podziękowałem mu za to w duchu. W ciszy dotarliśmy tak aż do samochodu. Dopiero tu chłopak pozwolił mi zejść. Mam złe przeczucie co do tego dnia. Wsiedliśmy do auta, a Mika od razu włączył naszą play listę. Nie trzeba było mi tłumaczyć co mam robić. Razem zaczęliśmy śpiewać nasze ulubione piosenki jadąc do szkoły. Skupiałem się na tym co robię, ale myślałem też o tym, że będę musiał powiedzieć ojcu o bólu co skutkuje wizytą u lekarza. Czyli coś czego nienawidzę.
Dopiero zauważyłem, że jesteśmy już pod szkołą, ale nie wysiadamy. Chciałem się zapytać, ale już wiem. Wolałbym tego nie widzieć. To były sekundy. Luis i Reki całujący się na parkingu szkolnym, a zaraz po tym Mika wybiegający z samochodu. Blondyn rzucił się na chłopaka krzycząc coś. Przestałem na to patrzeć. Nie mogłem. Jedyne czego chcę to zapaść się pod ziemię lub po prostu zapomnieć o tym. Powstrzymując łzy wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę domu. Chcę być sam. Po drodze zacząłem palić papierosy, których nie oddałem wczoraj przyjacielowi. Idę przed siebie paląc i ignorując telefony oraz wszystko co mnie otacza.
Stoję już pod drzwiami swojego własnego domu i dzwonię dzwonkiem. Nie wiem dlaczego. Nie myślę. To za bardzo boli. Drzwi otworzył mi Luca.
- La- nie dałem mu dokończyć tylko wtuliłem się w jego ciało i rozryczałem się- Ciiii spokojnie- głaszcze mnie po plecach.
Chcę powiedzieć tak dużo, ale też nie chcę mówić nic. Nawet nie wiem co czuję. To po prostu boli. Mężczyzna zabrał mnie w głąb domu. Nawet nie protestowałem. Nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się w salonie, a mój telefon cały czas dzwoni i dzwoni. Dajcie mi święty spokój.
- Lucek zbieraj się musimy znaleźć Langę. Nie wiem o co chodzi Mika zbyt chaotycznie mówił.- mój ojciec wyszedł do salonu- Dawaj Lucek jedziemy.
- Nie musimy bo Snow już tu jest.
Wyciągnąłem telefon i wyłączyłem go. Denerwował mnie tylko jeszcze bardziej. Mój tata dosiadł się do nas i siedzieliśmy wszyscy w ciszy. Słychać było tylko mój płacz.
CZYTASZ
Czerwone płatki śniegu 2 | Langa x Reki | Renga| Sk8 The Infinity
FanfictionDruga część książki "Czerwone płatki śniegu". Czy samobójca po śmierci dostaję drugą szansę? Co się wydaży podczas wymiany? Czy związek dwóch nastolatków przetrwa?