Lannnnga no chodź ze mną tobie też się przyda psycholog.
Właśnie od ponad trzydziestu minut Lee próbuje mnie namówić na pójście z nim do psychologa bo sam się boi, ponieważ jak on to stwierdził " nie znam tego kogoś i nie chce z nim rozmawiać o sobie". Kocham jego geniusz. Dlatego męczy mnie bym z nim poszedł. Jaki jest w tym sens skoro i tak nie wejdę z nim do środka?
- Nie.
- No Langa! Bo zadzwonię do Rekiego!
Szkoda, że on stanie po jego stronie. Sam mnie namawia bym poszedł. Stwierdził, że znów się zamykam i prawie nie wychodzę z domu co jest prawdą. Boję się, że jak wyjdę to spotkam Adama lub jakiegoś jego służącego. Mam żal i też obrzydzenie do samego siebie. Powiedziałbym, że nawet niechęć. Czuję się nie potrzebny. Jakbym całkowicie nie pasował do świata, w którym aktualnie żyje. Zwłaszcza, że moje słońce pojechało wczoraj na jakomś wycieczkę szkolną trwającą tydzień. Tak więc razem z Lee zostaliśmy sami bo wszyscy inni aktualnie są w Tokio, a my obaj nie zdajemy. Ja przez nieobecności, a on przez biologię. Dlatego obaj zaczynamy szkołe od nowego semestru dla ironi jeszcze w tej samej klasie lecz najprawdopodobniej ja zdecyduje się na nauczanie domowe. Tak będzie dla mnie lepiej.
- I tak to nic nie da. Nie potrzebuję psychologa, a nawet jak już to zawsze mogę zadzwonić do Toma lub sam się umówić.
- Za późno już cię umówiłem więc musisz iść.
- Kto ci kazał to zrobić? Mój ojciec czy Reki?
Widzię po jego minie, że trafiłem. Zirytowało mnie to, że knują za moimi plecami, ale liczyłem na spokój, ale nie. Od incydentu z Adamem namawiają mnie na udanie się do psychologa. Najprawdopodobniej powiedzieli Lee o wszystkim i dlatego tak naciska na mnie.
- Nie musisz się tłumaczyć tylko zostaw mnie w spokoju i idź sam.
Chłopak odpuścił i wyszedł z mojego pokoju. Jego mania skończyła się kilka dni temu i teraz jest prawdziwym sobą. Nie jest ani otwarty ani zamknięty. Nie jest już go wszędzie pełno. Definitywnie jest spokojniejszy, a zdjęcia? Nadal je robi i zasypuje co chwilę Instagrama jakimiś nowymi. Jednak taki jest już Lee. Tylko jak jest w depresji wtedy jest nie do poznania. Oczywiście jeśli bierze leki to jest o wiele lepiej lecz przed diagnozą to nawet potrafił nie spać kilka dni będąc w mani lub depresji. Podejmował nieprzemyślane decyzję i wiele innych rzeczy mógłbym wymienić.
Usłyszałem jak wychodzi przez z mieszkania. Zdążyłem się już tego nauczyć mieszkając tu już dwa tygodnie. Ten czas spędzałem z Rekim, który mnie "pilnował" bym o siebie dbał co muszę przyznać podziałało. Namówił mnie na pójście do lekarza z kolanem. Jak zwykle mu uległem. Ma na mnie za duży wpływ. Skończyłem ponownie z ortezą lecz z zablokowaną możliwością ruchu. Jest to lepsza możliwość niż gips na niemal, że całą nogę. Skończyłem i tak o kulach więc na jedno by wyszło lecz ortezę zawsze mogę zdjąć.
Usłyszałem dzwonek telefonu i zacząłem go szukać. Znakezałem go godzieś pod kołdrą. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że to mama Rekiego. Odebrałem połączenie.
- O część Langa. Nie przeszkadzam ci?
- Dzień dobry, nie przeszkadza pani.
- Mogłabym ci podrzucić bliźniaczki? Nie mam z kim ich zostawić, a muszę iść do pracy. Kiyomi odbierze je jak wróci ze szkoły.
- Nie ma problemu i tak siedzę w domu.
- Dziękuję ci kochany. Wpadnij jutro na ciasto i kawę. Będziemy tak do 30 minut.- kobieta rozłączyła się.
Nie miałem serca się nie zgodzić zwłaszcza, że się dziś nawet dobrze czuję psychicznie i jestem w stanie coś zrobić. Skoro mam zająć się tymi diabełkami to muszę tu ogarnąc albo po prostu posiedzę z nimi w salonie. To jest dobry pomysł. Tak więc ubrałem się i trochę ogarnąłem by rodzicielka mojego chłopaka nie myślała, że jej syn umawia się z jakimś menelem, który jest w rozsypce życiowej i nie umie sam o sobie zadbać, a chcę się zajmować dziećmi.
Zdążyłem wyjść z pokoju, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Wiem kto przyszedł i dotarcie tam zajęło mi trochę więc po drodze krzyknąłem, że drzwi są otwarte bo Lee ich nigdy nie zamyka gdy wie, że jestem w mieszkaniu. Znajoma kobieta weszła do środka, a dwa małe diabełki razem z nią. Od razu podbiegły do mnie i przytuliły się do mojej nogi. Były już tu z dwa razy z Rekim więc wiedzą wszystko co i jak.
- Kochany na prawdę nie chcę cię przemęczać. Powinnieneś leżeć i odpoczywać, a nie zajmować się dźciecmi.
- Nie na prawdę nie ma problemu. Z jednym dzieckiem i tak już mieszkam.
- Dziewczynki pamiętajcie. Bądźcie grzeczne i nie męczcie Langi. Do zobaczenia skarbeńki.
Kobieta opuściła mieszkanie, a ja wraz z bliźniaczkami udałem się do salonu. Mam wrażenie, że one od początku wiedziały co chcą robić, ponieważ Chichiro spytałem się mnie czy razem z Nanaką wźciąć pluszaki z mojego pokoju i się pobawić. Oczywiście zgodziłem się. Podoba mi się to. One są wyjątkowo grzeczne i bawią się ze sobą siedząc ze mną w salonie lecz spokojem mogłem cieszyć się tylko przez jakieś dwadzieścia minut. Szybko się nudzą.
-Langa chodźmy na plac zabaw.
- Ja też chcę- powiedziała ciszej Nanaka.
Obie zrobiły te swoje słodkie oczka więc nie mogłem im odmówić. W taki o to sposób skończyłem w pobliskim parku siedząc na ławce i patrząc jak obie dziewczynki się bawią. Teraz się zastanawiam czy nie lepszą opcją było już pójście z Lee. Niestety nie dowiem się tego.
Nagle dwa małe potworki biegną w moją stronę krzycząc moje imię. Jedna z nich trzyma coś w rękach lecz z tej odległości nie jestem w stanie stwierdzić która. Po chwili wiedziałem już, że to Nanaka. Już się boję co znów wymyśliły. Kiedy już były przy mnie zauważyłem małego białego kotka na rękach dziewczynki. Idealnie mieścił się w jej małych dłoniach również pomiałkiwał cicho. Wygląda na bardzo młodego.
- Możemy go wziąć do domu?
- Prosimy!-powiedziały równocześnie.
- Skąd go macie?
Wolę się nsrpiew upewnić czy nie zabrały go komuś czy coś bo po nich można wszystkiego się spodziewać. Próbowały mi wytłumaczyć lecz nie zbyt rozumiem więc zaprowadziły mnie w to miejsce. Było to przy krzakach na drugim końcu placu zabaw. Rozejrzałem się lecz nie widziałem tu żadnego innego kota dopóki nie usłyszałem miałczenia właśnie z krzaków. Spojrzałem na nie i akurat wyszedł wtedy drugi tylko tym razem cały czarny. Chichiro od razu go podniosła. Obawiam się, że matka je porzuciła lub ktoś je tu zostawił. Jestem niemal pewien, że żadna kotka nie trzymałaby swoich dzieci zaraz przy placu zabaw gdzie często jest pełno ludzi. Nie mam serca ich tu zostawić i nawet nie chodzi o błaganie dziewczynek by je zabrać. Od zawsze miękłem przy zwierzętach i nie umiałem być w stosunku do nich obojętny.
- Weźmiemy je.
- Yay!- ucieszyły się obie.
- Musicie iść tylko ze mną do sklepu by kupić im coś do jedzenia.
Zgodziły się więc idziemy do najbliższego sklepu zoologicznego. Na razie kupię im coś do jedzenia, a po resztę rzeczy wyślę później Lee. Nie będzie się przynajmniej nudził. Wiem, że mama Rekiego niezgodzi się ich zabrać do domu bo ma za dużo na głowie i doszło by jej jeszcze zajmowanie się kotami, a do tego bliźniaczki by je zamęczyły. Mi się w sumie przyda towarzystwo. Myślałem nad udaniem się do schroniska po jakiegoś psa lecz ciągle z tym wzlekałem. Wciąż ściska mnie serce na widok tych stworzeń.
Weszliśmy do sklepu zoologicznego lecz zamiast szukać tego co potrzebujemy Chichiro i Nanaka pobiegły oglądać zwierzęta. Zrezygnowany sam rozpocząłem poszukiwania lecz stojąc w odpowiedniej alejce zgłupiałem. Nie wiedziałem, która karmę wybrać. Nie mam pojęcia co jest dobre, ponieważ nie znam tych japońskich marek i niegdy nie miałem kota prócz tego Toma.
- Hej pomóc ci w czymś?
Podeszła do mnie niska blondynka w firmowej koszulce. Nie wygląda na starszą, a bardzie na mój wiek. Zestresowany nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Oh wybacz. Nie wyglądasz na Japończyka. Pomóc ci w czymś?- spytała w języku angielskim.
Zmieszałem się jeszcze bardziej bo nie wiedziałem co odpowiedzieć i w jakim języku lecz w końcu zdecydowałem się na Japoński.
- Karma dla kociąt. Nie wiem, którą wybrać.
- Co powiesz na tą?
Wskazała na jakieś opakowanie. Zaufałem jej i się zgodziłem. Zabrałem opakowanie z półki. Chciałem iść lecz zorienowałem się, że nie mam jak. Nie potrafię trzymając coś poruszać się o kulach. Dziewczyna zabrała mi opakowanie.
- Nie strsuj się tak. Idź po dzieci, a ja to wezmę i skasuje.
Jest na prawdę miła. Poszedłem za jej radą i odnalazłem dziewczynki, które oglądały właśnie zabawki do kotów.
-Możecie wziąć po jedenej.
Chichiro wybrała białą pluszową mysz, a Nanaka złotą rybkę. Z wszystkim udaliśmy się do kasy, gdzie obsłużyła nas ta sama miła blondynka. Podobały jej się nasze znajdy. Po krótkiej rozmowie z nią dziewczynki zabrały rzeczy i wróciliśmy do mojego mieszkania. Obyło się bez zbędnych przygód. Na miejscu nakarmiły stworzenia, a następnie zaczęły się z nimi bawić co wyglądało na prawdę uroczo. Aż zrobiłem im kilka zdjęć. Włączyłem w telewizji jakieś bajki, które leciały w tle gdy ponownie usłyszałem dzwonek. Nie może być to Kiyomi, ponieważ ona jeszcze nie skończyła lekcji. Zmieszany poszedłem do drzwi po czym je otworzyłem lecz gdy zobaczyłem w nich znajomą postać odrazu je zamknąłem lecz osoba po drugiej stronie zablokowała je stopą. Bez problemu nieproszony gość dostał się do środka, a ja spanikowałem.
- Stęskniłem się Evo, a ty się tak niemile ze mną witasz. Zamykając mi drzwi przed nosem.
Chciałem się wycofać lecz się wywróciłem. Widząc jego spojrzenie paraliżuje mnie strach. Nie jestem w stanie nic zrobić. Przed oczami od razu mam to jak mnie dotyka. Zamknął drzwi po czym kucnął przede mną.
- Ignorowałeś mnie. Każdy telefon i każdą wiadomość olewałeś. Nawet nie wiesz jak ranisz moje uczucia spotykając się z tą wywłoką. Marnujesz się przy nim. Ze mną było by ci lepiej.- złapał mnie za brodę i uniusł moją głowę tak bym spojrzał się mu w oczy. Na jego dotyk cały się spiołem, a moje oczy wypełniły łzy- Nie płacz mój ukochany. Przy mnie nic ci nie grozi.
Złączył nasze usta wbrew mojej woli. Nie odwzajemniłem jego pocałunku. Poczułem takie obrzydzenie jakbym miał zaraz zwymiotować. W duchu się tylko modliłem by Lee wrócił już do domu lub ktokolwiek kto mógłby mnie uratować przed nim. Przerwał gdy usłyszał rozmowę dziewczynek.
- Widzę, że bawisz się w niańkę. Znów pasujesz moje plany. Wrócę tu jeszcze. Pamiętaj. Nie pozbędziesz się mnie ani mojej miłości do ciebie.
Złożył jeszcze krótki pocałunek na moich ustach po czym wyszedł. Rozryczałem się na amen. Czułem jak moje ciało drży i coraz ciężej jest mi złapać oddech, serce bije mi jak szalone, a z mych oczy łzy się lały niemal jak z wiadra. Mój wzrok skupił się w jednym nieokreślonym punkcie. Nie jestem nawet w stanie się ruszyć. Nie jestem w stanie określić ile czasu tak trwałem ani co się dokładnie działo. W którymś momencie po prostu zauważyłem bliźniaczki przytulone do mnie. Wtedy trochę się uspokoiłem i zacząłem podnosić. Póściły mnie po czym poszły za mną do salonu, gdzie położyliśmy się na kanapie. Ponownie się do mnie przytuliły.
- Nie płacz Langa.
- Nie płaczę.
- Kłamiesz!
Nie chciałem dalej kontynuować tej rozmowy ani myśleć o ty wszystkim. Z łzami w oczach zacząłem oglądać "króla lwa". Bliźniaczki też wyglądały na zainteresowane bajką lecz w pewnym momencie zasnęły tak samo jak ja i dwie małe znajdy. Wszyscy zmieściliśmy się na kanapie, a w telewizji leciały kolejne bajki
CZYTASZ
Czerwone płatki śniegu 2 | Langa x Reki | Renga| Sk8 The Infinity
FanficDruga część książki "Czerwone płatki śniegu". Czy samobójca po śmierci dostaję drugą szansę? Co się wydaży podczas wymiany? Czy związek dwóch nastolatków przetrwa?