Jedna butelka wina

181 10 2
                                    

Pov. Langa

  Ostatnio zastanawiam się czy nie jest łatwiej po prostu się zabić bo ta druga szansa miała być lepszym życiem, a dużo się  nie różni od tego poprzedniego. Oba są tak samo beznadziejne. Nawet nie umiem ocenić, które jest lepsze. Z każdą chwilą coraz bliżej mi spróbowac odebrać sobie życie zwłaszcza, że jestem dziś sam drugi dzień z rzędu. Somotność sprzyja mój lęk, obrzydzenie do siebie i chęć zakończenia tego wszystkiego.
   Wczoraj nie chciałem znów ściągać tu Miki tylko dlatego, że mój tata pojechał załatwić jakieś sprawy i wróci jutro. Za to blondyn się określił, że dziś ma randkę więc nie pozostało mi nic innego niż wyjście z domu.
    Wygrzebałem się ze swojego legowiska. Przez chwilę wiodłem się bez celu po pokoju, ale w końcu postanowiłem się ubrać. Wybrałem pierwszą lepszą koszulkę, spodnie, a także bieliznę. Jedynym świadomym wyborem jest żółta bluza z zębatkami, która należy do mojego chłopaka. Zgarnąłem do kieszeni znów dzwoniący telefon razem z kluczami po czym opuściłem swój azyl bezpieczeństwa zwany pokojem. Nim jednak całkowicie opuściłem swój dom zabrałem wino z kuchni, które czekało na specjalną okazję taką jak ta. Ruszyłem do wyjścia wołając przy tym psa, którego zamierzam zabrać ze sobą. Przyda mu się porządny spacer bo dawno na żadnym nie był. Poprawka na żadnym ze mną. Ostatnio zabrał go gdzieś Mika na co się zgodziłem. Ubrałem się, a butelkę alkoholu włożyłem do kieszeni w środku kurtki. To był przemyślany zakup.  
     Gdy założyłem już Rock Starowi obrąże i zapiąłem smycz, niepewnie nacisnąłem na klamkę. Nie chciałem od razu wychodzić lecz rozradowany pupil pociągnął mnie za sobą. Z zaskoczenia niemal się nie przewróciłem co mogło skończyć się stratą trunku, a na to bym nie pozwolił. Zamknąłem drzwi na klucz lecz najchętniej bym je otworzył i wrócił do środka chowając się przed całym światem. Jednak będąc samemu boję się, że on tu przyjdzie i boję się samego siebie, a raczej tego co mogę zrobić.
     Ruszyłem dość dobrze znaną mi drogą, a wręcz za bardzo znaną. Trafiłbym tam z zamkniętymi oczyma. Mój krok był dość szybki, a wzrok skierowany w duł by unikać kontaktu wzrokowego z innymi. Czując narastający lęk odwracałem się co jakiś czas upewniając się czy nikt mnie nie śledzi lecz nie widziałem nikogo prócz paru przypadkowych przechodniów. Czuję, że zwariowałem.
     Doszedłem już do takiego momentu, że chciałem zawracać do domu lecz ujrzałem w oddali dom, do którego zmierzam. Walcząc z samym sobą co było ciężką walką dotarłem tam. Stojąc pod drzwiami zadzwoniłem dzwonkie i wyciągnąłem wino z kieszeni. W tym samym momencie ktoś otworzył drzwi.
     - Fredka poszła do "koleżanki"- Luis zrobił te króliczki-  ale jak chcesz to ja się z tobą napije tylko schowaj to bo mój ojciec jest.
     Poczułem się jakby czytał mi w myślach bo tak na prawdę nie wiedziałem, do którego z nich tak na prawdę idę. Wiedziałem tyle, że nie chciałem być sam. Wpuścił mnie razem z psem do środka, a pies Kenny od razu przybiegł wybadać co się dzieje. Rozebrałem się i ruszyłem za chłopakiem do jego pokoju słysząc jak dzwoni mój telefon. Wyciągnąłem go i szybko odebrałem.
     - Jestem u Luisa. Pogadamy jutro lub później. Tak pa też cię kocham.- rozłączyłem się i schowałem urządzenie do kieszeni- Reki kazał cię pozdrowić.
     - Czyli w końcu z nim rozmawiałeś tchórzu- weszliśmy do jego pokoju- daj mi to.
     Prawda jestem tchórzem. Wziął odemnie wino, które w skupieniu zaczął otwierać. Usiadłem na krześle od jego biurka zaczynając się trochę kręcić. Po uśmiechu na twarzy chłopaka wywnioskowałem, że rozbroił to ustrojstwo. Potwierdził to widok pijącego Luisa prostu z butelki, a po paru łykach podał mi ją więc zrobiłem to samo. Oddałem mu ją, a on postawił ja na podłodze, na której  właśnie siedzi.
     - Co cię gryzie? Jestem nie mam pewny, że nie chodziło o picie z moją siostrą. Po alkoholu jesteś bardziej rozgadany wiesz o tym doskonale.
     -  Prawda wiem, ale chciałem po prostu chciałem się napić z kimś.
     -  Zawsze robisz to z tym blądynem.
     -  Nie zawsze bo teraz robię to z tobą- sięgnąłem po butelkę by wypić z niej  trochę zawartości.
     -  Fakt.
     Cały wieczór spędziliśmy na gadaniu o prierdołach i popijaniu nie tylko wina lecz też innych tanich alkoholi, które chłopak miał na stanie. Mówi się, że słowa pijanego to myśli trzeźwego. Coś w tym chyba jest.
     - Wiesz stary kocham cię!
     - To trochę gejowe, a nie zaraz obaj przecież jesteśmy gejami więc to dubble gay.
     Zaśmiałem się z swojego własnego geniuszu, którego nawet nie będę jutro pamiętał. Mój kompan dołączył do mnie przez co razem lerzymy na podłodze niemal nie zwijając się ze śmiechu. Potrzebowaliśmy dłuższej chwili by się uspokoić. Spojrzałem na chłopaka, który wstał i zabiera coś z biurka.
     - Idziesz zajarać?
     -  Yep.
    Niemal od razu wstałem lecz poczułem jak obraz mi wiruje i zataczając się razem z Luisem wyszliśmy. Poprawka wypadismy przez okno w krzaki lecz śmiejąc się przenieśliśmy się do altany w jego ogrodzie. Całkowicie nie przeszkadzał nam panujący wokół mróz wraz ze śniegiem. Nie czułem zimna pomimo braku butów czy innych grubszych ubrań. Impreza skończyła się dla mnie w altanie, gdzie odpadłem zanim zdążyłem zapalić.

              •••

Otworzyłem oczy czując odrazu ten doskonale znany ból głowy. Kac po naszym wczorajszym "winie". Dużo nie pamiętam z tego wieczoru to jest pewne. Obstawiam, że zezgonowałem. Często tak kończę gdy pije z równymi mi zawodnikami czego nie powiem o Rekim bo ten jest w stanie upić się jednym piwem czego nawet byłem raz świadkiem. Wysunąłem rękę pod kołdrę by wyjść z kieszeni spodni telefon bo tam go zazwyczaj trzymam lecz tego się nie spodziewałem. Nie mam spodni. Przecież to nie możliwe. Odkryłem kołdrę. Przeraziło mnie to co zobaczyłem. Jestem nagi, a raczej w samych gaciach. Poczułem jak ktoś obok ciągnie za kołdrę. Spojrzałem na osobę obok jest to Luis lecz moim oczą przykuło uwagę to, że on również jest nagi
  O mój Boże nie wierzę. Przespałem się z swoim przyjacielem i nic z tego nie pamiętam. Prawdopodobnie miałem swój pierwszy raz nie ze swoim chłopakiem mimo bycia w związku. Zadradziłem Rekiego! Zabrałem całą kołdrę i się nią owinąłem. Nie będzie mnie on oglądał na go. O nie! Jeszcze kolejny zboczeńcem się okarze. Spróbowałem obudzić swojego towarzysz co się udało po kilku razach.
    - Boże co chcesz?- wyburczał odwrócony do mnie tyłem.
    - Nie jestem żadnym bogiem! Chyba się przespaliśmy ze sobą!
    - Przecież jestem gejem i nie drzyj tak mordy bo mi łeb wypychanie.
    - Ja też Sherlocku!
     Chłopak odwrócił się do mnie. Analizował obraz przed sobą, a potem spojrzał na siebie. Jego reakcja była najprawdopodobniej niemal jak moja.
     - Langa?! Dlaczego jestem nagi?!
     -  Widzę, że królowie imprezy się obudzili.
   Ujrzeliśmy w drzwiach ojaca Luisa i Kenny, który trzymał dwie butelki wody wraz z lekami. Rzucił nam te rzeczy. Mógłbym nazwać go zbawicielem lecz patrzył na nas z dość poważną miną lecz mimo tego wypiłem niemal całą butelkę wody, a także wziąłem odpowiednią ilość dobrze znanych mi proszków.
    - Widzę, że wam wciąż mało po ostatnich wydarzeń, a zwłaszcza tobie Langa. Pomine fakt, że dopiero co wyszedłeś z szpitala prawdopodobnie znów byś tam zaraz wylądował wraz z Luisem gdybym was nie znalazł.- patrzymy na niego dość niezrozumiale- Zezgonowaliście w altanie ubrani raptem w bluzy. Nie mieliście nawet butów. Byliście jeszcze cali w śniegu. Nawet nie chcę wiedzieć co wy tam robiliście, ale przyniosłem was tu i rozebrałem z ośnieżonych ubrać.
    Wszystko nabiera sensu lecz najbardziej ulżyło mi gdy dowiedziałem się, że się nie przespaliśmy. Czuję się jakby spadł mi kamień z serca lecz nie podoba mi się fatk, że on mnie dotykał. Nie tylko dotykał tylko jeszcze rozbierał.
    - Dobra Langa ogarnij się i odwiąze cię do domu.- opuścił pokój.
    - Widzisz jednak się nie przespaliśmy. Szkoda.
    Nie skomentowałem tego tylko wyszedłem z łóżka owinięty w kołdrę i zgarnąłem swoje ciuch z grzejnika udając się do łazienki. Usłyszałem tylko za sobą krzyk chłopaka mówiący " Kołdrę mogłeś zostawić!". Pierwsze co mnie przywitało w dość małym pomieszczeniu to moje własne odbicie, na co od razu poczułem obrzydzenie. Odwróciłem się tyłem do lustra by mógc się ubrać nie patrząc na siebie. Spojrzałem na jeden ze swoich nadgarstków gdzie znajdują się niemal, że już zagojone rany. Widział je. Wiem to. Jednak wolę o tym nie myśleć. Ubrany wyszedłem. Z satysfakcją rzuciłem w chłopaka, który już zasypiał kołdrą. Obudziłem go na co posłał na mnie wiązkę przekleńst.
    - Spadam. Do kiedyś.
    Poszedłem do salonu gdzie czekał na mnie jego ojciec, a po chwili jechaliśmy już do mojego domu. Kiedy byliśmy na miejscu wraz z psem poszedłem do swojego azylu, a mężczyzna poszedł na skargę do mojego ojca. I tak mi nic nie zrobi wiem to.Jakiś czas później przyszedł do mojego pokoju tak jak się tego spodziewałem. Próbował być poważny lecz nie potrafił.
    - Chcesz zobaczyć jak Luis ciągnie cię za nogę po śniegu wywalając się przy tym?- ryknął śmiechem kończąc zdanie- Lub jak zgonujesz na stole w altance?
    - Mhm wyślij mi.
    Będzie jakaś pamiątka z tego niezapomnianego wieczoru. Wiem jedno na razie kończę z alkoholem tak będzie lepiej dla mnie i za wszystkich, a zwłaszcza dla mojej dumy.
    - Jak zwykle on jest dość sztywny. Był oburzony waszym zachowaniem, a ja powstrzymywałem śmiech.  Mocną głowę masz po mnie bo jakbyś miał po matce to byś skończył jak Reki na twoich urodzinach. Chodziaż wtedy ty skończyłeś dłużej, a raczej cała wasza trójka.
    No tak nasze słynne wyładowanie w klubie striptzowym w strojach policjantów. Muszę przyznać, że to było dobre. Chciałbym wiedzieć czy zrobiliśmy tak jakiś poka, dla kogoś.
   


Czerwone płatki śniegu 2  | Langa x Reki | Renga| Sk8 The InfinityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz