Rozdział 4

1.8K 69 11
                                    

Przekręciłam się na drugi bok, przecierając zmęczone oczy. Jedyne co dawało światło, były to błyskawice, przecinające się na niebie. Zacisnęłam pięści na białej kołdrze. Przymknęłam powieki, licząc, że sen ponownie przyjdzie w miarę szybko. Powrót do Miami odbył się bez żadnych komplikacji, jednak pojawienie się w miejscu, gdzie prawie wszystko się zaczęło, lekko mnie dobijało.

Wracaliśmy do punktu wyjścia.

Trzy dni w obcym miejscu, trochę dało mi do myślenia. Polecieliśmy tam tylko, aby rozprawić się z meksykanami. Samuel popatrzeć, a ja ich zabić. Mimowolnie to zrobiłam, nie zastanawiając się nad swoimi czynami, pociągnęłam za spust, by po chwili usłyszeć huk, a za nim wykrwawiające się ciała, spadające na lodowatą podłogę.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, odgarniając włosy z czoła. Zerknęłam w dół, widząc jedynie krótki top wraz ze spodenkami. Przeniosłam spojrzenie w dal, widząc błyszczący materiał położony na fotelu. Gdy moje stopy dotknęły zimnej podłogi, lekko się wzdrygnęłam. Po chwili moje dłonie dotknęły cienkiego materiału szlafroka. Założyłam go na siebie, czując chłód spowodowany tkaniną.

Ponownie moje oczy dojrzały niezamknięte drzwi. Od powrotu tutaj ich nie zamykał, jakby wiedział, że nie ucieknę. Jeszcze się zdziwi. Podeszłam do nich, powoli je otwierając. Pustki na korytarzu były codziennością. Czułam się jakbym tylko tam mieszkała albo została zamknięta.

Zamknięta, bez możliwości wyjścia.

Skierowałam się w lewą stronę. Podążając za smugą lekkiego światła. Kilkanaście par drzwi, nie różniących się kompletnie niczym. Skrzyżowałam ręce na piersi, czując zimne powietrze, kilka okien zostało otwarte na oścież, jakby dokładnie chciały dodać mroczności temu pomieszczeniu. Nie potrzebowały go, same w sobie takie były.

Zatrzymałam się, słysząc szepty dochodzące z jednego pomieszczenia. Mimowolnie skręciłam w prawo, uchylając niezamknięte drzwi. Moje dłonie dotknęły ściany, zabierając z tamtąd niewielką latarkę. Zapaliłam ją, przez co dała minimalne światło, jednak nawet ono wyszło mi na plus.

Moim oczom ukazała się wielka biblioteka. Kilkadziesiąt, a nawet kilka tysięcy książek poukładanych na półkach. Przesunęłam opuszkami palców po niektórych z nich. Kurz zmieszał się z powietrzem. Przeniosłam światło na niektóre tytuły, większość z nich nie była napisana po angielsku, języki obce mieszały się ze sobą, tworząc spójność.

Przeszłam może z dwa metry, skręcając w stronę półek zaznaczonych literką D. Jeden tytuł przykuł moją uwagę.

Książka pod tytułem ,,Death is waiting for us''

Wyciągnęłam ją z półki, jako jedyna miała inny kolor okładki, wyróżniała się wśród pozostałych. Kiedy miałam ją w dłoniach, skupiłam się na kolorowych karteczkach, przyczepionych do poszczególnych stron. Ponownie światło zawitało na innych egzemplarzach. Kolejny się wyróżniał, pochłonięty kurzem. Jego okładka była bardzo podobna do poprzedniej książki.

,,Devil's soul''

Wycofałam się z alejki, nie chcąc nic strącić. W jednej ręce trzymałam książkę, a w drugiej latarkę.
Przeszłam kilka kolejnych, nie natrafiając na nic ciekawego. Język włoski mieszał się z angielskim.

Lekki wiatr wydobywający się z okna, rozwiewał moje rozpuszczone włosy, przez co musiałam niektóre kosmyki zaczesać za ucho. Usiadłam na parapecie, który był wyłożony czymś miękkim, odłożyłam latarkę obok siebie, gasząc ją. Latarnia umieszczona przy wysokim ogrodzeniu, rozświetlała mi strony książki. Wzięłam pierwszą, otwierając ją na wyznaczonych przez niewielkie karteczki, stronach.

Upozorowana dusza [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz