POV: Madeline
Droga samochodem była długa i męcząca. Prawie przez całą drogę przeglądałam folder pełen informacji o Castillo. Wiedziałam dużo. Nie miał stałego miejsca zamieszkania, nie ma wielu zarejestrowanych działalności, nie udziela się w social mediach, tak jakby nie istniał. Jednak dziś, prawdopodobnie miałam się z nim spotkać. Przyjeżdżając tutaj moje imię automatycznie zmieniło się na Matilde Rossi. Takie typowe, włoskie imię wraz z nazwiskiem.
Otworzyłam kartą, drzwi do pokoju. Świeżość z białymi kolorami była wręcz namacalna. Odłożyłam sportową torbę na bok. Wyjmując z niej najważniejsze rzeczy. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było to wejście do łazienki.
Wchodząc pod prysznic, odkręciłam ciepłą wodę. Stanęłam pod deszczownicą, ogrzewając swoje ciało. Woda spływała po mojej twarzy, włosach, zmywając ze mnie wszystkie niepotrzebne myśli.Ta cała rola Matilde wymagała ode mnie aktorstwa. Musiałam się wczuć w wyznaczoną rolę.
Bo życie nie polegało na posiadaniu dobrych kart, tylko na graniu dobrze, tymi złymi.
Zawinęłam się w biały ręcznik, czesząc włosy przy lustrze, ową czynność przerwało pukanie do drzwi. Wyszłam z łazienki, otwierając drzwi.
- Gotowa? - zapytał, wchodząc do pomieszczenia. Pokręciłam głową, stając przed lustrem.
- Mamy iść do kasyna?
- Ta, ale pamiętaj dzisiaj jesteś Matilde. Piękna, bogata kobieta, szukająca rozrywki i przygód w życiu. Za kilka godzin jedziemy do kasyna. Musisz go uwieść, powalić urokiem osobistym. Drugiego dnia jedziemy do klubu nocnego na obrzeżach miasta, do którego go zaprosisz. Dobrze?
- Domyślam się, że jak wszystko spieprzę to nie będzie odwrotu?
- Nie. - pokręcił głową.
- Coś jeszcze mam wiedzieć? Bo chce się ubrać.
- Po pierwsze przesłałem ci wszystkie informacje na telefon. Gdy je przeczytasz, usuń. Po drugie musisz się znaleźć obok niego, by podpiąć mu lokalizator. To tyle. - powiedział, podchodząc do drzwi, które otworzył i wyszedł przez nie.
Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Teraz sięgały mi nieco poza łopatki. Wsunęłam na siebie
czarną, opinającą moje ciało sukienkę, a do tego dopasowałam kozaki za kolano, z czerwoną podeszwą, na wysokim obcasie. Na dłonie wciągnęłam rękawiczki tego samego koloru, podciągając je aż do łokci. Ostatni raz nałożyłam ostatnie poprawki makijażu. Czarne kreski i mocna, czerwona szminka dopełniały mój outfit.Gdybym była facetem poleciałabym na to.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne na oczy, a pistolet wsunęłam w opaskę na udzie. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze, odgarniając włosy za plecy.
***
Zatrzymałam się przy barze, od razu nawiązując kontakt z barmanem.
- Co dla ciebie?
- Chyba skuszę się na caipirinhę. - odparłam. Przytaknął, zaczynając robić mojego drinka.
Obserwowałam poczynania barmana, jednocześnie co jakiś czas odwracałam wzrok, by przeskanować otoczenie. Było tu na tyle głośno, że nie mogłam się skupić na własnych myślach. Zmarszczyłam czoło, widząc naprzeciwko siebie Williama, który wskazuje głową w bok. Spojrzałam na niego, jak na idiotę po czym biorąc swojego drinka, wstałam podchodząc do niego.
- Zrodzony ze strachu, karmiony śmiercią. Żył po to, aby zabijać. - wyszeptał. - Załóż to. - podał mi do ręki czarną, koronową maseczkę na oczy, którą przyjęłam.
- To go zdezorientuje. - powiedziałam zmieszana.
- I o to chodzi. - uniósł kącik ust, wiążąc mi materiał na włosach. - Zrób to dla niego. - wyszeptał.
- Dobrze. - przymknęłam oczy na sekundę, po czym je otworzyłam.
- Zaraz będzie przerwa, zrób to co musisz, przez niecałe dziesięć minut.
Spojrzałam na blat pokerowy, przy którym siedział Castillo i kilka innych ludzi. Jedni ubrani w drogie garnitury, a drugie w długie, sięgające ziemi sukienki. Widząc jedno wolne miejsce, centralnie naprzeciwko tej osoby, postanowiłam dołączyć. Stukot moich szpilek rozniósł się echem po pomieszczeniu. Siadając na wyznaczonym miejscu, spojrzałam na niego, nakładając na siebie sztuczny uśmiech. Odwzajemnił go.
- Dziesięć minut przerwy. - oznajmił krupier, kiwając głową do nas. Przytaknęłam, zawijając pukiel ciemnych włosów za ucho.
- Co tu robisz, piękna nieznajoma? - wychrypiał, nim zdołałam się skrzywić, nałożyłam na siebie obojętny wyraz twarzy. Tak jak mnie uczył.
- Matilde. - przedstawiłam się. - Szukam przygód. - napiłam się wcześniejszego drinka.
- Myślałem, że takie jak ty, bardziej szukają stabilizacji w życiu. Albo męża z dzieckiem na czele. - zaśmiał się.
- Takie jak ja, czyli? - uniosłam brew.
- Kobiety żyjące na pieniądzach. - wzruszył ramionami.
- Ty również nimi nie gardzisz. - zauważyłam.
- Tak. - zgodził się. - Jednak jesteś tu sama, popijając drinka i rozmawiając ze mną.
- Cóż za za spostrzegawczość. Dokładnie tutaj jestem i nigdzie się nie wybieram. - uniosłam kącik ust.
- Brak kontroli prowadzi na pewną śmierć.
- Tak samo nie ma powodów by bać się trupów, powinno bać się raczej żywych. - wyrecytowałam jego ulubiony cytat.
- Gdzieś to już słyszałem. - zamyślił się.
- Doprawdy? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Napijesz się czegoś? - zmienił temat. Podniosłam caipirinhę do góry, pokazując mu swojego drinka.- Oprócz tego? - zapytał.
- Podziękuje. - ruchem palców zawołał barmana, który w mgnieniu oka, stanął obok nas.
- Co dla państwa?
- Najlepszy drink w karcie, razy dwa. - odparł, skiniem.
Spojrzałam centralnie za niego. Gdzie stał William, popijając drinka i patrząc wprost na nas. Gdy nasze spojrzenia się spotkały pokręcił głową, a następnie wskazał na swój telefon. Kilka sekund później, dźwięk dzwonka mojego telefonu rozniósł się w powietrzu. Odebrałam połączenie od niego, udając zainteresowana.
- Nie pij tego drinka. Zmywamy się stąd i pamiętaj o jednej rzeczy. - powiedział, rozłączając się.
- Obowiązki wzywają. - mruknęłam, chowając telefon do małej kopertówki.
- Spotkamy się jeszcze? - podał mi drinka, którego przyjęłam.
- Z pewnością. Będę jutro w klubie na obrzeżach miasta.
- Tak? - zapytał. - Akurat dobrze się składa, ja również. - uśmiechnął się szeroko. Nawzajem wstaliśmy ze stołu, poprawiając maskę i zdejmując z niej malutki lokalizator, podeszłam do niego. Złączyłam ręce na jego karku, zostawiając mały przedmiot na kołnierzu jego koszuli, po czym ustami musnęłam policzek.
CZYTASZ
Upozorowana dusza [ZAKOŃCZONE]
RomanceCzy (nie)zwykła dziewczyna może obronić diabła? Była naiwnym aniołem, błądzącym w czeluściach jego własnego piekła. W którym pokazał jej czym jest prawdziwa rozkosz. Tamtego wieczoru została porwana, szukała pracy, a znalazła piekło okalane różami...