Rozdział 13

1.1K 50 2
                                    

- Wsiadaj. - otworzył mi drzwi od samochodu. Zmarszczyłam brwi, posłusznie wykonując polecenie. Nim zdołałam się obejrzeć, drzwi od strony kierowcy ponownie się otworzyły. Samuel wsiadał do auta, nie obarczając mnie ani jedynym spojrzeniem.

- Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdy ruszył z posesji. Poprawił ręką już i tak roztrzepane włosy, po czym zmienił bieg, odpowiadając mi:

- Szukam zawodowych kierowców do jednej działalności. - odparł. Przytaknęłam głową, nie komentując jego słów. Czyli jedziemy na wyścigi. Tam gdzie wszystko się zaczęło.

Nim się zreflektowałam, wysiedliśmy z samochodu. Lekki wiatr rozwiał moje włosy, których pasmo założyłam za ucho. Wsunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos, idąc przed siebie. Nic się nie zmieniło, zawsze pozostanie takie samo. Po prawo jacyś ludzie przygotowywali się do wyścigu, a zarazem sprawdzali silniki.

Usiadłam na ławce, a wspomnienia wdarły się do mojego umysłu.

Wyścigi samochodowe nigdy do bezpiecznych zajęć nie należały, w szczególności, kiedy odbywały się nielegalnie oraz według innych zasad, które wyjęte były spod prawa. Dlatego obrzeża miasta były najpewniejszą opcją. Jednak zawsze zastanawiało mnie, z jakiej przyczyny ludzie wraz ze mną w to brnęli. Odpowiedź była prosta.

Adrenalina.

Ona była gorsza od heroiny czy kokainy.
Żaden biały proszek nie mógł wywołać w organizmie takich reakcji, jak ona. Bezsprzecznie uzależniała, bo poczucie zagrożenia wywoływało u nas silną potrzebę emocji, nieprzewidzianych czynów.
Szybka prędkość koiła nasze uszy i mimowolnie wpadaliśmy w stan czystej euforii, a przez nasze ciało przepływało miliony dreszczy, będącym naszym wyzwoleniem. Byliśmy wtedy wzniesieni na wyżyny swoich możliwości, mogąc zrobić praktycznie wszystkie rzeczy, których normalnie byśmy się wspierali.

Czuliśmy się nieprawdopodobnie żywi. To wszystko dawało nam uczucie istnienia, z którego nie chcieliśmy rezygnować.
Adrenalina, niebezpieczeństwo, perspektywa szybkiej śmierci to następny powód, dlaczego ludzie brali w tym udział.    

Przeważnie podstawową zasadą w tym rodzaju wyścigu było to, że ścigano się o samochód wraz z jego pełną zawartością, oprócz oczywiście kierowcy.

- O czym myślisz? - z zamyślenia wyrwał mnie jego głos. Spojrzałam w bok, jednak on patrzył przed siebie.

- O niczym.

- Wyścigi to twoje życie. - mruknął. Zaskoczona znów zwróciłam się w jego stronę, jednak tym razem on zrobił to samo. Uniósł kąciki ust w niewielkim uśmiechu. - Myślisz, że nie wiedziałem? - zapytał, na co westchnęłam, kręcąc głową.

- Nie. - szepnęłam.

- Jeszcze tu wrócimy i pokażesz im jak się ściga. - zaśmiał się. - Ewentualnie, teraz możemy podejść bliżej.

- Mówisz do mnie, jak do dziecka.

- Bo nim jesteś. - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Mam 17 lat. Przypominam Ci. - założyłam ręce na piersi.

- A ja 27. - przewróciłam oczami, zerkając na tor. Jednak w oddali mignęło mi nikłe światło.

- Patrz. - wychyliłam się bardziej, wskazując na jakiego mężczyznę w kapturze, który mierzył bronią w opony najszybszego kierowcy.

- Nie strzeli, jest za bardzo zdesperowany. - powiedział ze spokojem, jakby to była jego rutyna.

Takowe akcje w tutaj były codziennością. Jednak nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Ta gra tutaj, w tych brudnych ścianach, tak naprawdę nie różni się od tej, w której ludzkość gra wszędzie i od zawsze.

Bo zabijanie nie była to odznaka skurwysyńskiego charakteru, jak wcześniej myślałam, a tak mocnego i doszczętnego wyniszczenia, którego nie każdy potrafiłby doświadczyć, a tym bardziej z nim nadal żyć.

Bo Ciemność zawierała najwięcej bólu, sekretów, złamanych ludzi, a także ukrytego piękna. Złamanego piękna. Często ludzie zabijają z zemsty. Zemsta wiąże się z prawami honoru, jest rodzajem wymierzenia sprawiedliwości.

Mając w dłoni przedmiot, który zabijał, wszyscy uważali, że był on tylko niebezpiecznym narzędziem na granicy samoczynnego wybuchu.
Odbierał życia, oddechy, ciepłe ramiona, łzy.
Jedna decyzja, krótka chwila, szybkie pociągnięcie za spust, a byłeś skończony.

Dawała możliwość.

Pozwalała ci zapomnieć.

Pozbyć się strachu, demonów i zniszczonej od piekielnego ognia pustki, gdzie popiół unosił się ku górze, aby potem znów opaść na dno. Był piękny w swojej paskudności.

Rozumiem, że wszyscy ludzie prędzej czy później muszą zginąć i nie pozostaje po nich nic osobistego, może jednak sądzić, że w takim razie wolno zabijać ludzi, których się nienawidzi, bo przecież przyspiesza się tylko nieuchronny koniec, a jednocześnie umila się życie sobie. Każda zbrodnia ma jakiś podstawowy motyw. W momencie śmierci jesteśmy w niebie, a jednocześnie sięgamy dna, to wszystko było tak popieprzone.

Siedem minut wspomnień po śmierci.

Zrodzony w krwi, zaprzysiężony w krwi, wkraczam żywy i wyjdę umarły. Bo śmierć na nas czeka i zabiera wszystkich. Tak właśnie wyglądało piekło. Moje prywatne piekło, w którym zamiast ludzi widziałam rozmyte plamy. Miejsce pełne brudu i krwi. Szaleństwa, którego nie potrafimy zrozumieć. Środek zamętu, który pochłaniał nas coraz bardziej. Chciał nas wykończyć. Wszystkich po kolei. To taki stan, gdy już jest się pewnym, że nie zobaczy się już niczego...

W końcu wszyscy zabijają. Wszyscy umierają. Wszyscy zgniją w piekle. Niewiele nam trzeba było, żeby podpalić piekło i iść dalej w nieznane, znając konsekwencje. To miasto spłonie, spłonie przez nas i tych których mieli nas chronić...

Pomimo tego, że żyliśmy w mieście obłudy, które płonęło od tylu lat, sprowadzając na nas vendettę samego diabła.

Pomimo tego, że znałam jedynie drobny skrawek prawdy,

Pomimo tego, że na swoich rękach nosiliśmy krew.

Pomimo tego wszystkiego dla nas w końcu wyjdzie słońce.

Bo jak po każdej burzy - choć na chwile musiał zapanować spokój. Bo przecież kiedyś będzie dobrze, tylko może nie teraz.

Chcieliśmy doznać imitacji szczęścia, jednak los znów zabawił się naszym kosztem. Może to nasza burzliwa przeszłość odebrała nam siły. Chcieliśmy jedynie szczęścia w życiu, żeby zły los nie powracał do nas ze zdwojoną siłą.

Czy o tak dużo prosiliśmy?

Upozorowana dusza [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz