Epilog

1.5K 55 19
                                    

POV: Madeline

O'Dire siedział pochylony nad karafką bursztynowego płynu, jednak jej nie pił. Patrzył na nią jakby widział w niej siódmy cud świata.

- Samuel, mówię do ciebie. - podeszłam do niego, stając centralnie naprzeciwko, jedyna rzecz, która nas oddzielała było to biurko.

- Zamyśliłem się. - przetarł oczy, patrząc na mnie przekrwionymi oczami. Zacisnął usta w wąską linię, wskazując mi abym podeszła.

- Coś się stało? - spytałam zmartwiona.

- Spakuj się, nie mogę cię tu przetrzymywać bez własnej woli. - wyszeptał. Otworzyłam szerzej oczy, to co mówił było absurdalne. Po dziesięciu miesiącach dopiero to stwierdził?

- Co do cholery... - zaczęłam.

- Dziś kończysz 18 lat, chociaż tego dnia nie chce ci popsuć. Powinnaś wrócić do domu, masz swoje życie, które prawdopodobnie przeze mnie zostało zniszczone. Masz swoje plany na przyszłość, hobby, znajomych, ale mnie w nim nie ma.

Mój dom był tutaj, a przynajmniej tak się czułam. Jednak nie chciałam powiedzieć na głos.

- Ale..

- Nie zaprzeczaj. Dobrze wiesz, że tak jest. - przymknęłam oczy, pozwalając jednej, samotnej łzie popłynąć po moim policzku.

Wyszłam z pomieszczenia, kierując się do sypialni. Założyłam pierwsze ubrania, które rzuciły mi się w oczy. Zarzuciłem torebkę na ramię, tą samą, którą miałam w tamten pamiętny dzień. Włożyłam telefon do tylnej kieszeni jeansów. Ostatni raz patrząc na już nie moje pomieszczenie. Będzie mi go brakować, to wiem napewno. Zeszłam na dół, kierując się do drzwi wejściowych.

- Wsiadaj. - odparł, otwierając mi drzwi od samochodu. Zrobiłam to, co kazał. Siadając z przodu, na miejscu pasażera. Naciskając gaz, wyruszył spod rezydencji. Cała droga minęła nam w ciszy, prawie godzinę później widziałam w oddali swój własny dom.

Jednak nie chciałam wracać, zostawiłam tam cząstkę swojej duszy, której nie pragnęłam oddawać. Bo nie chciałam wcale tam wracać. Przyzwyczaiłam się do jego obecności, do jego czynów.

- Spotkamy się w piekle. - powiedziałam na odchodne, otwierając drzwi samochodu. Bo jak tak wyglądało piekło to chciałabym w nim zostac

- Możliwe, że wcześniej. - mruknął.

Spojrzałam na zegarek w telefonie, widniała na nim godzina 12.35. Godzina w której wszystko się zaczęło, a jednocześnie skończyło. O tej porze przyszłam na rozmowę o pracę, zostałam uprowadzona, zmieniłam swoje życie, wszystko się zmieniło, a teraz o tej godzinie zakończyło.

Byłam wolna, powinnam się cieszyć, jednak na moje twarzy nie było żadnej oznaki szczęścia. Prawda?

                                     
                                     KONIEC

Dziękuje wszystkim, którzy przeczytali ową książkę, za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki czy komentarze.

Prawdopodobnie w następnym miesiącu widzimy się w drugiej części!

Upozorowana dusza [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz