Rozdział 3

258 19 2
                                    


Lorenzo

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Zwlokłem się półprzytomny z wyra i ruszyłem po omacku w stronę łazienki. Dawno się tak nie upiłem. Może jednak przyjazd tutaj nie był najlepszym pomysłem? Zalała mnie bolesna fala wspomnień nad którymi nie mogłem zapanować. Rana po stracie Lu nadal bolała choć minęło już tyle lat. To tu spędziliśmy nasz miesiąc miodowy. Ten czas był najszczęśliwszym okresem w moim życiu. Godzinami wylegiwaliśmy się na plaży, jedliśmy owoce morza, które nawiasem mówiąc były obrzydliwe, a potem kochaliśmy się do utraty tchu. To tu uczyliśmy się serfować i snuliśmy plany na przyszłość. Nadal czułem ten straszliwy ból w klatce piersiowej i gdyby nie przysięga której musiałem dotrzymać nawet za cenę własnego życia już dawno bym się poddał. Odkręciłem kran i obmyłem twarz wodą. Spojrzałem w lustro. Kurwa wyglądałem jak kupa gówna. Musiałem napić się kawy i doprowadzić do kultury, jutro powinienem wrócić do Los Angeles, mieliśmy przecież lecieć na Sycylię na ślub. Nagle stanąłem jak wryty i zacząłem rozglądać się dookoła. Gdzie moja kuchnia? Gdzie ja kurwa jestem? Chuj z kuchnią to nie mój dom. Ja pierdole co tu jest grane? Zacząłem przeczesywać zakamarki pamięci żeby przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego wieczora, ale w głowie miałem całkowitą pustkę. Usiadłem na wielkim łóżku i przeczesałem dłonią włosy. Wypiłem wczoraj butelkę szkockiej, a potem drugą i wziąłem deskę, a potem.... Kurwa, nic czarna dziura. Rozejrzałem się konspiracyjnie po wnętrzu. Było bardzo luksusowe, ale nie było tu żadnych zdjęć czy pamiątek wskazujących kto mógłby być właścicielem domu. Wyszedłem na taras i mnie zatkało. To był jakiś hotel, tylko jak ja się tu znalazłem. Wróciłem do środka w poszukiwaniu telefonu albo przynajmniej jakiś należących do mnie rzeczy. Nic. Wygląda na to że zjawiłem się tu tak jak wyszedłem z domu czyli w kąpielówkach. Moją konsternacje przerwało ciche pukanie, a po chwili do apartamentu weszła kobieta niosąc tace z jedzeniem.

- Dzień dobry, przyniosłam śniadanie. Czy życzy pan sobie coś jeszcze? - zapytała stawiając jedzenie na stole.

- Czyj to apartament? - zapytałem nie siląc się na uprzejmości

- Pana, pobyt jest opłacony do końca tygodnia - odpowiedziała patrząc na mnie jak na wariata

- To ja wynająłem ten apartament?

Przyglądała mi się przez chwilę po czym powiedziała

- Tego nie wiem. Najlepiej zapytać w recepcji. Pójdę już jeśli to wszystko - odpowiedziała zostawiając mnie samego.

Wziąłem z tacy filiżankę i wyszedłem na taras. Kawa to było to czego teraz potrzebowałem najbardziej, no i może fajka, ale tego próżno było tu szukać. Jedzenie które przyniosła dziewczyna z obsługi również wyglądało apetycznie ale niestety na sam jego widok żołądek mi się skręcał, a wypity wczoraj alkohol podchodził do gardła. Wpatrywałem się w plażę. Choć Coconut było dość intymnym miejscem wzdłuż brzegu kręciło się już sporo ludzi. W wodzie było widać już pierwszych amatorów windsurfingu, niestety chyba dopiero stawiali pierwsze kroki bo cały czas lądowali w wodzie. Odstawiłem filiżankę, która brzdęknęła dość mocno o szklany stolik. Wyszedłem z apartamentu, a raczej domku zapamiętując jego numer i udałem się do recepcji.

- Dzień dobry. Chciałbym wiedzieć na czyje nazwisko został wynajęty domek numer 11.30? - zapytałem płynną angielszczyzną

Urocza Tajka zlustrowała mnie wzrokiem od stup po czubek głowy i lekko się zarumieniła kręcąc głową. No tak, było koło południa a ja stałem na środku luksusowego kompleksu hotelowego w samych spodenkach kąpielowych bez koszulki i butów. Poczułem się jeszcze gorzej niż kwadrans temu.

- Przykro mi ale nie mogę udzielić panu tej informacji. Bardzo dbamy o prywatność naszych gości, ale w systemie jest adnotacja że pobyt został opłacony do końca tygodnia - powiedziała po chwili.

Wypuściłem głośno powietrze lekko wkurwiony że niczego się nie dowiem. Postanowiłem jednak spróbować raz jeszcze. Posłałem jej jeden z moich szelmowskich uśmiechów, który jak twierdził mój brat, działał na kobiety tak że majtki im spadały

- A czy nie mogłaby pani przymknąć oka na procedury i powiedzieć mi chociaż czy ta osoba jest jeszcze gościem hotelu?

Kobieta się zarumieniła i wyraźnie zmieszała.

- Przykro mi. Ale mam dla pana kopertę. Nasz gość kazał ją przekazać przystojnemu brunetowi z tatuażem na piersi... - urwała. To chyba pan - wyjęła zza lady kopertę i mi ją wręczyła.

Przyjąłem ją i bez słowa skierowałem się do wyjścia. Nie było sensu już o nic pytać. Ruszyłem wzdłuż plaży w stronę swojego domku po drodze otwierając przesyłkę.


Twoją deskę porwał ocean, niestety mogłam uratować tylko jedno z was.

Przepraszam V



Gapiłem się na kartkę jak ostatni dureń. Co to miało znaczyć? Liczyłem że dowiem się czegoś o osobie z którą najwyraźniej spędziłem noc. Wyglądało na to że była to kobieta i z bardzo zdawkowej informacji znaczyło że wyciągnęła mnie z wody. Doszedłem do siebie i wszedłem do środka. Faktycznie w rogu stała tylko deska Lu co znaczyło że jak pojebany kretyn zwyczajnie się nachlałem, a potem poszedłem serfować. Wziąłem szybki prysznic i zaparzyłem sobie kolejną mocną kawę, by przetrwać ten dzień. Wziąłem do ręki telefon i go włączyłem. Od razu wyskoczyło kilkanaście nieodebranych połączeń i wiadomości od ojca i chłopaków. Nie zdążyłem jeszcze odłożyć aparatu na blat wyspy kuchennej, a zaczął dzwonić. Odebrałem

- Halo

- No kurwa nareszcie - jęknął mój brat. Gdzie ty się do chuja podziewasz? Dzwonie do ciebie od wczoraj. Dlaczego wyłączyłeś telefon? - zadawał miliony pytań a moja głowa coraz mocniej pulsowała.

Cierpienia młodego GangsteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz