Lorenzo
W Neapolu wylądowaliśmy późnym popołudniem. Przez kilkanaście godzin słuchałem narzekania brata na niezbyt komfortowe warunki podróży. No tak w samolotach należących do Locatelli Group personel pokładowy nie rozkładał nóg na skinięcie mojego braciszka. Przysięgam że gdyby nie Ventura zastrzeliłbym kutasa bez mrugnięcia okiem. Po jasną cholerę w ogóle zgodziłem się żeby ten pajac leciał z nami? Dosyć miałem już nerwów przez tych idiotów którzy nie dopilnowali mojej żony, jeszcze musiałem znosić tego durnia. Na lotnisku czekali już dwaj nieudacznicy, których życie wisiało na włosku.
- Dowiedzieliście się czegoś przydatnego? - zapytałem wysiadając na płytę lotniska i licząc na dobre wieści
Carlo otrząchnął i wyprostował się po czym odpowiedział
- Niestety nie szefie. Nikt nie chce nam nic powiedzieć, albo zwyczajnie nic nie wiedzą
- Kurwa! - ryknąłem zaciskając w ręku telefon
- Wyluzuj bracie! Chyba trochę cię ponosi. To przecież tylko dwie laski, nie rozpłynęły się w powietrzu. Znajdziemy je
Zamknąłem oczy odchylając głowę do tyłu i prosząc w myślach Boga by dał mi cierpliwość.
- Będziemy jeździć po mieście i szukać ich w przydrożnych barach? Po jaki chuj w ogóle ciągnąłeś tu swoje dupsko co? Mogłeś zostać w Los Angeles i dalej pieprzyć dupy w klubie! Tylko do tego się nadajesz! Moja żona zniknęła, nie mamy żadnego punku zaczepienia, nie pomyślałeś kretynie że Ortega mógł maczać w tym palce? - warknąłem
- W zasadzie to nie - odpowiedział Cristiano drapiąc się po karku.
- Spokojnie panowie - wtrącił Victor. Gdy wy darliście koty podczas lotu, ja kazałem naszym sprawdzić lotnisko i namierzyć telefon Vivienne. Niestety nie ma nadajnika i nigdzie się logował.
- Czyli chuj wiemy! Kurwa jak tylko dorwę tą nieodpowiedzialną kobietę w swoje ręce to może być pewna że długo nie usiądzie na tyłku- Spokojnie przyjacielu. Twoja żona jest sprytna ale nie tak bardzo jakby chciała, a jej przyjaciółka jest sławną modelką więc skupiłem się na niej. Patrz - wyszczerzył się pokazując mi swój telefon.
Spojrzałem na ekran i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Vivienne i Ksenia stały przytulone do tego pajaca który był jej ochroniarzem i całowały go w policzki, a kutas je obejmował. Krew we mnie zawrzała.
- Utnę łapy temu pieprzonemu gnojkowi! - ryknąłem- No stary rozumiem cię. Twoja żona to niezła dupa! - zaśmiał się mój brat zabierając aparat z moich rąk. Ale się wystroiła, sam bym ją chętnie przeleciał - zagwizdał. My się tu martwimy a ona baluje w najlepsze.
Nie wytrzymałem. Odwróciłem się i wymierzyłem mu cios w szczękę tak silny że upadł na ziemię. Złapałem go za szmaty i zacząłem nim potrząsać dokładając kolejne ciosy.
- Pojebało cię? Złamałeś mi nos ty chuju - ryknął łapiąc się za krwawiące miejsce
- Jeszcze jedno słowo i cię zabije! To moja żona a nie jakaś dziwka z klubu!
- Uspokójcie się! Nie czas na bójki! - warknął Victor odciągając mnie od Cristiano. Dziewczyny są na Ibizie w Beach Clubie.
- Jemu to powiedz! Całkiem go pojebało!
Machnąłem ręką na wstającego z ziemi brata i zwróciłem się do Ventury.
- To po chuj tu stoimy? Mogliśmy od razu tam lecieć!
- Informację dostałem gdy podchodziliśmy do lądowania, zresztą i tak musimy zatankować. Za dwadzieścia minut wystartujemy, w tym czasie wypijemy po drinku, opatrzymy nos twojego brata i zadzwonisz do De Rivy. To jego klub i jego wyspa. Dowiemy się wszystkiego zanim dolecimy. Musisz podejść do sprawy spokojnie, bo jeśli będziesz nadal tak szalał to twoja żonka znowu nam spierdoli chuj wie dokąd.
Victor miał rację. Nie panowałem nad sobą. Nie wiem co się ze mną działo ale niewiedza dotycząca miejsca pobytu Vivienne doprowadzała mnie do szału. Wcześniej nie interesowało mnie co się z nią dzieje, miałem spokojną głowę, a teraz? Na myśl że jakiś facet choćby na nią patrzy na tej pieprzonej wyspie doprowadzała mnie do szału. I skąd ona wzięła tą kieckę? Ta szmatka ledwie zasłaniała jej pośladki. Od kiedy robią sukienki z chusteczek do nosa?
Zapakowaliśmy tyłki z powrotem do samolotu i ze szklaneczką rudej wykręciłem numer De Rivy. Choć łączyły nas interesy, Santiago był człowiekiem któremu nie można było ufać w stu procentach. Był narwany, nieustępliwy i nie liczył się z nikim. Lubił kasę, choć z jego pozycją nie narzekał na jej brak. Nie byłem pewien jego lojalności, ale kurwa nie miałem wyjścia. Po trzecim sygnale usłyszałem ten specyficzny zarozumiały ton.
- Locatelli, co za niespodzianka. Czemu zawdzięczam przyjemność? - zapytał
![](https://img.wattpad.com/cover/285110362-288-k873516.jpg)
CZYTASZ
Cierpienia młodego Gangstera
Roman d'amourMoje życie wyglądało, jakbym żył w dwóch różnych światach, posiadał dwie osobowości. Miałem zostać Donem i rządzić tym całym syfem, którego byłem częścią. Mafijne porachunki, walka o władzę, morderstwa, handel bronią i narkotykami. Tak wyglądało moj...