Rozdział 7

218 12 0
                                    


Lorenzo

Minęły ponad dwa tygodnie od czasu moich zaręczyn. Nie kontaktowałem się przez ten czas z narzeczoną ani nie uczestniczyłem w żadnych przygotowaniach do ślubu, który miał odbyć się w pieprzonej fortecy mojego ojca. Zajmowałem się każdą powierzoną przez starego sprawą bez zadawania pytań i kręcenia nosem, a w wolnych chwilach szukaniem moich teściów i syna. Początkowo nie ufałem Cristiano i nie chciałem wtajemniczać go w całą sprawę, ale Victor przekonał mnie że sami nie damy rady. Byłem mile zaskoczony gdy brat podszedł do sprawy poważnie i okazał się dużym wsparciem. Wciąż jednak mimo usilnych starań i uruchomieniu kontaktów niemal w każdym zakątku świata nie mogliśmy niczego znaleźć, dodatkowo meksykanie nadal bruździli nam w interesach. W akcie desperacji próbowałem przekonać ojca że wezmę ten przeklęty ślub i podporządkuję się jego woli, byle tylko zwrócił mi syna, ale za każdym razem słyszałem że gdy będzie już po wszystkim wrócą do swojego starego życia, ale już zawsze będzie miał ich na oku. Powiedział także że jeśli będę dalej kombinował zabije rodziców Lu, a dziecko umieści w miejscu gdzie zrobią z niego bezwzględną maszynę do zabijania i przyszłego Dona naszej rodziny. Tego obawiałem się najbardziej. Wiedziałem że ten chory skurwiel jest zdolny do wszystkiego nawet by zniszczyć życie niewinnemu dziecku byle osiągną swój cel. Czułem jak wściekłość i bezradność rozsadzają mnie od środka. Miałem ochotę zalać się w trupa i zapomnieć o tym całym gównie w którym tkwiłem niemal po szyję. Porzuciłem tę myśl i chwyciłem z szuflady kluczyki. Zjechałem do garażu i wsiadłem na jeden z motorów zaparkowanych tu od kilku dobrych lat. Kupiłem je na prośbę Lu, oczywiście jej był czerwony. Obydwoje uwielbialiśmy sport i adrenalinę. Gdy tylko miałem wolną chwilę wsiadaliśmy na nasze potwory i pędziliśmy do Vegas, by wspominać miejsce w którym się pobraliśmy. Droga zwykle zajmowała nam około trzech godzin, ale zdążało się że zatrzymywaliśmy się w przydrożnych hotelach by pieprzyć się do nieprzytomności i nie docieraliśmy do celu. Wsunąłem na głowę kask i ruszyłem z piskiem przed siebie, a żółte Kawasaki H2R zaryczało przeciągle. Musiałem dać upust emocjom, rozładować adrenalinę i wtedy przed oczami stanęła mi Vivienne. Zatrzymałem się gwałtownie robiąc przy tym niemałe zamieszanie na drodze. Kierowcy zaczęli trąbić i przeklinać w moją stronę, ale ignorowałem to. Zdjąłem kask i prawie roztrzaskałem go o asfalt. Kurwa! Dlaczego tak kobieta zaprzątała moją głowę? Odkąd zobaczyłem ją na tej cholernej Sycylii nie mogłem przestać o niej myśleć, a jej widok na naszych zaręczynach niemal zwalił mnie z nóg. Wyglądała jak bogini w tej zielonej sukni z odkrytymi plecami. Gdy ściskałem ją w tali przyjmując gratulacje miałem ochotę posłać wszystkich do diabła i zasmakować jej słodkich ust. Gdy w tańcu położyła głowę na moim ramieniu z trudem powstrzymywałem się by nie zatopić twarzy w jej pięknych czarnych włosach. Nie mogłem wydusić z siebie słowa, milczałem jak kretyn wdychając słodki zapach jej perfum. Do dziś go czuję gdy tylko o niej pomyślę. Patrzyła na mnie tymi wielkimi zielonymi oczami tak intensywnie że po moim ciele rozchodziło się przyjemne mrowienie. Dużym zaskoczeniem były dla mnie słowa Ferettiego gdy składał nam gratulacje. Powiedział bym docenił to co możemy stworzyć. Mój stary twierdził że Antonio sprzedał córkę w zamian za rozejm, że był takim samym skurwielem jak wszyscy w mafijnych kręgach. Jednak zobaczyłem w tym człowieku coś czego nie dostrzegałem we własnym ojcu, szczerość. Miałem ochotę dać sobie w ryj gdy zobaczyłem jej minę podczas naszej rozmowy w gabinecie. Wyglądała na zaskoczoną i zawiedzioną, ale wolałem wszystko ustalić z góry. Nie chciałem jej skrzywdzić, musiała wiedzieć że ja po prostu nie zamierzam angażować się w to małżeństwo. Podniosłem kask na którym widniały mocne rysy od uderzenia, wsunąłem go na głowę i ruszyłem do klubu. Musiałem spotkać się z chłopakami i dowiedzieć czy ustalili miejsce pobytu mojego syna. Zaparkowałem na tyłach i udałem się do swojego gabinetu, który teraz często zajmował Cristiano. Heven nie był jakimś tam burdelem. Był jednym z najlepszy klubów w mieście. Nie było tu dziwek wyginających się na rurach i wyciągających kasę od napalonych skurwieli. Była to luksusowa dyskoteka dla elity Los Angeles. Za barem stali najlepsi barmani z całego kraju, a kelnerki były piękne i eleganckie. Na pierwszym piętrze znajdowało się kasyno do którego mieli wstęp tylko goście z kartami vip. Wejścia pilnowała ochrona, a całe pomieszczenie było dźwiękoszczelne. Na tyłach znajdowała się sala z panoramiczną ścianą z której było widać cały klub. Często przyjmowałem tu partnerów biznesowych z półświatka. Załatwialiśmy tu interesy które nie wymagały obecności mojego ojca. Nie tolerowałem półnagich panienek przy interesach. Gdy któryś z gości miał ochotę na damskie towarzystwo limuzyna zawoziła go do innego klubu gdzie pracujące dziewczyny sprzedawały swoje ciało. Żadna z nich nie robiła tego z przymusu, tego pilnował Victor. Podejmując pracę były informowane czym będą się zajmować i jasno określały co są w stanie robić a czego absolutnie sobie nie życzą. Klienci byli różni, jedni lubili ostry seks, inni po prostu chcieli zwyczajnie poruchach bo żony im odmawiały. Dobieraliśmy dziewczyny według ich upodobań. Zawsze miały ochronę i nigdy nie zdążyło się by któraś narzekała. Nie były zwykłymi dziwkami, bardziej ekskluzywnymi dziewczynami do towarzystwa co sprawiało że klienci zostawiali w naszych klubach horrendalne sumy. Dawniej dzieliłem swój czas pomiędzy biuro a ten klub. Za ukrytymi drzwiami bok gabinetu znajdowała się moja prywatna sypialnia i łazienka. Korzystałem z nich gdy musiałem ogarnąć się po jakiejś akcji na mieście, zmyć z siebie krew i zmienić ubranie przed powrotem do domu. Tak jak się spodziewałem chłopaki siedzieli pogrążeni w papierkowej robocie. Nalałem sobie drinka i rozsiadłem się na kanapie.

- Dowiedzieliście się czegoś? Mamy jakiś trop? - zapytałem z nadzieją w głosie

Pierwszy odezwał się Victor lecz po jego minie widziałem że nie ma dobrych wieści

Cierpienia młodego GangsteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz