Vivienne
Po powrocie do apartamentu od razu zrzuciłam szpilki i pobiegłam do swojej sypialni. Z dna garderoby wyjęłam walizkę w której miałam ukryte swoje zabawki przywiezione z Neapolu. Odnalazłam laptopa i uaktywniając specjalny program uzyskałam dostęp do zamontowanych kamer i podsłuchów w rezydencji Locatellich.
Teraz będę cię miała na oku skurwielu
Mimo iż ten wieczór był jednym z najbardziej popieprzonych w moim życiu, byłam zadowolona. Uświadomił mi że stary Locatelli kontakty ze swoimi synami ma raczej napięte. Trochę mi ulżyło, bo oznaczało to że Enzo nie jest tak pojebanym skurwielem jak jego stary. Nie żeby jakoś szczególnie zyskał w moich oczach, bo przecież nadal był pieprzonym bigamistą i synem mordercy ale to zawsze coś. Musiałam jednak doprowadzić do końca to co zaczęłam. Od tak wielu lat żyłam nadzieją że pewnego dnia pomszczę matkę i przywrócę uśmiech na twarzy ojca. Nie liczyło się dla mnie w zasadzie już nic innego i nie mogłam pozwolić by to się zmieniło przez faceta. Nigdy nie narzekałam, mój ojciec bardzo mnie kochał i zawsze starał się by moje życie było szczęśliwe. Mimo własnego bólu robił wszystko by złagodzić mój. Nie raz widziałam jak zamyka się w gabinecie ze szklaneczką whiskey i płacze nad zdjęciem kobiety którą odebrał mu ten stary skurwiel. To wtedy postanowiłam że Gustavo Locatelli kiedyś zapłaci za to co nam zrobił. Nigdy nie myślałam nad tym dlaczego tamtego dnia ludzie Locatellich wpadli do naszego domu. To było dziwne i nikt się tego nie spodziewał. Po tym zajściu papa wzmocnił ochronę i kazał wybudować schron. Dostać się do niego można było jedynie z gabinetu i wiedzieli o nim tylko on i ja. Jednak do tej pory nigdy nie był potrzebny, ale gdyby był tam wtedy... Potrząsnęłam głową odpędzając bolesne wspomnienia. Zrzuciłam poplamioną sukienkę i udałam się pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie krew tego nieszczęśnika który zapewne wyzionął już ducha. Odkręciłam kurki, a z deszczownicy zaczęła lecieć gorąca woda przyjemnie spływając po moim ciele. Wycisnęłam na dłonie sporą ilość cytrusowego żelu i zaczęłam starannie wmasowywać go w każdą część ciała. Włosy umyłam szamponem i ze wzrokiem utkwionym w podłogę patrzyłam jak piana wymieszana z resztkami krwi spływa by następnie zniknąć nie pozostawiając po sobie śladu. Nie raz zmywałam ze swojego ciała krew i nigdy nie robiło to na mnie szczególnego wrażenia. Żyjąc w mafii człowiek po pewnym czasie otacza się skorupą zobojętnienia by nie zwariować. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu który dzwonił już od dłuższej chwili, a który zawzięcie ignorowałam. Dość miałam atrakcji jak na jeden wieczór. Zakręciłam wodę i otulając się jedynie miękkim szlafrokiem podeszłam do brzęczącego ustrojstwa. Na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer, postanowiłam więc odebrać
- Vivienne Fer... Locatelli słucham? - poprawiłam się szybkoPo drugiej stronie usłyszałam głos Victora.
- Spakuj kilka najpotrzebniejszych rzeczy i przygotuj się. Twoja ochrona odwiezie cię na lotnisko skąd polecisz na kilka dni do Rzymu do wuja Maxa
Normalnie się we mnie zagotowało. Nie lubiłam tego dupka, a jeszcze bardziej nie lubiłam tonu jakim zwracał się do mnie w tej chwili.
- Nigdzie nie lecę! Nie masz prawa mówić mi co mam robić! Rano przylatuje moja przyjaciółka. Pamiętasz ją? Urocza Rosjanka na widok której leci ci ślinka - zakpiłam wkurzona jego tonem pana i władcy.
Za kogo on się miał?- Vivienne to nie są żarty! Nie mam czasu droczyć się z tobą. Uprzejmości wymienimy innym razem. Kilka najbliższych dni będzie ciężkie. Szykuje się wojna, która różnie może się skończyć. Jesteś chyba na tyle rozsądna że nie musze ci tłumaczyć że nie jesteś w tej chwili tutaj bezpieczna, a twoja przyjaciółka również może ucierpieć. Chcesz ryzykować?
Słuchałam wypowiadanych przez niego słów i musiałam z żalem przyznać mu rację. Jeżeli rodzina Locatelli zamierzała raz na zawsze rozprawić się z kartelem Ortegi na ulicach Los Angeles zrobi się naprawdę gorąco. To oznaczało że jako słabe kobiety najprawdopodobniej zostaniemy zamknięte w apartamencie i otoczone armią ochrony która nie pozwoli nam wytknąć nosa poza jego mury.
CZYTASZ
Cierpienia młodego Gangstera
RomanceMoje życie wyglądało, jakbym żył w dwóch różnych światach, posiadał dwie osobowości. Miałem zostać Donem i rządzić tym całym syfem, którego byłem częścią. Mafijne porachunki, walka o władzę, morderstwa, handel bronią i narkotykami. Tak wyglądało moj...