Vivienne
To już dziś miałam oficjalnie zostać narzeczoną Lorenza Locatelli, a za miesiąc stać się jego żoną. Wbrew temu co powtarzałam ojcu cholernie się bałam. Każdą wolną chwilę jaką tylko miałam poświęcałam na gromadzenie informacji o moim przyszłym mężu. Wchodziłam w paszczę lwa, musiałam więc być dobrze przygotowana. Wiedziałam o nim już praktycznie wszystko. Wiek, waga, wzrost, co jada na śniadanie, czym zajmuje się w organizacji ojca i poza nią, że woli koszulkę i jeansy od luksusowych garniturów, a zamiast drogich restauracji budkę z burgerami przy plaży niedaleko swojego apartamentu. Każda kolejna informacja utwierdzała mnie w przekonaniu że gdyby nie nazywał się Locatelli mógłby być całkiem fajnym facetem. Stop! Nie mogłam myśleć o nim jak o przyszłym mężu, miał być tylko środkiem do celu, to ja mam rozkochać go w sobie a nie na odwrót. Cholera, ale te dołeczki w policzkach. Zamknęłam laptopa i udałem się do ogrodu w poszukiwaniu ojca. Siedział jak zwykle z gazetą w ręku popijając kawę. Usiadłam obok bez słowa i nalałam czarnego płynu do filiżanki rozkoszując się jego aromatem. Ojciec odłożył gazetę i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem
- Co się dzieje Vi? Jeśli masz wątpliwości... - przerwałam mu gestem ręki
- Nie mam papo. Po prostu jest mi smutno że nie długo będę musiała zostawić cię samego - skłamałam choć nie do końca.
Wizja zamieszkania w Los Angeles trochę mnie przerażała. Od urodzenia mieszkałam w Neapolu. Często podróżowałam z ojcem w interesach po świecie jednak to Włochy były moim domem.
- Jeśli chcesz wszystko odwołam, jeszcze dziś zadzwonię do Gustavo i powiem że się rozmyśliłem - powiedział papa łapiąc za moją dłoń i posyłając mi uśmiech
- Nie papo, dam radę. Nie pozwolę żebyś się poniżał przed tym człowiekiem, po prostu będę strasznie tęsknić
- Kochanie mam gdzieś starego Locatelli, ty jesteś najważniejsza. Jedno twoje słowo, a odwołam wszystko i niech się dzieje co chce - powiedział
Wiedziałam że papa zrobiłby to gdybym tylko o to poprosiła, ale przecież sama go do tego namawiałam. Po powrocie z Sycylii zadręczałam go każdego dnia wymieniając korzyści jakie przyniesie nam to małżeństwo, więc nie mogłam się teraz wycofać. Miałam zostać żoną Enzo tylko przez jakiś czas. Nie było miedzy nami żadnego uczucia. Fakt że był cholernie przystojny a moje zdradzieckie ciało w jego obecności szalało nie miał żadnego znaczenia, nigdy nie obdarzyłabym uczuciem syna mordercy mojej matki.
- Po prostu się denerwuję. W naszym domu zaroi się dzisiaj od nie do końca przychylnych nam osób to wszystko - znów kłamałam
Papa tylko pokręcił głową i chyba chciał coś jeszcze powiedzieć ale przerwał nam człowiek z ochrony informując że przyjechała Ksenia wraz z ojcem i bratem. Udaliśmy się do salonu by powitać gości. Michalił Iwanienko choć był w wieku mojego papy nadal był przystojnym i bardzo eleganckim mężczyzną.
- Witaj Vivienne - powiedział po czym ucałował mnie w oba policzki. Cieszę się że twój ojciec w końcu przestał być egoistycznym dupkiem i odda cię temu włoskiemu szczęściarzowi, choć nie ukrywam że wolałbym żebyś to moją synową zostałaUśmiechnęłam się po czym zatonęłam w uścisku porwana przez Ivana.
- No ślicznotko po cichu liczyłem że to ja dostąpię zaszczytu pojęcia cię za żonę, ale nic straconego, możesz szybko zostać wdową - zaśmiał się unosząc mnie jakbym nic nie ważyła
Wszyscy wybuchli śmiechem, a wtedy Ksenia odsunęła ode mnie brata i wpadłyśmy sobie w ramiona
- Tak tęskniłam! Choć, poplotkujemy i pomogę ci się przygotować na wieczór - powiedziała po czym pociągnęła mnie do mojej sypialni nie zważając na stojących mężczyzn.
Gdy zamknęły się za nami drzwi mojej sypialni obydwie padłyśmy na łózko. Ksenia była dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam, a jej brat, no cóż, nigdy nie ukrywał zainteresowania moją osobą. Papa kilka razy wspominał mi że Michaił podejmował z nim temat mojego zamążpójścia ale Ivana traktowałam jak brata nie widziałam w nim mężczyzny.
- Jesteś gotowa na to co się dzisiaj wydarzy - zapytała Ksenia wyciągając ukrytą w szafce nocnej butelkę proscco
- Myślę że tak - powiedziałam niepewnie.
Im bliżej było tych cholernych zaręczyn tym większe ogarniały mnie wątpliwości. Nie bałam się że ktoś odkryje moje prawdziwe intencje, z tym na pewno sobie poradzę, chodziło bardziej o bliskość Enzo. Od naszego spotkania w Tajlandii nie mogłam wyrzucić go z głowy. Za miesiąc miałam zostać jego żoną i spędzać z nim każdą chwilę. Byłam kobietą, a on cholernie seksownym, zdrowym mężczyzną. To że będziemy ze sobą sypiać było pewne i tego obawiałam się najbardziej. Nie byłam dziewicą. Na studiach spotykałam się z pewnym chłopakiem i wydawało mi się że to miłość. Był kapitanatem drużyny sportowej, największym ciachem w szkole i jak się później okazało również największym dupkiem. Spotykaliśmy się kilka miesięcy i było naprawdę cudownie, ale klapki spadły mi z oczu gdy wróciłam do kampusu po przerwie świątecznej, a ten dupek nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Długo wypłakiwałam się w rękaw mojej współlokatorki która wiele razy mnie przed nim ostrzegała, ale ja nie słuchałam. Wtedy uknułyśmy plan zemsty. Poprosiłam moich ochroniarzy którzy byli jak moje cienie by zdobyli dla mnie silny środek usypiający i na jednej z imprez po wygranym meczu naszej drużyny wcieliłyśmy swój plan w życie. Uśpiłyśmy go, a potem z pomocą Pabla i Diega narobiłyśmy krępujących fotek. Następnego dnia rozwiesiłyśmy w całym kampusie zdjęcia na których kapitan drużyny i największe ciacho w szkole zabawia się z dwoma facetami. Jego reputacja legła w gruzach. Oczywiście zadbałam o to by wiedział że to moja sprawka. Krótko po tym zmienił uczelnie i nie widziałam go nigdy więcej. To nie posklejało mojego roztrzaskanego serca, ale uświadomiło mi że jestem silna i nie pozwolę by ktoś bezkarnie deptał moją dumę.
CZYTASZ
Cierpienia młodego Gangstera
RomansaMoje życie wyglądało, jakbym żył w dwóch różnych światach, posiadał dwie osobowości. Miałem zostać Donem i rządzić tym całym syfem, którego byłem częścią. Mafijne porachunki, walka o władzę, morderstwa, handel bronią i narkotykami. Tak wyglądało moj...