New friends.?

901 64 117
                                    

(POV GEORGE)

Wychodząc, zauważyłem wywieszoną tablicę z rozkładem sal. Szybko zrobiłem zdjęcie, orientując się, gdzie znajduje się klasa, w której miałem mieć pierwszą lekcję oraz biblioteka.

Skierowałem się w stronę schodów, wchodząc na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się księgarnia. Zacząłem rozglądać się po korytarzu, szukając znajomego napisu na drzwiach. Musiało to wyglądać niemniej głupio, ponieważ czułem na sobie wzrok grona ludzi.

Po niedługim czasie zobaczyłem znajomy napis i wszedłem do pomieszczenia.

-

Oczom bruneta ukazało się średniej wielkości pomieszczenie o malachitowych ścianach. Ciemne meble idealnie wpasowywały się w klimat tego miejsca. Ogromna pojedyncza lampa, z której zwisał zadbany bluszcz, intrygował chłopaka. Przy oknach znajdowało się parę okrągłych stołów, pod którymi stały ciemnozielone taborety.

-

Rozglądając się po pomieszczeniu, zauważyłem kobietę około 40-stki, do której podszedłem, zwracając uwagę na przyczepioną do jej koszuli plakietkę.

-Dzień dobry. Jestem George Davidson. Przyszedłem odebrać książki. - powiedziałem a bibliotekarka spoglądając na mnie podejrzliwie wpisała coś na komputerze.

-klasa 3b? - zapytała po chwili.

-Właściwie to nie wiem, do jakiej klasy jestem przydzielony. - odpowiedziałem, krępując się lekko, wiedząc jak głupio to zabrzmiało.

-Oh, rozumiem. W jakiej sali masz teraz lekcje? - zapytała przerywając niezręczną ciszę.

-28.

Kobieta sprawdziła coś na komputerze, przybliżając się do ekranu i poprawiając okulary.

-Tak, 3b. To świetna klasa, bardzo dobrze trafiłeś. - odezwała się, podając mi przy tym nowe podręczniki i odeszła na zaplecze.

Zacząłem pakować książki do plecaka, czując się obserwowany. Z przyzwyczajenia odwróciłem głowę, spoglądając do góry. 

-

Obok bruneta stanął chłopak o kasztanowych włosach. Był dosyć wysoki, coś około metra osiemdziesięciu. Mężczyźni od razu złapali kontakt wzrokowy. Szatyn miał piękne, głębokie, szare oczy oraz bladą, nieskazitelną cerę. Piegi, które miał na nosie dodawały mu niemałego uroku.

Ubrany był w krwistoczerwony oversize sweter i czarne, najzwyklejsze dresy.

Chłopcy patrzyli na siebie, przez nieokreślony lecz krótki czas, ponieważ brunet wrócił do pakowania podręczników. Zwrócił, jednak uwagę na książkę, którą trzymał wyższy.

-Lost world? Świetna książka. - powiedziałem, wskazując palcem na trzymany przez chłopaka przedmiot.

-Czytałeś? - powiedział jakby lekko zszokowany.

-Druga część najlepsza. - odpowiedziałem, dając do zrozumienia chłopakowi, że przeczytałem wspomnianą powieść.

-Też tak uważam. -  wyraził swoje zdanie najprawdopodobniej do samego siebie pod nosem, ponieważ to zdanie zostało wypowiedziane dosyć cicho.

My drug? His smile. [PL, DNF] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz