Respect To Sapnap

777 64 73
                                    

Następnego dnia wraz z Karlem, postanowiliśmy, że zrobimy niespodziankę mojej siostrze. Jacobs był bardzo wyrozumiały i nawet sam zachęcał mnie, aby spotkać się z Lily przed szkołą.

Napisałem jej krótką wiadomość i wyszliśmy.

Stałem przed podstawówką wypatrując znajomej twarzy. Minął jeden dzień, od kiedy nie widzę się z siostrą, lecz już się za nią stęskniłem.

Tak naprawdę, doceniamy najbardziej coś, wtedy gdy to stracimy.

Wśród tych wszystkich małych kurdupli, w końcu ujrzałem blondynkę. Ucieszyłem się na jej widok niezmiernie, dopóki nie zobaczyłem, że nie idzie sama.

Ojciec.

Szedł z nią. Już wiedziałem o co chodzi. To nie ona odczytała wiadomość.

Mężczyzna patrzył na mnie wzrokiem pełnym wyrzutu i złości.

Gotowało się we mnie widząc go. Obok mnie stał Karl, który zareagował dosyć podobnie.

Lily chciała się wyrwać i do mnie podbiec, lecz nie mogła. Przy każdej próbie była zatrzymana. W końcu wybuchłem. Nie mogłem patrzeć na to, jak mój własny ojciec rozwala mi, jak i siostrze życie. Szybkim, poważnym krokiem zacząłem kierować się w ich stronę.

Czułem, że Jacobs także za mną szedł.

Podbiegłem do ojca popychając go mocno, a dziewczyna uciekła w stronę Karla, którego już zdążyła poznać przez sms. Czułem, że mam naprawdę dobrego przyjaciela, który pomoże mojej siostrze w potrzebie - co było dla mnie sprawą pierwszorzędną-.

Zacząłem szarpać się z starszym, który w między czasie, zdążył obalić mnie niezłą liczbą oskarżeń i wyzwisk. Muszę przyznać, że miał naprawdę sporo siły i zacząłem się lekko męczyć.

Czułem na sobie wzrok ludzi, którzy tylko przystawali aby popatrzeć na patologie i nawet nic nie mówili.

Ojciec podłożył mi nogę, przez co upadłem na ziemię. Zamknąłem oczy wiedząc, że nie mam już siły, aby się bronić i za chwilę za to oberwę. Jednak. Przez parę dobrych sekund, nic się nie działo i postanowiłem, że je otworzę.

Mężczyzna, stał w takiej samej pozycji, w jakiej go wcześniej zastałem, lecz przy jego głowie widniał pistolet. Osunąłem się po ziemi do tyłu, wstając.

Trzymający broń, miał na sobie maskę z uśmiechem.

Ludzie wokół nas zaczęli panikować, jedni dzwonić na policję, inni uciekać sprzed budynku. Czułem na sobie wzrok przestępcy, jednak mimowolnie się uśmiechnąłem na myśl o zniknięciu wszystkich problemów.

-Zabij mnie. - powiedziałem donośnie i spokojnie. - Chcę tego. - dodałem, szczerze się uśmiechając.

Usłyszałem strzał. Wydawało się, jakby dobiegł w moją stronę, lecz tak nie było. 

Morderca strzelił w stronę policjantów, by ich odstraszyć, po czym zaczął uciekać.

Mężczyzna upadł. Był w naprawdę wielkim szoku. Mógł umrzeć. Za to Lily do mnie podbiegła, mocno się tuląc. Karl także do nas podszedł i obtoczył jednym, dużym uściskiem.

My drug? His smile. [PL, DNF] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz