Plan

718 63 32
                                    

Wszedłem do pomieszczenia.

Moją uwagę przykuł chłopak siedzący na parapecie. Patrzył się bez wyrazu przez okno, widocznie zamyślony.

-Opowiem ci wszystko z najmniejszymi szczegółami, jeśli potrzebujesz. - oznajmiłem dosyć cicho, zamykając drzwi.

-Czy jestem jakimś waszym planem? Pierwszego dnia się na mnie cały czas patrzyłeś. - mówił będąc w tej samej pozycji.

-Nie. Nie jesteś żadnym planem George.

-To czemu spoglądałeś co chwila na mnie? Chcę znać przyczynę tego.

-Można powiedzieć, że jesteś naprawdę interesującą osobą, a twój charakter mnie zaciekawił. Chciałem cię poznać. - zacząłem się tłumaczyć, nie chciałem przyznać dokładnie, o co mi chodziło.

-Mhm.. kto to Techno i Willbur? - zapytał po chwili.

-Techno to nasz szef. Ogarnia broń, hotel czy bilety jeśli trzeba. Dostajemy od niego dokładny opis osoby która staje się ofiarą. A Willbur... kojarzysz zespół Lovejoy? To ten Will.

Chłopakowi zaświeciły się oczy.

-Co taki piosenkarz, chce od przestępców?

-Alex em.. on właściwie sprzedaje nielegalnie używki. Will kiedyś od niego zamówił i tak wyszło, że się poznaliśmy. Doskonale wie, o naszej działalności i się z nami przyjaźni.

-To wszystko jest.. takie nierealne. - odwrócił się w moją stronę.

-Przepraszam, że cię w to wciągnęliśmy. - podszedłem do parapetu, opierając się o niego.

-Sam się wepchałem. Gdyby nie rodzice..

-Spróbuj o nich nie myśleć tyle. Wiedz że jeśli cokolwiek się stanie, możesz na nas liczyć. Bynajmniej na mnie. - oparłem brodę na jego włosach.

-To ty mnie uratowałeś pod szkołą... prawda? - spytał po chwili.

-Tak.

-Dlaczego?

Na to pytanie sam zacząłem się zastanawiać.

-Jak wspominałem, może i zabijam. Tsa jestem okrutny, wiem. To jednak niewinnym ludziom pomagam, a ty jesteś jedną z takich osób. - zmyśliłem na poczekaniu. Sam nie wiedziałem czemu go uratowałem.

-Dlaczego masz bliznę na ustach.? - spojrzał łagodnie.

-Nie lubię opowiadać o tym. Jest to dla mnie kompromitujące i - przerwano mi.

-ssss okej, rozumiem. - zaczął gładzić ślad, przejeżdżając po nim palcem i spoglądając na moje usta.

Zbliżyłem się dosyć mocno i także patrzyłem na niższego. Jego opanowanie wręcz mnie zirytowało i postanowiłem je zakłócić.

Lekko musnąłem malinowe usta bruneta, który nawet nie zdążył zareagować i popatrzył na mnie pytająco.

-Jeszcze jakieś pytania? - zapytałem, wyszczerzając zęby.

George zaczął się jąkać nie wiedząc co ma powiedzieć, na co mimowolne się zaśmiałem.

-no czekaj wiedziałem, h.. m..

-Coś cię rozproszyło? - tym bardziej nie mogłem utrzymać się w ciszy.

Nastała lekko niezręczna cisza.

-Myślisz, że zarobię na mieszkanie do pełnoletności, aby stąd wyjechać? - spytał nagle po chwili.

-Chcesz wrócić do Londynu? - zdziwiłem się.

My drug? His smile. [PL, DNF] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz