Wreszcie Feliks mógł stabilnie stanąć na nogi, a stan psychiczny też wydawał się w porządku. Relacja z Torysem również miała się lepiej. Nad byłym konfliktem przeszli szybko do porządku dziennego, bez zbędnych słów.
Siedzieli w kuchni po skończonym śniadaniu zastanawiając się nad dalszym krokiem.
-Chyba... muszę przeprosić jeszcze jedną osobę...- stwierdził Feliks, myśląc o Erzavecie, i ich ostatnim spotkaniu. Ciągle go to dręczyło, ale równocześnie za bardzo bał się, by coś z tym faktem zrobić.
-Tak, rozumiem. Ale może najpierw powinieneś wrócić do swojego domu? Nie wyganiam cię, tylko.. no sam wiesz, nie możesz tu wiecznie siedzieć. Może pojedziemy teraz, zobaczymy czy nie było jakiegoś włamania.
-Nie, nie... Znaczy... Tak, ale... sam. Sam sobie poradzę - nerwowo mówił Feliks, zrywając się z krzesła. - Ee... Pojadę pociągiem. Tylko... Musisz mi pożyczyć jakieś inne ubrania.
-Ale... przecież mogę ci pomóc, o co chodzi? Co... co się stało?
-Nic, tylko... Nie ważne. Sam ogarnę dom.
- Feliks, cholera, co się stało w twoim domu? Widzę że coś ukrywasz.
-Ja... Nie chcę żebyś tam jechał... Tam... Tam jest trochę bałagan...
-Widziałem wiele rzeczy. A o tobie i tak już nie można mieć gorszego zdania. - Rzekł Torys, a Feliks nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi, spojrzał nać pytająco. - Chodzi mi o to, że już tyle rzeczy odwaliłeś, tyle głupich i głupszych, że naprawdę nic mnie nie zaskoczy. - Podszedł do Feliksa i kładąc mu dłoń na ramieniu kontynuował: - ale to normalne, popełniać głupstwa. Ufasz mi, czy nie?
-Chy... Tak. Ufam.
-No to jedziemy.
*****
Torys zaparkował auto przed domem Feliksa. Stali chwilę przypatrując się posesji. Śniegu nie było wiele, okna całe, drzwi zamknięte. Wysiedli, a gdy tylko bramka otworzyła się ze skrzypieniem, zza domu wybiegł biały, puchaty pies średniej wielkości.
-Masz psa? - spytał zaskoczony Torys, gdy zwierzę podbiegło do Feliksa i zaszczekało radośnie.
-Nie... Ona się tu włóczy po ulicy, od dwóch lat. Kilka razy ją dokarmiałem. Sąsiedzi w sumie też. To taki jakby nasz wspólny pies. Raz przyjdzie tu, raz tam...
Pogłaskali sukę i weszli do domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz, ale po wejściu do ganku nie dostrzegli śladów włamania. Wyczuć za to można było nieprzyjemny zapach.
Szli niespiesznie, oglądając kolejne pomieszczenia, w których co najwyżej panował lekki bałagan. Torys zamiótł podłogę, podczas gdy Feliks wyciągnął mop i napełnił wiadro od niego wodą.
Stanął w progu, myśląc chwilę. Torys sprzątnął podłogę, na której zostały tylko plamy, widząc, że Feliks nie reaguje, podszedł do niego. Ten trzymał mocno kij mopa i patrzył w wodę.
-Coś się stało?
Feliks drgnął. Podniósł wzrok i patrzył niepewnie.
-Nie nic, tylko... - odpowiedział po chwili. - Z resztą, nie ważne.
-Niech zgadnę. Boisz się sam spać? W tym domu.. - Feliks ponownie opuścił wzrok, skinął lekko głową. - Dobra. To zostanę na noc.
-Co? Ale...
-Pewnie sprzątanie zajmie nam cały dzień. Zmęczony i senny już nie będę się pakował do auta na kilkugodzinną podróż. Przecież to niebezpieczne.
Zapadła cisza, wymienili tylko między sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym Feliks bez słowa przeszedł do mycia podłogi. Otworzył okno, by płytki szybciej wyschły, a następnie obaj posprzątali salon. Reszta domu była tylko trochę zakurzona, więc skończyli szybciej niż się spodziewali, mimo to Torys i tak postanowił zostać na noc.
W domu było diablo zimno, co wpływało raczej negatywnie na atmosferę. Piec na szczęście był sprawny i po dwóch godzinach w niemal wszystkich pomieszczeniach było przyjemnie i obaj mogli zdjąć z siebie kurtki.
Feliks poszedł do swojej sypialni, w której było wysprzątane, przejrzał szafę i przebrał się w swoje ubrania. Torys w międzyczasie przejrzał lodówkę, wyciągając przeterminowane produkty. Przyjrzał się świeżym: mięso w zamrażalniku, kilka jajek... nic ambitnego z tego nie stworzy, ale prosty obiad.. Brakowało tylko ziemniaków. Wyszedł z kuchni, trafiając na Feliksa.
-Masz ziemniaki? - spytał.
-Ta, w piwnicy. - rzekł Feliks biorąc czajnik i podchodząc do kranu. Dopiero po chwili się ogarnął, odstawił czajnik i czym prędzej pobiegł za Torysem. Ten jednak zdążył zejść po schodach i otworzyć drzwi od piwnicy. Stanął na progu, oglądając w nikłym świetle stary materac, gnijące książki, a przede wszystkim łańcuch.
Feliks stanął na górze schodów. Podparł się o ścianę, oddychał głęboko. Nie miał ani ochoty ani sił, by zejść niżej. Obserwował Torysa, który nieśmiało ruszył na przód. Wszedł do pomieszczenia, przyglądając się uważniej wszystkiemu. Dostrzegł pod ścianą mały zielony obiekt. Zbliżywszy się rozpoznał w nim psią, albo kocią miskę. Chwycił ją w dłoń, obracając i odczytując napis. Prędko odłożył przedmiot i wyszedł z piwnicy.
-Co... co tam się stało? - spytał zbliżając się do Feliksa. Ten spojrzał na niego jak zbity pies. Uspokajał się jeszcze przez moment, po czym obaj poszli do kuchni. Po kilku łykach chłodnej wody Feliks postanowił opowiedzieć o wszystkim.

CZYTASZ
APH/Dwoistość
FanfictionTen fanfik został napisany spory czas temu. Mam świadomość, że nie wszystko zostało w nim opisane tak jak powinno i gdy tylko znajdę więcej czasu przysiądę do niego porządnie Znikąd pomocy, za to mnożą się problemy, krzywdy i blizny. Nie mogąc znal...