Rozdział 29

37 5 1
                                    


Następnego dnia Torys jak zawsze wstał wcześnie. Ostrożnie zajrzał do pokoju gościnnego, ale Feliks nadal spał głębokim snem. Nie budził go i udał się do kuchni, gdzie standardowo zrobił śniadanie i kawę.

Jadł kanapkę przeglądając przy okazji wiadomości, a potem szukając informacji jak poradzić sobie w przypadku kilkumiesięcznej głodówki. Znalazł informacje o tak zwanym zespole ponownego odżywienia, który tłumaczył, dlaczego ciało Feliksa odrzuca od siebie jedzenie.

Wkrótce poznał w jaki sposób traktować powinno się osoby cierpiące na refeeding syndrome. W pierwszej kolejności takim osobom należy wyrównać poziom elektrolitów i witamin oraz składników mineralnych. Problem polegał na tym, że nie bardzo mógł Feliksa zabrać do szpitala, ani ze szpitala wynieść potrzebne rzeczy. Myślał chwilę, aż wymyślił. Witaminy dostępne w sklepie i aptece bez recepty pewnie nie są tak dobre jak te, którymi dysponuje szpital, ale lepsze to niż nic. A na pewno wydawało mu się lepsze niż herbata z cukrem, albo sok pomarańczowy.

Torys wstał szybko z krzesła, przejrzał jedną szafkę, potem drugą. Znalazł stary magnez w formie tabletki musującej. Nie był przeterminowany, choć najświeższy też nie. Spróbuje. Jeśli po tym Feliks się nie zrzyga to będzie sposób, by zacząć go naprawiać. Musiał tylko poczekać, aż ten się obudzi.

Zerknął do niego po południu. Uchylił drzwi, które lekko zaskrzypiały, budząc już całkiem wyspanego Feliksa.

-Jak się czujesz? - spytał Torys, wchodząc do pomieszczenia, ze szklanką magnezu.

-Trochę lepiej. - rzekł Feliks. Może czuł się lepiej, ale na pewno nie wyglądał. Nie ruszył się, tylko odwrócił głowę w stronę Torysa. Ten kucał przy łóżku i wyciągnął w jego stronę kubek z piciem. Nie pomógł mu wstać, chciał by Feliks sam spróbował się podnieść, co ten z resztą uczynił. Zajęło mu to kilka sekund, ale finalnie siedział opierając się o ścianę. Wyrównał oddech, po tym niemałym wysiłku i zabrał kubek od Torysa. Przytrzymywał go obiema rękami przyglądając się uważnie.

-Magnez. - wyjaśnił Torys.

-Świetnie, nienawidzę pomarańczy... -skomentował Feliks. Nie czuł zapachu, ale domyślał się po lekko pomarańczowym odcieniu wody.

-Jeśli wolisz łykać tabletki, to..

-Nie, nie. Jest git. - stwierdził Feliks biorąc pierwszy łyk. Nie poczuł się źle od razu, ani po kilku kolejnych, Torys był dobrej myśli.

Przez cztery następne dni zamiast wody Feliks dostawał witaminy, ale też magnez i potas, w formie musujących tabletek, które znienawidził już pierwszego dnia. Przyznał, mimo wszystko, że nieco pomogły. Choć mogła to być zasługa snu i poczucia bezpieczeństwa.. podtrzymywała go na duchu również myśl, że za kilka, może kilkanaście dni będzie mógł zjeść coś normalnego, a powoli zaczynał tęsknić i do pierogów, schabowego czy bigosu... nawet czerstwy chleb z najtańszą konserwą wydawał się jak wykwintne danie.

Po południu piątego dnia Torys przygotował grysik, bardzo rzadki, wręcz pitny. Był jeszcze gorący, więc zaczekał, zastanawiając się przy okazji czy to już czas by kogoś poinformować. Do tej pory nie rozmawiał z Feliksem o minionych wydarzeniach, zawsze gdy tamten próbował - Torys ucinał temat.

Nie mógł tego robić wiecznie, kilka razy nawet zbierał się by ostatecznie wyjaśnić sytuację. Ale prawdopodobnie bał się tej rozmowy bardziej niż Feliks.

-Za kilka dni... - powiedział sam do siebie - za kilka dni. - Grysik przestygnął, nalał część do kubka i poszedł do Feliksa. Ten siedział oparty o ścianę i czytał książkę.

APH/DwoistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz