Rozdział 6

163 18 8
                                    

Nasz pokój, a właściwie jego, był bardzo duży, składał się z dwoch pomieszczeń i balkonu. Ogólnie rzecz biorąc, było tu bardzo przytulnie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś do siedzenia, od za długiego stania robiło mi się niedobrze, prawdopodobnie przez to serum. Wzrokiem znalazłam kanapę i już miałam się udać w tam tą strone , kiedy Kyle złapał mnie za ręke. Odwróciłam się i popatrzałam na niego. Przez chwilę staliśmy tak w ciszy, ale nie była męcząca, była przyjemna. W koncu Kyle postanowił ją przerwać.
- Twoje ręce. - powiedział spuszczając wzrok. Jednym szybkim ruchem przeciął sznur, a moje ręce wyswobodziły się z uścisku. Rozmasowałam nadgarstki łagodząc ból.
- Dzięki. - odparłam bez cienia szczerości. - spojrzałam gniewnie na Kyle i udałam się w strone kanapy, po czym usiadłam i wtuliłam się w poduszkę.
- Skylar.. ja.. - zaczął Kyle. Podniosłam wzrok. Chłopak wyraźnie był zdenerwowany, ale nie wiedziałam dlaczego. To ja tu powinnam się martwić czymkolwiek, nie on. Kyle podszedł do mnie i kucnąl tak, by zrównać się spojrzeniem ze mną. Wyciągnąl ręke i dotknął mojego policzka. Nagle przepełniła mnie niesamowita rozszkosz i szczęście, a moje cale ciało wypełniły cudowne dreszcze. Zamknęłam oczy i odetchnełam głeboko, rekalsując się. Jego ręka zaczeła wędrować w strone ust, kciukiem lekko przejechał po mojej wardze. Uczucie szczęścia ogarneło mnie jeszcze bardziej. Czułam się wspaniale. Nagle wszystko się skończyło. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokól, ale Kyle'a już nie było. Poczułam lekki powiew ciepła. Balkon. Wstałam i ruszyłam w strone otwartych drzwi. Rozsunełam zaslonkę i wyszłam na balkon. Ciemnowlosy bóg stał oparty o balustradę i był pogrążony w myślach. Odejdź. Usłyszałam tak dobrze już znany mi głos.
- Dlaczego? Co to było? - spytałam podchodząc jeszcze bliżej. Chłopak nie odpowiadał. Złapałam go za ramię i lekko szarpnełam w moją strone. Kyle odwrócił się, a wzrok utkwił w ziemi. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłam się na niego gniewać, może i uprowadził mnie, może i traktował jak traktował, ale było w nim coś takiego, że nie mogłam być obojętna. Gdzieś w głebi niego, widziałam jego dobrą stronę. Mówię poważnie Skylar, odejdź. Wez moje kluczyki i wróć do domu. Nie mogę tego zrobić. Powiedziawszy to, wykrzywił twarz w grymasie.
Byłam w szoku, puszczał mnie wolno? Czy to była jakaś próba? Zlustrowałam go wzrokiem, a wtedy on podniół głowę, pocałował mnie w czoło i spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Weź kluczyki i ruszaj do domu. Zapomnij o tym, co się stało. - jego spojrzenie stawało się coraz bardziej intensywne. - Zapomnij mnie. - kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Jak w transie udałam się po kluczyki i wyszłam z hotelu. Wsiadłam do dobrze znanego mi skądś auta, odpaliłam i już miałam ruszać, kiedy coś podpowiedziało mi, ze powinnnam spojrzeć w lewo. Na balkonie stał wysoki, muskularny chłopak, prawdopodobnie w podobnym wieku do mojego. Miał czarne włosy i był cały ubrany również na czarno. Stał oparty i patrzał się na mnie smutnym wzrokiem. Biedaczek, ciekawe co mu się przytrafiło - pomyślałam. Odciągnełam uwagę od chłopaka i odjechałam.

______

Jako, że Paulinka jest zniecierpliwiona, dodaje krótszą wersje tego co miało być i dedykuje ten rozdział JEJ XD ♡ kc

From EdenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz