Rozdział 14

79 13 0
                                    

- Cedrik. - warknęłam. Cedrik był przywódcą Upadłych Aniołów, tylko przywódcy mogą podróżować przez portale, bez zgody mojej mamy - Cordelii oraz mojej. Nienawidziłam Cedrika, nienawidziłam wszystkiego co z nim związane, kiedyś skrzywdził mojego ojca, dlatego teraz z mamą jesteśmy same. Raporty twierdzą, że był to wypadek, że mój ojciec sam się prosił, ale ja wiem jak było. Wiem co on zrobił i do czego jest zdolny.
W tym momencie coś mi się przypomniało - Kyle. Był tylko nędznym śmiertelnikiem, musiał odejść, bo inaczej fala mocy przepływająca przez nas go zabije. Właściwie już powinna go obezwładnić , powinien leżeć na ziemi, nieprzytommy.
Cedrik chyba wychwycił mój zdezorientowany wzrok bo odezwał się.
- Nie wiesz? - spytał cynicznie i uśmiechnał się. - Kayleigh, nie powiedziałeś jej?
Czułam jak koło mnie atmosfera tężeje, czułam koło siebie tyle mocy, ile jeszcze w życiu nie doświadczyłam.
Obróciłam się w stronę czarnowłosego.
- Kayleigh? - spytalam. - Co to ma znaczyć? - szepnełam a mój głos zaczął się łamać.
- Odejdź Skylar, wszystko wytłumaczę Ci później. - powiedział ze spokojem.
Przepraszam kochanie. Usłyszałam głos Kyle'a w myślach. Przepraszam, że Ci nie powiedziałem wcześniej. Teraz musisz uciekać, on przyszedł po Ciebie. Idź do matki i ostrzeż innych. Ja się nim zajmę.
Skinełam głową tak lekko, że nie wiem czy ktokolwiek poza mną o tym wiedział.
- No proszę, nasz kochany Kayleigh, chłopak bez serca .. zakochał się. - w głosie Cedrika czuł było pogardę. - Ale czy to w ogóle możliwe? Przecież ty nie wiesz co to miłość. - prychnał.
- Jak widać wiem. Daj jej spokój. Załatwmy to między sobą.
Donośny śmiech Cedrika rozniósł się po okolicy.
- Czy ty się słyszysz.. jaką to nazwe przybrałeś? Kyle, tak? - Cerdik zachichotał. - Miałeś mi ją dostarczyć, nie wywiązałeś się z umowy. Wiesz, co to oznacza.
Te słowa dotkneły mnie tak mocno, że poczułam się jakbym została spoliczkowana. Właśnie moje serce zostało złamane. Byłam wściekła.
Widziałam jak twarz Kyle'a się napina, jak każdy jego mięsień jest w gotowości zrobić coś strasznego.
Idź. Teraz.
Nie zważając na wszystko rzuciłam się przed siebie gotowa do ucieczki. Biegłam ile sił w nogach, bylam tak wściekła i zła, że to pozwalało mi biec jeszcze szybciej niż zazwyczaj.
Nagle usłyszałam jakiś krzyk. - Kyle. - Pomyślałam. Przystanęłam i obróciłam się. Widzialam z daleka, że chlopak krwawi. Wiem, że w tym momencie nic nie powinno mnie obchodzić, ale kocham go. Zakochałam się w nim i kocham go. Właśnie robie coś niesamowicie głupiego.
Rzucam się spowrotem w wir biegu, jednak nie w stronę domu, a w stronę Kyle'a, którego mimo wszystko kocham.
Biegne ile sił w nogach, czerpiąc przy tym energię z przyrody, by nie czuć zmęczenia. Kolejny krzyk.
- ZOSTAW GO! - mój głos był ostry jak brzytwa. Momentalnie przestali walczyć. Mój głos wkoncu stal się taki, jak na Liderkę przysługiwało. - NAJPIERW ZABIJASZ MOJEGO OJCA. - pewnym krokiem zaczelam zbliżać się do Cedrika. - POTEM UDAJESZ, ŻE NIC SIĘ NIE STAŁO I FAŁSZUJESZ DOKUMENTY. - bylam tuż przy nim. - A TERAZ CHCESZ ZABIĆ MIŁOŚC MOJEGO ŻYCIA!- wykrzyknełam. Ostrość i ton mojego władczego tonu sprawiły, że Cedrik uklęknął i pochylił głowę.
- Sky, uciekaj stąd! - usłyszałam za sobą krzyk Kyle'a. Odwróciłam się tylko na chwilke, żeby spojrzeć w jego oczy. Po moim policzku spłyneła łza.
Wystrczyło.
Jego głos.
Chwila nie uwagi.
Coś złapało mnie za ręke.
Świat zaczął się rozpadać.
Ujrzałam ciemność.

From EdenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz