From Eden

Rozdział 17

*KYLE*

Po kilku nieudanych probach, nareszcie Katsijah wpadła na jakiś trop.
- Bardzo ciężko mi ją zlokalizować, najprawdopodbniej miejsce, w ktorym się znajduję jest otoczone czarami ochronnymi, aczkolwiek wpadłam na to. - pokazała palcem na punkt na mapie. - Czuje niewyobrażalną moc bijącą od tego miejsca. Czuje też, ze nie jest to sprawa Czarodziejek, dlatego to prawdopodbne, że to właśnie tam Cedrik przetrzymuje Skylar.
Odetchnąłem z ulgą. Już coś, jakaś wskazówka,poszlaka. Coś znaleźliśmy więc będzie dobrze.
- Kyle, potrzebujemy twojej pomocy. -uslyszalem jak Cordelia zwraca sie do mnie.
- Dobrze wiesz, ze jestem na wasze rozkazy. - odpowiedziałem.- Zrobie dla niej wszystko.
- Naprawde kochasz moja corke.
- Dla niej mogłbym umrzec. - stwierdzilem i wstałem. - Jestem gotowy na wszystko, byleby ja odzyskac. Kocham ja Cordelio. Nie wiem czy mi wybaczy, ale w tym momencie liczy sie tylko jej bezpieczenstwo. - Cordelia przylozyla reke do serca i usmiechnela sie cieplo.
- Macie moje błogosławienstwo. A teraz chodzmy ja znalezc! - kobieta rozejrzala sie i omiotla kazdego wzrokiem. - Potrzebujemy jej, jest nasza jedyna szansa! - glos kobiety byl tak przenikliwy i wladczy.. zaraz, gdzies slyszalem juz go kiedys.
Skylar.
Widać każda Liderka taki ma.
- Tylko ona jest godną następczynią, musimy ją uwolnic! - rykneła.

****

*SKYLAR*

- Wstawaj! - usłyszałam jak ktos sie wydziera. Otworzyłam oczy i je przetarłam. Czułam się strasznie, jak jakaś ścierka, na dodatek wszystko mnie bolało, nienawidze Cedrika.
- Pieprz sie. - syknełam i złapałam się za głowe, ktora dalej niemiłosiernie pulsowała.
Poczułam jak czyjaś reką uderza mój policzek. To było tak gwałtowne, że nie zdąrzyłam się otrząsnąc, gdy Cedrik złapał mnie za włosy i zaczął podnosić.
- Ty głupia suko. - syknął - Lepiej rob co mowie i nie pyskuj. - jego głos był przepełniony jadem.
Raz sie żyje.
- Pieprz sie Cedrik.