Rozdział 2

3.5K 209 59
                                    

-Eryk uspokój się, proszę. - Staram się uspokoić chłopaka, ale idzie mi marnie. Jeśli czegoś szybko nie wymyślę, zabiją go.

-Niech on stąd wyjdzie! Nie chcę, żeby Cię skrzywdził. - Nagle mnie oświeca. On mnie chroni, nie chce nikogo zabić. Delikatnie obejmuję go w pasie i wsuwam za siebie.

-Proszę przesłać raport odnośnie jego obroży, będę na niego czekał. Możecie wyjść. - Oczywiście nikt mnie nie słucha, nic dziwnego. Stoi za mną wkurwiona hybryda. Wystarczy, że zatopi mi w ręce kły i wpuści jad, a będzie po mnie.

-Jesteś pewny, że mamy wyjść? Możemy mu podać jakiś środek usypiający. - Zerkam w stronę jednego z ochroniarzy. Mój wzrok chyba mówi sam za siebie, bo wychodzą. Odwracam się do Eryka, który powoli się uspokaja. Muszę z nim wyjaśnić to, co właśnie się stało. Może być to kluczowe do badań.

-Przepraszam za to. Nie chciałem, żeby Cię skrzywdzili. - Gdy widzę, jak jego skrzydła osłaniają jego ciało niczym tarcza, ponownie uświadamiam sobie, przez co tutaj musiał przechodzić.

-Nic się nie stało. Skoro już masz pobudzony jad, może pozwolisz mi pobrać próbkę? - Sięgam po fiolkę, ale Eryk ma inne zamiary. Zaciska szczęki i kiwa głową na nie. Wzdycham ciężko. Muszę jakoś to załatwić. - Otwórz... - Układam kciuk na jego wargach, ale nic się nie zmienia. Uparciuch z niego. - Ładnie proszę? - Gdy to też nie działa, mam zamiar się poddać, ale nachodzi mnie jeszcze jeden pomysł. Przesuwam palec wskazujący i środkowy pod jego ucho. Wyczuwam lekkie stwardnienie, jakby przycisk. Delikatnie go naciskam, a Eryk wzdryga się. Trafiłem na jego czuły punkt. Każda hybryda taki ma, zazwyczaj pod uchem. Cieszę się, że w tym przypadku jest tak samo. Usta Eryka automatycznie się uchylają. Delikatnie wsuwam w nie kciuka i rozszerzam tak, żebym mógł pobrać jad, który skapuje z kłów. Przysuwam fiolkę, pobierając próbkę, gdy zimna dłoń hybrydy chwyta delikatnie mój nadgarstek. Jest pewnie wystraszony dlatego, gdy tylko kończę swoją czynność, kucam przed nim i nadal masuję delikatne miejsce. Odpręża się po chwili, poddając się pieszczocie.

-Gorąco mi... - Wyjekuje prawie, w ogóle nie kontrolując już jadu. Ciekawi mnie ta reakcja, dlatego nie przerywam pieszczoty aż do momentu, gdy odnajduję przyczynę. Eryk najnormalniej w świecie się właśnie podniecił, o czym świadczy również erekcja. Staram się skupić wzrok na innym miejscu, żeby go nie stłamsić.

-Powinniśmy wrócić do poprzednich badań. - Zabieram rękę, a raczej taki mam zamiar. Czuję, jak kły zatapiają się w mojej dłoni. Zaczynam panikować, bo zapewne jad właśnie trafił w moje żyły. Nie mam jednak jak wyrwać ręki, bo może mi rozerwać skórę. Dlatego delikatnie, wolną dłonią zaczynam głaskać jego włosy. Jakie jest moje zdziwienie, gdy mój organizm zaczyna dziwnie reagować. Ciężko mi się oddycha, robi się gorąco i przede wszystkim, czuję dziwny zapach w całym pomieszczeniu. Zaczynam wszystko analizować. Eryka jad musiał tak na mnie zadziałać, ale nie jak trucizna, a jak afrodyzjak, a zapach unoszący się w powietrzu to zapewne jego feromony.

-Pomóż mi, proszę! - Wzdrygam się, gdy ta podstępna hybryda się odzywa. Zerkam na niego, ma łzy w oczach. Wzdycham ciężko, a moja dłoń wędruje na jego krocze.

-Zrobię to tylko dlatego, że przy okazji będę miał kolejną próbkę. - Tak na dobrą sprawę, to ja jestem winny tej sytuacji. Niepotrzebnie drażniłem jego czuły punkt.

-Nie! - Zabieram gwałtownie rękę, gdy krzyk Eryka rozbrzmiewa w całym pomieszczeniu. Odsuwam się trochę. Chcę, żeby jakkolwiek się uspokoił, zanim zacznę pytać. - Tamci też to robili. Bolało, a w dodatku od Ciebie czuję dziwny zapach. To mi przeszkadza. - Pierwszy raz mówi tak spokojnie i otwarcie.

-Wyjdę na chwilę, żeby ochłonąć i porozmawiać z tamtymi złymi lekarzami. Mogę Cię na chwilę zostawić? - Po uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi, prawie biegiem opuszczam gabinet. Zdecydowanie muszę ochłonąć, zanim rozjebie im ryje.

——————————————————

Po ochłonięciu w łazience, wolnym krokiem zbliżam się do pomieszczenia, w którym przesiadują wszyscy naukowcy. Muszę się ich wypytać lepiej o moją hybrydę, jeśli mam na nim przeprowadzać badania.

-O, doktor od hybrydy jeszcze żyje, jak miło! - Zerkam na obcego mi człowieka i tylko prycham pod nosem.

-Potrzebuję dokładnych raportów, jakie badania przeprowadzaliście. Bez tego nie jestem w stanie normalnie pracować. Dodatkowo potrzebuję duży pokój, tam będzie mi lepiej z Erykiem pracować niż w gabinecie. Fajnie by było, gdyby ktoś załatwił mu ubrania. - Zajmuję wolne krzesło i nerwowo pocieram skronie. Od tego wszystkiego boli mnie głowa.

-W raporcie było jasno napisane, że nie przeprowadzono jeszcze żadnych badań. - Ponownie głos zabiera ten ktoś. Zrobię mu zaraz krzywdę, naprawdę.

-To jak widać, były fałszywe. Pobieraliście mu już krew na siłę, molestowaliście i co jeszcze? No śmiało, skoro tak wam do śmiechu z tego biednego chłopaka. - Dodaję uszczypliwie, gdy na twarzach paru z nich dostrzegam uśmiech. Szybko znika po mojej wypowiedzi.

-Dostarczymy wszystkie szczegółowe raporty jeszcze dzisiaj. Tymczasem chciałbym zapytać, jak Panu idzie praca? - Zerkam w stronę drzwi, w których stoi jakiś gość w garniaku. Gdyby nie jego plakietka z napisem dyrektor, pewnie bym go olał.

-Bardzo dobrze. Eryk powoli się przede mną otwiera i pozwala na podstawowe badania. Jak dostanie własny pokój, będzie mu jeszcze łatwiej poddać się badaniom, w komfortowej strefie. - Podnoszę się z zamiarem wyjścia, ale zostaję zatrzymany. Ponownie już tego dnia.

-Ugryzł Pana? Jakim cudem nie jesteś jeszcze trupem? Wszyscy umierali w kontakcie z jego jadem. - Uśmiecham się zadowolony. Nie jestem tacy jak wszyscy i muszą to zrozumieć.

-To był wypadek, nie chciał tego. Dlatego jego jad zamienił się w nieszkodliwą dla mnie substancję. Muszę to jeszcze dokładniej zbadać, dlatego nie będę zdradzał więcej szczegółów. - Wyrywam się z uścisku dyrektora i kieruję w stronę gabinetu. Mam nadzieję, że nic nie narozrabiał, bo będę musiał to sprzątać. Całe szczęście, że nie mam daleko. Otwieram cicho drzwi i zastaję najpiękniejszy widok na świecie. Eryk śpi zwinięty w kulkę na blacie, twarzą w stronę wejścia. Zapewne czekał na mnie, aż ostatecznie zasnął. Powolutku podchodzę do niego i głaszczę po włosach. Powoli uchyla powieki, aż nagle podrywa się do siadu.

-Nie chciałem Pana skrzywdzić! Przepraszam. - Spuszcza główkę, a ja mam ochotę się roześmiać.

-Po pierwsze, nic się nie stało. Po drugie, mów mi po imieniu. Jestem Luis, jasne? - Potwierdza skinieniem. Mam zamiar wrócić do badań, ale nie pozwala mi na to ból całej głowy. Jest silniejszy niż wcześniej i nie pozwala mi nawet podnieść się z krzesła.

-Boli Cię głowa? - Nawet melodyjny głos Eryka pogarsza sytuację. Nie odpowiadam, nie jestem w stanie. Moje ciało rejestruje tylko, jak skrzydła okrywają moje ciało, a po chwili czuję lepką maź na głowie. Nie mam pojęcia co to i średnio mnie to obchodzi. Najważniejsze, że ból ustępuje, a ja robię się tak senny, że w parę sekund zasypiam.

Moja hybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz