Rozdział 8

2.4K 152 17
                                    

Minął rok, od kiedy zostawiłem Eryka. Co robiłem przez ten czas? Głównie obwiniałem się o to, że taką decyzję podjąłem, a w pozostałym czasie robiłem kolejne kursy. Dzięki temu oficjalnie mogę zaadoptować hybrydę, a dokładniej mówiąc Eryka. Dlatego właśnie teraz wchodzę do laboratorium, w którym powinien przebywać. Rozglądam się po personelu, aż w oczy rzuca mi się dyrektor. Witamy się krótko, po czym zostaję prowadzony w stronę swojego ukochanego.

-Mieliśmy z nim spore problemy. Nie jadł, nie pił i wiele instynktów zwierzęcych wzięło nad nim górę. W dodatku odkryliśmy u niego nowy skutek uboczny, ale to już zobaczy Pan sam. - Zerkam na niego zdezorientowany, ale nie mam czasu o to zapytać. Staję przed drzwiami do pokoju, z jego imieniem. Zaraz po wejściu do środka, w nozdrza wdziera mi się jego cudowny zapach. Pokój jest taki sobie. Dość przestrzenny, ale ubogi. Jedynie łóżko i zlew oraz zasłona w koncie pokoju, z której właśnie wydobywają się głośne syknięcia.

-Cześć maluchu. - Odzywam się pewnie, siadając na ziemi. Po chwili dostrzegam jego oczy, na co reaguję uśmiechem. - Dawno się nie widzieliśmy, prawda? - W parę sekund zostaję powalony na ziemię, a Eryk zatapia mi szpony w nadgarstkach. Nie reaguję na to, bo bardziej wstrząsa mną jego twarz. Strasznie schudł i z tego, co czuję, to naprawdę waży mniej.

-Po co tu przyszedłeś?! - Krzyczy, przy okazji plując na mnie jadem. Chociaż piecze jak cholera, nie pokazuję tego.

-Jak to po co? Przyszedłem zaadoptować swoją hybrydę i stworzyć dla niej dom. Pomyliłem pokoje? - Jego wzrok łagodnieje, a po chwili moje ręce zostają uwolnione.

-Nie jestem twój. Zostawiłeś mnie tutaj na cały rok! - Mimo agresji, jaką chce pokazać, w oczach dostrzegam łzy. Przytulam go mocno.

-Wiem, przepraszam Cię za to. Chcesz pewnie wiedzieć, dlaczego tak zrobiłem, prawa? - Podnosi na mnie wzrok. Unoszę go na rękach i siadam z nim na łóżku. Stęskniłem się za tym jak cholera. - Ta blizna na nosie, mam ją po pierwszej hybrydzie w swoim życiu. Kochałem ją i ona to odwzajemniła, przez co potem umarła. Złamaliśmy podstawową zasadę. Zakaz miłości między doktorem a obiektem badań. Dlatego zostawiłem Cię tutaj, żeby zrobić odpowiednie kursy i teraz mogę oficjalnie Cię adoptować. Nie musimy się ukrywać. - Zapada niezręczna cisza. Cały ten czas wzrok utkwiony miałem w ziemi, ale teraz muszę spojrzeć w jego oczy.

-Zabierasz mnie teraz i już nigdy nie zostawisz? - Potwierdzam, kiwnięciem głowy. - W takim razie masz wybaczone! - W mgnieniu oka łączy nasze wargi, wprawiając mnie w zakłopotanie. Chcę stawić opór, ale nie potrafię i nawet nie próbuję. Odwzajemniam pieszczotę, układając go na materacu.

-Lekarz mi mówił, że odkryli jeszcze jeden skutek uboczny. Jaki? - Dyszę w przerwie na oddech. Staram się ignorować jego dłonie, które drapią moje plecy.

-Och, no tak... Nie wiem, czy chcesz o tym usłyszeć. - Marszczę brwi, co to może być, że nie chce mi o tym powiedzieć?

-Powiesz mi, jak będziesz na to gotowy. Teraz idziemy do naszego domu. - Widzę jego uśmiech, który rozgrzewa mnie od środka. Gdy już mamy wychodzić, Eryk gwałtownie po coś się cofa. Obserwuję, jak czegoś szuka, aż ostatecznie wraca z pluszakiem. Tym samym, co kupiłem mu, zanim go oddałem. Nawet nie wiem, kiedy go wziął.

——————————————————

Zaraz po wejściu do mieszkania, Eryk znika mi w sypialni. Czeka go niespodzianka, bo dostosowałem pokój dla niego. Dodatkowa szafa, cieplejsza pościel, poduszka dla niego i lampka. Dostałem wiadomość od lekarzy, że boi się ciemności. Pozwalam sobie wejść do łazienki, zanim pójdę do pokoju. Przemywam twarz zimną wodą, gdy nagle coś do mnie przywiera.

-Wszystko w porządku? - Obracam się przodem do Eryka, który nawet nie raczy mi odpowiedzieć. W zamian za to pomieszczenie wypełnia się jego feromonami. - Skarbie, wstrzymaj je, proszę.

-Chcę Ci pokazać, co odkryli naukowcy. Potrzebuję twojej pomocy do tego. - Marszczę brwi, ale już nic więcej nie mówię. Po prostu pozwalam mu się prowadzić do sypialni i zacząć gryźć. Jego poprzedni znak nadal się trzyma, ale najwidoczniej dla niego jest zbyt blady. Nie powiem, po roku bycia abstynentem mam pobudzone wszystkie zmysły. Dlatego, gdy zaczyna poruszać biodrami, nie potrafię się powstrzymać.

-W czym mam Ci pomóc? - Unosi na mnie wzrok, jego oczy są mętne, a ciało ma zbyt wysoką temperaturę. Wiem dobrze, co to oznacza. Właśnie zaczęła się jego ruja.

-Właśnie w tym. Zatop we mnie swoje palce, błagam. - To wszystko wydaje mi się zbyt podejrzane, ale spełniam jego prośbę. Delikatnie sunę dłonią po dość mocno wystającym kręgosłupie, wywołując ciarki na całym ciele. Brakowało mi jego bliskości, a cudowny zapach zabrania moim zmysłom zachować racjonalne myślenie. Gdy nareszcie dojeżdżam palcami do odpowiedniego miejsca, przeżywam szok. Nie powinien być aż tak mokry i przede wszystkim, reaguje zbyt mocno nawet na mój oddech. - Lu! Zrób to, znajdź to, co jeszcze zostało przez ciebie nie odkryte. - Trochę mnie to zadziwia, ale wykonuję jego prośbę. Ostrym ruchem zatapiam w nim dwa palce, przyprawiając go najwidoczniej o orgazm. Daję mu chwilę, aż zaczynam nimi poruszać i faktycznie, coś jest nie tak. Wsuwam głębiej palce, ale nie mam pojęcia, co dokładnie się zmieniło.

-Eryk, wybaczysz mi to, że Cię zostawiłem? - pewnie ciężko mu teraz mówić, ale chcę, żeby wytrzymał trochę dłużej niż wcześniej.

-Już Ci wybaczyłem, ale zrobię to jeszcze bardziej, gdy urośnie mi brzuch. - Nie rozumiem teraz już w ogóle. Marszczę brwi i zaczynam rozmyślać, aż nagle mnie oświeca.

-Ciąża?! - Wyciągam jednym ruchem palce, podnoszę się i nerwowo chodzę po pokoju. - Przecież to nie do pomyślenia! Jesteś facetem, a przede wszystkim, za młody na dziecko! Co ja teraz zrobię?

-Lu, uspokój się, proszę. - Zerkam na niego, a łzy same spływają mi po polikach.

-Przepraszam, zniszczyłem Ci życie, ale wezmę za to odpowiedzialność, nie martw się. - Klękam przed nim i delikatnie układam rękę na jego brzuchu.

-Nie jestem w ciąży. Jeszcze, bo chcę to zmienić. - Odsuwam się delikatnie, czekając na wyjaśnienia. - Gdy mnie zostawiłeś, nadeszła moja ruja i nie potrafiłem sobie z nią poradzić bez Ciebie. Lekarze wpadli na pomysł, żeby opracować dla mnie specjalne leki. Podczas badań okazało się, że w trakcie rui mój organizm tworzy macicę i zapewne będę mógł donosić dziecko. Twoje dziecko. - Moje oczy otwierają się szerzej, ze zdziwienia.

-Chciałbyś urodzić moje dziecko? Przecież jesteś jeszcze młody, masz tyle życia przed sobą. - Kładę głowę na jego kolanach. Nie rozumiem tego wszystkiego.

-Górę wzięły moje instynkty zwierzęce i czuję od dawna potrzebę posiadania dziecka, dlatego ten pluszak. Jesteś moim wybrańkiem, nie chcę nikogo innego. - Delikatnie głaszcze mnie po głowie. Pierwszy raz w życiu jestem tak bardzo szczęśliwy.

Moja hybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz