Rozdział 9

2.5K 139 32
                                    

Ta cała informacja za bardzo mną wstrząsnęła. Nie wiem nawet, kiedy zasnąłem, ale jednego jestem pewny. Eryk nie śpi obok mnie. Łatwo to wyczuć bez otwierania oczu. Gdyby był obok, czułbym przyjemny chłód na całym ciele. Zmusza mnie to do otworzenia oczu i potwierdzenia faktu, że jestem sam. Leniwie wychodzę z sypialni, a w moje nozdrza uderza zapach bekonu. Zaraz po wejściu do kuchni okazuje się, że mój maluch postanowił zrobić mi coś do jedzenia. Stoi tyłem do mnie i co jakiś czas miesza coś na patelni. Cichutko podchodzę do niego, a gdy obejmuję go w pasie, cicho piszczy.

-Wystraszyłeś mnie Lu! - Uśmiecham się szeroko i całuję go w policzek. Nie wiem dlaczego, ale moja ręka jakoś tak sama zsuwa się na jego płaski brzuch. Jest normalny, na pewno nie ciążowy. - Wszystko w porządku?

-Tak, po prostu zastanawiam się, jakby to było być ojcem. Jakby wyglądało dziecko? Za dużo myśli w jednym czasie. - Sięgam ręką do palnika, żeby uratować, jak się okazuje, jajecznicę.

-Przepraszam, nauczyłem się dużo, ale czasami mam jeszcze problem ze smażeniem jedzenia. - Odwraca się do mnie przodem, co wykorzystuję. Podnoszę go za biodra i sadzam na blacie. Łączę nasze usta w namiętnym pocałunku, jedną z rąk głaszcząc jego biodro.

-Nie przepraszaj mnie za takie głupoty. Jak twoja ruja? Zasnąłem wczoraj i nie byłem w stanie się tobą poprawnie zająć. - Tak naprawdę, chciałbym go zapłodnić tu i teraz. Uśmiecha się uroczo i zaczyna całować moją szyję. - Wiesz maluchu, śniło mi się, że mieliśmy syna. Był podobny do ciebie, chociaż miał normalne ręce. Karmiłeś go, razem przewijaliśmy i bawiliśmy się całe dnie. Chciałbyś tego? Nie musisz podejmować teraz decyzji.

-Oczywiście, że chcę! - Wykrzykuje od razu, obejmując mnie mocniej za szyję. - Musimy tylko poczekać na moją kolejną ruję, czyli jakiś miesiąc, mniej więcej. - Delikatnie przeczesuję jego włosy.

-Nic się nie dzieje. Zbadamy Cię odpowiednio w tym czasie i przygotujemy mieszkanie. Może znajdziemy jakieś większe, z pokojem dla dziecka? - Uśmiecham się jeszcze szerzej, bo wizja bliskiej przyszłości niesamowicie mnie cieszy.

-Będziesz mnie kochał nawet, jak nabiorę wagi? - Pukam mu delikatnie w głowę.

-Zawsze będę Cię kochał, ponad swoje życie. - Łączę nasze usta kolejny raz w pocałunku. - Chciałbyś odwiedzić swoją rodzinę? - Wypalam nagle, gdy wpada mi to do głowy. Pewnie chciałby się spotkać z rodzicami, zwłaszcza zanim faktycznie zajdzie w ciążę.

——————————————————

Po południu jesteśmy już pod jego dawnym domem. Faktycznie, niezła wioska. Widzę, jak bardzo się stresuje i nie dziwię mu się. Nachylam się w jego stronę i delikatnie całuję w głowę.

-Będzie dobrze, zobaczysz. Jestem obok, nie musisz się bać. - To widocznie dodaje mu odwagi, bo puka głośno w drzwi. Po paru sekundach otwiera nam jakaś kobieta, bardzo podobna do mojego malucha.

-Cześć mamo. - Eryk odzywa się pierwszy. Spodziewałem się płaczu, ale nie uderzenia ze strony matki. Jest na tyle silne, że mocno wychudzona hybryda zatacza się na mnie. Coś w środku mojego serca pęka na ten widok.

-Naprawdę? Syn zaryzykował swoje życie, a Panią stać tylko na uderzenie go?! - Podnoszę głos, zasłaniając Eryka swoim ciałem. - Chciał się przywitać, dać znać, że żyje. Widzę, że to był zły pomysł. I pomyśleć, że zrobił to dla siostry. - Kończąc wypowiedź, zauważam w drzwiach mniejszą kopię matki. To zapewne siostra Eryka.

-Eri wrócił?! - Wykrzykuje, przepychając się obok mnie. Mam ochotę ją oderwać od mojej własności, ale powstrzymuję się, widząc jego czarujący uśmiech. Uspokajam się trochę, a mój wzrok wraca na matkę. Obserwuje mnie, na co cicho prycham.

——————————————————

Jakiś już czas siedzimy w środku. Jego rodzice nie są zbyt zadowoleni z mojej obecności, w przeciwieństwie do jego siostry.

-Więc, kim Pan jest dla naszego syna? Znajomym? - Wypala nagle ojciec, pełnym nienawiści tonem. Nie lubię go i z wzajemnością, dlatego uśmiecham się złowieszczo, układając w głowie odpowiedź.

-Opiekunem prawnym, partnerem oraz przyszłym mężem i ojcem jego dziecka. Miło mi Państwa poznać, mam na imię Luis. - Widzę miny ich wszystkich. Eryk też jest lekko zdziwiony, ale po chwili siada na moich kolanach, widocznie zadowolony.

-Ciąża? Nie rozumiem, przecież jest facetem. - Zerkam w stronę matki z lekkim niedowierzaniem. Jej syn przeszedł eksperyment, a ona się dziwi, że może mieć dziecko.

-Tak mamo, mogę zajść w ciążę ze swoim ukochanym, dzięki mutacji w genach. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem teraz szczęśliwy. - Te słowa wzruszają mną bardzo mocno. Co prawda wiem o jego uczuciach, ale usłyszeć to wprost to zupełnie coś innego.

-To obrzydliwe, żeby facet żył z drugim facetem. Jak ja Cię wychowałem? - Oho, trzymajcie mnie. Tatuś typowo przeciwko temu?

-Niby dlaczego to jest obrzydliwe? Po prostu się kochamy i nie mamy zamiaru tego ukrywać. Poza tym czysto teoretycznie, Eryk w tej chwili nie ma określonej płci. - Zapada cisza, którą przerywa śmiech jego siostry. Zerkam na nią.

-Tato, Eryk od zawsze wolał facetów! Poza tym naprawdę do siebie pasują, kibicuję im. - Teraz to nawet ja wybucham śmiechem, gdy mój ukochany spala niezłego buraka.

——————————————————

Po powrocie do domu Eryk zamknął się w pokoju i nie ma zamiaru mi otworzyć. Nie wiem, co się stało, dlatego naprawdę jestem zdenerwowany.

-Eryk proszę, otwórz mi drzwi. Pogadajmy. - Błagam kolejny raz z nadzieją, że spełni moją prośbę. Podobno nadzieja matką głupich, ale nie tym razem. Pojawia się mała szparka, w której dostrzegam jego oczy.

-Lu, nie wchodź teraz. - Brzmi podejrzanie, ma zachrypnięty głos, jakby płakał. - Przez te wszystkie miłe słowa od Ciebie, moja ruja zaczęła się szybciej niż zwykle. W dodatku nie potrafię się uspokoić. - Siłą wchodzę do pokoju i faktycznie, skala zniszczeń jest spora. Większość rzeczy jest zdrapana tak bardzo, że będzie nadawała się tylko na śmietnik, ale to nic. To tylko głupie przedmioty, ważniejszy jest dla mnie Eryk, który na pewno cierpi. Widać to po tym, jak ledwo stoi, a jego uda są całe mokre.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież bym Ci pomógł, w każdy możliwy sposób. Mógłbyś wdychać mój zapach i powoli próbować zasnąć. Oj głupku mój. - Wyciągam do niego rękę, ale cofa się przed moim dotykiem.

-Nie chcę, żebyś pomyślał, że zmuszam Cię do dziecka. Nie spodziewałem się, że mogę dostać dzisiaj ruje, przepraszam. - Ściągam swoją koszulkę, jednocześnie układając się wygodnie na łóżku.

-Słuchaj, nigdy mnie do niczego nie zmusiłeś. Dlatego masz do wyboru albo położyć się obok mnie i spać, albo zaczniemy płodzić nasze przyszłe dziecko. - Widzę, jak bardzo się waha, aż ostatecznie siada na moich biodrach.

-Czasami czuję się, jakbym był w jakimś opowiadaniu i moim życiem sterowała inna osoba. [komentarz od autorki: musiałam😏] - Uśmiecham się tylko, przyciągając go do siebie.

-Nawet jeśli ktoś nim kieruje, to chce dla Ciebie jak najlepiej. Kocham Cię skarbie. - Mówię to pierwszy raz tak prosto z mostu, co wywołuje jego natychmiastową reakcję. Łzy ściekają po jego policzkach.

-Ja Ciebie też, Lu. Na zawsze.

Moja hybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz