Rozdział 15

2.1K 128 73
                                    

3 miesiące później

-Gdzie on jest?! - Wbiegam z krzykiem do laboratorium. Wszyscy kierują mnie do gabinetu Alis i zaraz po zbliżeniu się do niego, słyszę krzyki Eryka. Boję się tam wejść, ale muszę. Nie zostawię go samego przy porodzie. Biorę parę głębokich oddechów i wchodzę. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to zapłakana twarz mojej miłości. Gdy tylko mnie dostrzega, wyciąga do mnie rękę. Łapię ją w parę sekund i staram się ignorować szpony, które zatapia mi w skórze.

-Dasz radę, jeszcze chwila i będzie po wszystkim. - Staram się nie patrzeć w stronę Alis, a utrzymać kontakt wzrokowy z Erykiem. Widzę, jak bardzo cierpi, a jednocześnie jest szczęśliwy. Wspieram go w tych ostatnich chwilach, a gdy gabinet wypełnia się płaczem dziecka, sam pozwalam łzom ściekać po moich policzkach. - Gratulacje kochani. Macie córkę. - Zamieram. No miałem nadzieję na syna, ale córka? Jeszcze lepiej! Będę ją rozpieszczał i zabijał tych, którzy złamią jej serce... To znaczy, będę ją rozpieszczał.

-Mogę ją zobaczyć? - Eryk zdyszanym głosem, pełnym nadziei, niby zadaje zwykłe pytanie, ale brzmi ono bardziej jak rozkaz.

-Oczywiście, nawet musisz. - Na pierwszy rzut oka, ta mała istotka zawinięta w kocyk wygląda jak ludzkie dziecko. Dopiero po chwili dostrzegam wystające skrzydełka.

-Moja kochana Lilith. - Zerkam na Eryka i w ostatniej sekundzie łapię dziecko, zanim on mdleje.

-Cholera, wykrwawia się. Zabierz dziecko i wyjdź. - Alis natychmiast rzuca się do pomocy, a ja stoję jak sparaliżowany.

-Nie zostawię go teraz!

-Wypierdalaj stąd, potrzebuję spokoju! - Dobra, to mnie przekonało. Alis rzadko kiedy przeklina, a jeśli to robi to naprawdę czas się ewakuować. Opuszczam gabinet i od razu napotykam Rexa. Pomógł nam bardzo w ciągu ostatnich miesięcy, stał się naprawdę super znajomym.

-Co się dzieje? - Wyciąga ręce po dziecko. Powierzam mu je, a sam osuwam się po drzwiach na ziemię. Nie tak wyobrażałem sobie ten dzień.

-Eryk się wykrwawia, Alis mnie wygoniła z Lilith. - Staram się pozbierać, muszę zająć się dzieckiem. Załatwione są pielęgniarki, które na nie czekają w specjalnej sali. Muszą ją wymyć. - Daj, pójdę z nią do pielęgniarek. Tak czy siak, nie pomogę teraz Erykowi. - Podnoszę się, ale Rex nie pozwala mi wziąć małej na ręce.

-Cały się telepiesz, jak galaretka. Pójdę z tobą. - Nie protestuję, kiwam tylko głową i prowadzę go w wyznaczone miejsce.

------------------

Całe szczęście, Alis udało się zatamować krwawienie i ostatecznie Erykowi nic nie jest. Czekam przy jego łóżku, z Lilith na rękach, aż się obudzi. Nie mogę się nacieszyć tym, że zostałem ojcem.

-Co tak się szczerzysz? - Podskakuję ze strachu, gdy nagle w pomieszczeniu rozbrzmiewa głos Eryka. Posyłam mu uśmiech, który odwzajemnia.

-To chyba wiadome, zostałem ojcem, a mój ukochany nie zmarł w trakcie porodu. - Nachylam się i delikatnie całuję go w czoło.

-Nie chciałem Cię tak nastraszyć. Co tak w ogóle się stało? Nie pamiętam nic oprócz tego, że mamy śliczną córkę. - Przewracam oczami, gdy znów pojawia mu się na twarzy diabelski uśmiech.

-Zacząłeś się wykrwawiać. Alis udało się to zatrzymać, chociaż nie znalazła źródła krwawienia. Zresztą, to już nie ważne. - Podnoszę się i delikatnie podaję mu córkę. Widzę, jak bardzo szczęście go wypełnia.

-Wiesz co? Z początku dziwnie się czułem, oddając się zwierzęcym instynktom. Oszalałem na twoim punkcie, chociaż bałem się, że tego nie odwzajemnisz. Dzisiaj, trzymam nasze dziecko na rękach, jestem oficjalnie twoim partnerem i chyba nie ma bardziej szczęśliwego człowieka na świecie. - Nachyla się w moją stronę. Wyprzedzam go i łączę nasze usta w pocałunku, pierwszy raz od trzech miesięcy. Unikaliśmy tego, bo przez hormony Eryk w każdej chwili mógł dostać ruje, a to byłoby niebezpieczne. Dlatego teraz, odrabiam to wszystko. Biorę zachłannie to, co od dawna należy do mnie. Pewnie trwałoby to dłużej, gdyby nie czyjaś mała rączka na moim policzku. Zerkam zaskoczony na Lilith, która się do mnie uśmiecha.

-Też chcesz całusa? - Pytam retorycznie i całuję ją w główkę, potem policzki, a na końcu w dłonie. Eryk też zaczyna się cicho śmiać.

-Wiedziałem, że będziesz cudnym ojcem. - Oho, znowu się zaczyna. Zerkam na niego zły. Przerabiamy ten temat już od jakiegoś czasu.

-Ile mam Ci jeszcze powtarzać, że ty też będziesz świetnym ojcem? Nawet jeśli nie miałeś dobrego rodzicielskiego przykładu, pomogą Ci twoje instynkty. - Posyłam mu delikatny uśmiech.

-Ten debil, chociaż w tym ma rację. Będziesz super ojco-matką. - Zerkam na Alis stojącą w drzwiach i tylko mierzę ją wzrokiem. Oczywiście stoi obok Rexa. Tę dwójkę ciągnie do siebie, chociaż nie chcą się do tego przyznać.

-Przynieśliśmy coś do zjedzenia Erykowi i zabierany małą, żeby mogła się wyspać. Wujek z ciocią teraz będą się nią chwilę zajmować. - Ani ja, ani Eryk nie protestujemy. Grzecznie oddajemy Lilith, a gdy tylko ponownie zostajemy sami, mój ukochany wręcz rzuca się na jedzenie.

-Byłem tak głodny! - Wtrąca między kęsami. Cieszy mnie, że ma apetyt. Musi szybko wrócić do pełni sił.

-Zdrzemnę się chwilę, jestem wykończony. - Układam się wygodnie na skraju łóżka i nawet nie zauważam, gdy zasypiam.

------------------

Zaraz po powrocie z małą do domu, postanowiliśmy zrobić sobie małą sesję zdjęciową. Eryk nie był do tego przekonany, ale gdy pokazałem mu, jaki powinien być efekt, szybko zmienił zdanie. Może dlatego, że sam będę robił zdjęcia i w domu, bez osób trzecich. Dlatego, teraz gdy instruuję go, jakie pozy ma przybrać, nie mogę powstrzymać śmiechu.

-Zaśmiej się jeszcze raz, a oberwiesz z pióra! - Rzuca, gdy ze śmiechu trzęsie mi się cały aparat. Biorę głęboki wdech i ostatecznie udaje mi się zrobić zdjęcie. Następnie ustawiam aparat na samowyzwalacz. Siadam na łóżku, Eryka sadzam sobie na jednym kolanie, a Lilith na drugim. Obydwoje się we mnie wtulają.

-To zdjęcie będzie wisiało w naszej sypialni. - Oświadczam, oglądając jego efekt. Zadziwia mnie tylko, że Eryk mi nie odpowiada. Zerkam na niego i szybko znajduję przyczynę ciszy. Zasnął z małą na rękach. Nie chcę go budzić, dlatego najdelikatniej jak potrafię, ściągam go z kolana, a Lilith zabieram do łóżeczka, tuż obok naszego łóżka. Niestety to go budzi. Ahh, te jego instynkty.

-Zasnąłem? - Pyta zdziwiony.

-Tak, razem z Lilith w objęciach. Wracaj do snu. - Przytulam go do siebie. Robi tak, jak mówiłem, zasypia w parę sekund. Ja postanawiam popatrzeć chwilę w sufit. Gdy zakochałem się w swojej pierwszej hybrydzie, została za to zabita. Obiecałem sobie, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu i co? Dziś leżę z ukochaną hybrydą w łóżku, a obok śpi nasze dziecko. Wiecie, co wam powiem? Jest mi z tym zajebiście dobrze.

**************KONIEC**************

Moja hybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz