Rozdział 3

3.4K 198 40
                                    

Budzi mnie przyjemne łaskotanie. Podnoszę powoli powieki, a moim oczom ukazuje się uśmiechnięta twarz Eryka. Odwzajemniam uśmiech, a dopiero po chwili orientuję się, że siedzi on na moich kolanach.

-Nie boli Cię już głowa? - Faktycznie, nie zwróciłem na to uwagi, ale nie odczuwam już żadnego bólu. Całe szczęście. - Wiedziałem, że to pomoże! Ostatnio zauważyłem, że moja ślina goiła szybciej moje rany. Pomyślałem, że może Ci pomóc w bólu. - Otwieram ze zdziwienia szerzej oczy. Dlaczego ta mordercza hybryda chciała ulżyć mi w bólu? Muszę z nim o tym porozmawiać.

-Eryk, dlaczego jeszcze mnie nie zabiłeś? Podobno innych mordowałeś od razu, gdy tylko nadarzyła się okazja. Ja jeszcze żyję, a nawet pomogłeś mi z bólem. - Wzdycham ciężko, nie sądziłem, że ten jeden dzień będzie miał tyle wyzwań.

-Jak pierwszy raz Cię zobaczyłem, byłem gotowy do ataku, zwłaszcza że otworzyłeś mi klatkę. Gdy już miałem zaatakować, poczułem w całym pomieszczeniu słodki zapach. Uspokaja mnie i sprawia, że chcę Cię traktować jak rodzica. Ta woń pochodzi od ciebie. - Podkreślając swoje słowa, przysuwa nos do mojej szyi i wciąga mocno powietrze. Gdyby tak o tym pomyśleć, ja też poczułem ten zapach, gdy jego afrodyzjak rozszedł się po moim ciele.

-Wiesz mały, ja też poczułem ten zapach jak mnie ugryzłeś. Domyślam się, dlaczego tak się dzieje. - Notuję, jak na określenie ,,mały" jego ciało lekko się wzdryga. - Kaczuszki mają podobnie. Nie ważne, kto jest ich matką. Jako swoją opiekunkę traktują pierwszą osobę, którą zobaczą po otworzeniu oczek. Może masz podobnie? Byłem pierwszą osobą, która nie miała zamiaru Cię skrzywdzić i traktuje jak człowieka, nie potwora. - Eryk zapewne chwilę wszystko analizuje, aż nagle na jego twarzy pojawia się uśmiech.

-Bardzo mi to pasuje! Jesteś najlepszym lekarzem, jakiego spotkałem! - Przytula się do mnie mocno, na co obydwoje reagujemy śmiechem. Moją uwagę przykuwa coś innego. Powinienem poczuć na sobie jego przyrodzenie, a nie czuję nic. Podrywam się na równe nogi, razem z nim, po czym delikatnie odkładam go na blat tak, żeby leżał. Faktycznie, nie widzę nic oprócz niewielkiej sakiewki, zupełnie jak u koni czy psów.

-Niesamowite. - Wyrywa mi się, bo pierwszy raz widzę coś takiego. Dopiero gdy wyrywam się z transu, dochodzi do mnie, że go wystraszyłem. Dlatego delikatnie głaszczę jego skrzydło. - Przepraszam, poniosło mnie.

-Nic się nie stało, wystraszyłem się tylko nagłego ruchu. - Postanawiam wykorzystać sytuację i delikatnie badam jego brzuch. Wszystko wydaje się w porządku, dzięki czemu mogę przejść do kolejnych badań.

——————————————————

Cieszy mnie, że Eryk się przekonał i pozwolił mi na większość badań, w tym pobranie krwi. Teraz sprawdzam jego uzębienie, co jest lekko stresujące.

-Masz zdrowe wszystkie zęby i bardzo, bardzo ostre. - Podsumowuję, odsuwając się delikatnie. Kucam przed nim, żeby zbadać kolana, jednak nie jest mi to dane. Jego dłoń delikatnie dotyka mojej blizny na nosie. Nie przerywam mu tej czynności.

-Po czym ją masz? Jest dość spora. Może mógłbym ją uleczyć przy pomocy śliny? - Uśmiecham się, delikatnie chwytam jego dłoń i całuję jej zewnętrzną część.

-To pamiątka po mojej pierwszej hybrydzie. Nie chcę, żeby zniknęła, ale dziękuję za troskę. - Jestem zmuszony spojrzeć na jego twarz, bo w pomieszczeniu rozbrzmiewa jego głośne warknięcie.

-Nie podoba mi się, że jesteś naznaczony przez inną hybrydę, w dodatku w bardzo widocznym miejscu. - Muszę to koniecznie wpisać w dokumentację. To zdecydowanie instynkt zwierzęcy, potrzeba naznaczenia swojej własności.

-Nie martw się, ona już nie żyje. To tylko pamiątka. - Spuszczam głowę, ten temat jest dla mnie naprawdę ciężki. Wracam do badania odruchu kolanowego, ale tym razem muszę przerwać przez ból w ramieniu. Eryk wgryza się mocno w moją skórę, powodując falę bólu. - Maluchu, co Ty robisz? - Delikatnie głaszczę jego włosy, chociaż czuję powoli, jak robi mi się słabo. Całe szczęście, że się odrywa.

-Skoro tamta hybryda mogła Cię naznaczyć, to ja też chciałem. Chce, żebyś był tylko mój, a ja należał tylko do ciebie. Proszę, nie chcę nic więcej. - Wzdycham ciężko, co ja mam z nim zrobić? Trochę jestem zły, ale bardziej odczuwam radość, że oddał się w moje ręce.

-Skoro chcesz być mój, może pokażesz to też innym? - Widzę jego zdziwienie. Sam się sobie dziwię, że mu to proponuję. - Ściągnę Ci to gówno z szyi i założę normalną. Nie możesz stąd wyjść bez obecności obroży i smyczy, jeszcze. - Kiwa spokojnie głową. Przenosimy się na fotel. Jest wygodny i może jakkolwiek uspokoi Eryka. Chwytam niewielki skalpel i szczypczyki, a następnie przechodzę do bardzo trudnej czynności. Muszę spróbować wyciągnąć nitki bez nacinania skóry, co może być ciężkie. Chwytam jedną z nich i najdelikatniej jak potrafię, wyciągam ją ze skóry. Udaje się bez nacinania, co mnie bardzo cieszy. Przechodzę do następnej, potem kolejnej i tak w kółko, aż wyciągam ostatnią. Hybryda natychmiast oddycha z ulgą, tak samo, jak ja. Podnoszę się, żeby przynieść bandaż, gdy coś ciężkiego powala mnie na ziemię. Chyba nie muszę mówić, kto właśnie na mnie leży, ociera się i mruczy jak kotek.

-Dziękuję. - Mówi dość niepewnie, po czym wstaje ze mnie. Pomaga mi się podnieść i zabandażować sobie szyję. Całe szczęście, że nie krwawi za mocno. Udaje mi się odnaleźć obrożę z prawdziwego zdarzenia. Nie jest metalowa, tylko skórzana i nie będzie mu tak bardzo przeszkadzać. Problem pojawia się, gdy chcę odnaleźć smycz albo coś na wzór tego.

-Cholera, nie możesz jeszcze bez tego wyjść! - Poirytowany podnoszę głos, jestem zmęczony i wkurwiony na wszystko. Hybryda chyba to wyczuła, bo delikatnie przytula się do mnie.

-Mogę tutaj zostać, żeby nie robić Ci problemów. Spałeś niecałą godzinę, pewnie jesteś zmęczony. - Fakt, jestem, ale on mnie uspokaja. Wychowałem się z hybrydą i nic dziwnego, że ten przytulas przywrócił mi spokój.

-Dobra, zrobimy to tak. Będziesz miał test. - Sięgam po bandaż i robię z niego prowizoryczną smycz. Ufam mu, dlatego nie boję się tego zrobić. Prowadzę go w stronę drzwi, a zaraz po ich otwarciu spotykam się z bronią. Uspokajam ich ręką, żeby ją spuścili i prowadzę Eryka przed siebie. Jest wtulony we mnie, cały się trzęsie, zapewne nie z zimna. Obejmuję go ręką w pasie i prowadzę w stronę gabinetu dyrektora. Niech zobaczy, że do hybryd trzeba podchodzić po ludzku, a nie od razu zabijać, gdy nie chcą współpracować.

-Luis? - Zatrzymuję się i odwracam w stronę Eryka. Zanim mam szansę zapytać, o co chodzi, wtula się we mnie i nakrywa skrzydłami, zupełnie jak płaszcz. Odwzajemniam pieszczotę. - Zostaniesz moim właścicielem? Tak na zawsze, do końca życia. - Zaskakuje mnie ta propozycja, a jednocześnie strasznie cieszy.

-Oczywiście, że tak maluchu. Zostanę, jeśli chcesz. - Całuję go w czubek głowy i prowadzę dalej przed siebie. Musimy ustalić z dyrektorem, że zamieszka ze mną.

Moja hybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz