Rozdział 11

2.1K 114 18
                                    

Tak jak mówiła Alis, przyszliśmy do laboratorium. Nerwowo czekam, aż skończy badać Eryka. Myślę pozytywnie, bo od rui minęło parę dni, a mój ukochany zaczął jeść i wygląda lepiej.

-Luis? Możesz wejść. - Aż podskakuję ze strachu, gdy Alis wychodzi po mnie na korytarz. Jednak całkowicie moje serce zamiera na chwilę, gdy widzę zapłakanego Eryka. Jestem pewny, że zaraz usłyszę ponownie wiadomość, że nici z dziecka.

-Lu, chodź tu. - Eryk wyciąga do mnie rękę, którą od razu chwytam. Po podejściu do niego dostrzegam na ekranie widok, który mrozi mi krew w żyłach.

-Czy to jest to, co myślę? - Mój głos drży jak cholera, tak samo, jak reszta ciała. Gdy dostaję potwierdzenie od Alis, upadam na kolana ze szczęścia. Udało się, Eryk jeszcze nigdy nie donosił ciąży tak długo.

-Dziecko rozwija się szybciej niż ludzkie, ale to nawet dobrze. Wszystko jest w porządku, Eryk musi tylko więcej jeść, ale skoro odzyskał apetyt, to nie widzę problemu. - Nie potrafię unieść na niego wzroku, nie chcę, żeby widział mnie całego zapłakanego.

-Skoro mowa o jedzeniu, mam ochotę na lody. - Wszyscy wybuchamy śmiechem, a zwłaszcza ja. Nigdy nie sądziłem, że naprawdę zostanę ojcem.

-Wiadomo już może, jaka będzie jego płeć? - Pytam spokojnie po uspokojeniu się. Alis mlaska charakterystycznie jak zawsze, gdy walnę coś dla niej głupiego.

-Jeszcze nie, pewnie za miesiąc będę mogła to sprawdzić. - Pomagam wytrzeć Erykowi żel do badania, a potem zejść z fotela. Po wyjściu z gabinetu przyciągam go do siebie i mocno całuję.

-Wiesz, że bardzo Cię kocham? Ponad własne życie. - Pytam retorycznie, bo odpowiedź jest jasna. Jednak teraz, gdy wszystko się ułożyło, mam ochotę mu to mówić co kilka minut.

-Ja ciebie też Lu. Uratowałeś moje życie.

——————————————————

Po powrocie do domu Eryk faktycznie wyjadł cały zapas lodów i położył się spać. Wykorzystałem to, zaprosiłem Rexa, dopóki mam taką możliwość. Wolę, żeby nie przychodził, gdy będzie tutaj moje dziecko. Chociaż wie o wszystkim, nie wiadomo, jak zareaguje na mojego potomka.

-A co ze ślubem czy czymś w tym stylu? - Wypala nagle, w środku naszej gry. Zerkam na niego ze zdziwieniem. To ostatnia osoba, która by o tym myślała. - No co tak się gapisz? Może i jesteście dziwną parą, ale podkreślisz swoją własność. On Ci zrobił niezły znak, a ty? Jak go oznaczyłeś? - Teraz, jak tak o tym pomyślę, nie zrobiłem tego. Z tego, co mi mówił, to zwierzęta wyczują na nim mój zapach, ale ludzie to nie zwierzęta.

-Masz rację. Z pierścionkiem może być ciężko, bo ma szpony. Może coś na szyję?

-Ta, obroża. - Obrywa za to łokciem po żebrach. Może i to nie byłby zły pomysł, ale traktuję go jak człowieka, a nie zwierzę. - No to jak nie obroża, to naszyjnik jakiś dla par. Mnóstwo teraz takich jest, wystarczy ruszyć dupę do sklepu. - Czy znam się na biżuterii? Ani trochę, ale wiecie, kto się zna? Alis.

-Zostaniesz z nim chwilę? Obiecaj, że nie tkniesz go nawet paluszkiem. Jest w ciąży, nie może się bać albo stresować. - Rex chwyta do ręki notatnik i autentycznie wszystko zapisuje.

-Przepraszam, za ten jeden raz. Ostatnio miewam kłopoty ze znalezieniem stałego partnera albo partnerki. Burza hormonów i te sprawy, ale nie tknę twojego partnera. Przysięgam. - Muszę mu zaufać. Podnoszę się do sypialni, delikatnie przebudzam Eryka. Otwiera leniwie oczka, a na twarzy od razu pojawia mu się uśmiech.

-Muszę na jakiś czas wyjść. Zostaniesz z Rexem, który obiecał Cię nie dotykać. Okej? - Widzę strach wymalowany na jego twarzy, ale zgadza się. Całuję go delikatnie w czoło i przykrywam szczelniej, żeby mógł wrócić do snu.

——————————————————

Nigdy więcej nie proszę Alis o pomoc. Odwiedziliśmy już chyba jakieś dziesięć sklepów z biżuterią, a ona nadal nie może się zdecydować. Jest wspaniałą osobą, ale czasami przyprawia mnie o ból głowy. Chyba nie tylko mnie, bo większość osób w laboratorium jej nie lubi. Chociaż osobiście uważam, że to przez to, jak bardzo ich wyprzedza na płaszczyźnie nauki. Już jako nastolatka zaczęła studia.

-WIEM! - Wykrzykuje nagle, przyprawiając mnie prawie o zawał. Wciąga mnie do kolejnego sklepu. Nie zauważam nawet, kiedy poprosiła ekspedientkę o komplet. Oglądam go powoli i uważanie. To jest to. Dla mnie srebrna obrączka, a dla Eryka srebrny łańcuszek. Wygląda idealnie i jestem pewny, że jemu też się spodoba. Jeśli będzie chciał, po urodzeniu dziecka można dodać do niego przywieszkę z jego imieniem. Właśnie, musimy się zastanowić, jak nazwiemy naszego syna lub córkę.

-Może to Pani dla mnie zapakować w ozdobne pudełko? - Alis zadowolona klaszcze w ręce. Cieszę się tak samo, jak ona, ale to nie trwa zbyt długo. Tuż przed wyjściem, drogę zachodzi mi jakiś wysoki mężczyzna w towarzystwie kobiety.

-Doktor Luis? Pójdzie Pan z nami, proszę nie stawiać oporu. Tak będzie łatwiej. - Oczywiście gdy chcą mnie złapać, odskakuję do tyłu. Wyglądają zbyt podejrzanie, żebym ot, tak z nimi szedł.

-Po co i gdzie? Przede wszystkim, kim jesteście? - Zapada cisza. Obce mi osoby rzucają sobie dziwne spojrzenie, po czym jestem siłą ciągnięty w stronę wyjścia. Nie pomagają nawet krzyki Alis. Ochrona zachowuje się, jakby była ślepa. Zostaję wrzucony do samochodu, a drzwi oczywiście zostają za nami zamknięte.

-Ta hybryda miała zginąć, a przez Pana nadal żyje i w dodatku będzie miała dziecko. To niedopuszczalne, wręcz ohydne. - Zamieram. Mam nadzieję, że Rex go pilnuje i nic mu się nie stanie.

-To człowiek, jak każdy inny, nie jakaś bestia. - Wszyscy prychają śmiechem, za co mam ochotę ich naprawdę uderzyć.

-To już nie jest człowiek, a jego organy są naprawdę warte miliony na czarnym rynku. Już dawno mieliśmy go dostać, ale przez Ciebie coś poszło nie tak. - Opada mi szczęka ze zdziwienia. Nigdy bym nie pomyślał, że chcieli go w takim celu.

-To mój partner i za niedługo ojciec mojego dziecka. Nie dostaniecie go za żadne skarby, jest pilnowany. - Znów rozbrzmiewa śmiech, który sprawia, że czuję się całkiem zagubiony.

-Sam do nas przyjdzie, jak odkryje, że Cię mamy. To mimo wszystko zwierzę, jego instynkt będzie szalał. Zapewne nawet teraz potrafi wyczuć, że się stresujesz. Nie chcemy, żeby zaatakował nas w czasie jazdy, dlatego jestem zmuszony Ci to podać. Nie będzie bolało. - Gdy tylko wyciąga strzykawkę, zaczynam się szarpać. Jednak ostatnie miesiące, w których mało spałem i jadłem, zrobiły swoje. Jestem za słaby, żeby się obronić co skutkuje tylko jednym. Dziwna substancja zostaje wstrzyknięta w moją szyję. Przez chwilę nie dzieje się nic, ale po około minucie zaczynam się robić strasznie senny. Mam nadzieję, że Eryk po mnie nie przyjdzie. Jeśli ja umrę to pół biedy, ale on nie może. Musi urodzić nasze dziecko.

Moja hybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz