LEMON Henry Stickimin ~Królestwa~

125 2 2
                                    

W ciemnej Górze, w Białej plamie, która zrosła się w tej chwili z górą, było królestwo. Królestwo, państwo czy może miasto? W każdym razie było piękne. Przed wiekami, kiedy góry były niższe niż są w tej chwili, białe królestwo stało na samym szczycie. Para królewska, sprawująca tam rządy, była sprawiedliwa, mądra i znała potrzeby swojego ludu. Następca tronu, przystojny, młody i równie mądry co rodzice, książę w swoje siedemnaste urodziny, dostal polecenie odnalezienia godnej wybranki.

- Tak szybko? Przecież to niewykonalne - mruknął książę zwany również jako Right Hand Man (w skrócie RHM). Znalezienie sobie żony, kiedy na oku ma się kogoś o niższym stanowisku, na pewno do łatwych nie należało

- Dlatego za tydzień przypływa tu kandydatka. Jest młoda, piękna i majętna - wyjaśniła synowi matka. Right nie miał wiele w tej kwestii do powiedzenia, nauczony został kultury słowa i czynu. Odwrócił wzrok od rodziców, którzy zachwalali z radością nieznajomą dziewczynę i skupił wzrok na jednym z członków służby. Reginaldzie. Sam widok tego jedynego mężczyzny, który zapalał w Righcie ten wielki ogień miłości, pożądania, wręcz obsesji, był jego ulubiona częścią dnia.

Kiedy rodzice odeszli z pola widzenia księcia, ten poszedł czym prędzej do zamiatającego Regiego. Służący z całych sił starał się skupić na zamiataniu, chociaż serce biło mu szybko, a twarz sama się rumieniła.

- Wiem co teraz chcesz powiedzieć - wyszeptał Reginald, łapiąc mocniej za szczotkę.

- Wiesz? - zdziwił się Right, spoglądając na wyższego od siebie mężczyznę.

- I chcę, abyś wiedział że cokolwiek podejmiesz za decyzję nie będę cię powstrzymywać. Kocham cię i nie ukrywam tego już od kilku lat. Jeśli chcesz wyjść za jakąś nadęta, bufonową księżniczkę to proszę bardzo - mówił jak najęty, nie patrząc na swojego ukochanego

- Reginaldzie - chciał go zatrzymać książę, jednak nie wskórał za wiele

- Chcę, abyś rozumiał, że wszystko co nas łączyło nie musiało koniecznie być obustronne. W końcu jestem jedynie służbą w wielkim świecie, w małym zamku, prawda? Co mnie może obchodzić za kogo wyjdziesz czy co zrobisz? To tak, jakbym oficjalnie przyznał przed wszystkimi "hej, spałem z księciem" przecież to głupie - mówił dalej, nie zwracając uwagi na słowa Righta

- Reginald - chciał ponownie przerwać monolog książę

- Tu nawet nie chodzi o moją reputację, a o twoją. Co by lud pomyślał, gdybyś był z pierwszym lepszym sługą? Nie mam żadnego żalu jeśli uznasz, że wolisz tą całą księżniczkę. Jeśli tak ci wygodniej i tak będziesz szczęśliwy to dobrze, więcej wiedzieć nie muszę co robisz i z kim. Przecież nie jesteś moją własnością, abym miał ciebie nagle zniewalać czy cholera wie co - nie dane było mu dokończyć, ponieważ jego usta zostały nagle złączone z ustami RHM w czułym pocałunku. Regi upuścił szczotkę i założył ręce wokół szyi księcia, odwzajemniając spragniony pocałunek. Po niedługiej chwili, oboje się od siebie odkleili

- Regi - szepnął praktycznie w jego usta Right, wpatrując się głęboko w oczka ukochanego.

- T-tak? - spytał spokojniejszy, nie chcąc puścić z ramion swojego chłopaka, był wpatrzony w usta, które tak łatwo go uspokoiły i zamknęły, usta za którymi Tęsknił w trakcie zimnych, samotnych nocy, usta które znały każdy zakątek jego ciała. Usta idealne, które kochały, tęskniły, pragnęły połączenia z drugimi ustami, jego ustami.

- Nie mam zamiaru za nikogo innego wychodzić niż Ty - wyszeptał Right, delikatnie gładząc kciukiem usta Reginalda - Bo to ciebie kocham, a nie jakąś nieznajomą księżniczkę

One shot [ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz