¦1¦

110 11 5
                                    

Jimin wracał przyspieszonym krokiem w kierunku swojego mieszkania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jimin wracał przyspieszonym krokiem w kierunku swojego mieszkania. Było grubo po 22, słońce już dawno zaszło a na ubrania jak i włosy Parka skapywało coraz to więcej kropel deszczu. Zignorował mokre uczucie na skarpetce po tym jak jego przemakalne trampki spotkały się z kałużą. Chciał jak najszybciej dostać się do domu i tam wysuszyć. Zszedł po schodach prowadzących w kierunku podziemnego metra i stanął oczekując na swój środek transportu. Wzrok miał wbity w gołębia przechadzającego się po torach, przez chwilę nawet zastanawiał się jakim cudem stworzenie się tu dostało. Przez myśl przeleciało mu, że tutaj nie pasowało, zupełnie jakby było wyrwane z innego świata. W końcu jego miejsce było pośród otwartych przestrzeni gdzie mógłby swobodnie latać i może w ewentualności uprzykrzać życie mieszkańcom miasta.

Siedział w jednym z przedziałów ruszając stopą w rytm "Tenerife Sea" od Eda Sheerana, co jakiś czas przymykając oczy na przyjemne dźwięki gitary grającej w tle. Jimin rozejrzał się po jadących razem z nim ludziach. Każda z tych osób wyglądała tak szaro i przeciętnie, zupełnie tak jak on sam. Zaraz naprzeciw niego siedział mężczyzna wiozący ze sobą lustro, blondyn dokładnie widział w nim swoje odbicie. Wyglądał na zmęczonego i w zasadzie tak było, ostatnio spał niewiele cały wolny czas poświęcając na naukę do zbliżających się egzaminów od których zależały jego studia. Wiele długich godzin spędzał nie tylko na wykładach ale również w pobliskiej bibliotece, z której właśnie wracał. Nawet nie musiał pochylać się bliżej aby zauważyć swoje sińce pod oczami spowodowane brakiem odpoczynku. W tamtym momencie jeszcze nie wiedział, że kiedyś zatęskni za takim odbiciem.

Wbiegał po stopniach idących w górę bloku, w którym mieszkał. Światła na każdym piętrze zapalały się pod wpływem ruchu mężczyzny co powoli zaczynało go irytować. Delikatnie zdyszany złapał za klamkę odpowiednich drzwi wsuwając się do środka. Każdy ruch wykonywał z niebywałą ostrożnością nie chcąc spowodować nawet najmniejszego hałasu. Odłożył przemokniętą kurtkę na wieszak kierując kroki w stronę swojego pokoju. Szedł powoli sprawiając, że nawet podłoga nie skrzypiała pod jego ciężarem. W całym mieszkaniu nie paliło się ani jedno światło. Byłby pewny, że cały świat już dawno śpi gdyby nie głos dobiegający z uchylonego pokoju.

- Jiminie, ja wiem, że jest już późno ale proszę odgrzej sobie jedzenie. Ostatnio nie masz nawet czasu zjeść. - półszept zatrzymał Parka w połowie kroku, sprawiając również, że ten niemal natychmiast odwrócił głowę w stronę dźwięku.

- Jestem trochę zmęczony, chyba wolałbym... - przerwał na chwilę przypatrując się sylwetce osoby leżącej w łóżku. Księżyc świecił na tyle mocno, że wystarczająco wyraźnie widział niezadowolenie malujące się na jej twarzy. - Dobrze mamo, zjem coś na ciepło.

Dokładnie, 23 letni Park Jimin mieszkał z rodziecielką ale czy było to dla któregokolwiek z nich problemem? Jimin od kiedy tylko pamiętał był oczkiem w głowie pani Park. Niektórzy mogliby nawet pokusić się o nazwanie go maminsynkiem ale on nigdy nie uznawał tego jako coś złego. Miał dobre relacje z mamą, niczego przed nią nie ukrywał a wręcz dzielił się wszystkim co trapiło jego duszę. Pani Park szczerze nie wyobrażała sobie życia bez swojego małego chłopca, może i bobasowała go czasem, kompletnie zapominając, że Jimin to już dorosły mężczyzna ale robiła to w sposób niekrzywdzący, często żartobliwy. Oboje lubili spędzać czas w swoim towarzystwie nie kolidując przy tym ze sobą.

𝑅𝑒𝑓𝑙𝑒𝑐𝑡𝑖𝑜𝑛 ¦¦ 𝐽𝑖𝑘𝑜𝑜𝑘 ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz