Zgodnie z intrukcjami Baji'ego, starałam się zdobyć zaufanie Walhalli. Nie było to trudne. Będąc przyjaciółką Kazutory, byłam szanowana.
Czasem brałam udział w walkach prowadzonych przez członków gangu w ramach treningu. Hanemiya lubił sobie żartować, że już wkrótce będę mogła mierzyć się z Mikey'em. Nie wiem czy chodziło mu o umiejętności walki czy wzrost.
Aktualnie zmierzałam na spotkanie z przyjacielem. Widząc jego czarno-żółtą czuprynę niezmiernie się ucieszyłam.
- Najlepszego psychopato! - skoczyłam na plecy chłopaka
- O! Pamiętałaś - stwierdził radośnie, poprawiając moje nogi.
Niosąc mnie na barana ruszył przed siebie.
- Oczywiście. Nawet mam coś dla ciebie~ - powiedziałam melodyjnie.
- Co takiego? - zapytał wciąż patrząc na drogę
- Nie ruszaj się - sięgnęłam do kieszeni, wyciągając z niej dwa niewielkie przedmioty. Przyczepiłam je do włosów chłopaka. - Gotowe!
- Co to jest? - chciał sięgnąć jedną ręką swoich włosów
- E e e - klepnęłam dłoń chłopaka. Rozejrzałam się po ulicy. - Tam!
Wskazałam palcem sklep, którego szyby były tak ogromne, że mogły służyć jako lustra.
Chłopak zbliżył się do budynku. Źrenice Hanemiyi powiększyły się a tęczówki zaświeciły. Pierwszy raz odkąd go poznałam jego obojętne, psychopatyczne oczy, wyrażały wzruszenie. Tym razem byłam pewna, że miało to miejsce naprawdę.
- Dziękuję Aimi - zdjął mnie z pleców i poprawił tygrysie uszka na swoich włosach. - Są super.
- Pasują ci do tatuaża na szyi - zaśmiałam się zakrywając usta dłonią.
- Chodźmy coś zjeść - złapał moją rękę i zaczął biec przed siebie.
Wylądowaliśmy w jakiejś restauracji. Miała ogromny drewniany taras z porozstawianymi stolikami. Nad nimi stały parasole, połączone ze sobą lampkami, przypominającymi wielką sieć rybacką.
- Trzy, dwa start - Kazutora odliczył szybko, po czym zaczął wpychać sobie lody do ust.
- Hej! To było za szybkie - rozbawiona odezwałam się do czarnowłosego. wzięłam na łyżkę gałkę lodów i szybko włożyłam ją do buzi.
Kolejne kawalki zimnego deseru znikały z pucharków. Dopóki...
- Aaaaa! - otworzyłam szeroko buzię chcąc wypchać trochę zimnego powietrza z ust. Do oczu napłynęły mi łzy. Szybko przełknęłam zawartość trzymaną w ustach przez co przeszła mnie jeszcze większa fala mrozu. Złapałam się za gardło - Zimne!
Usłyszałam śmiech Kazutory.
- A czegoś się spodziewała?
- Tobie nie jest zimno w gardło?
- Nie.
Spojrzałam na chłopaka z poważnym wyrazem twarzy
- Jesteś. Nienormalny.
Nachylił się nad stolikiem jedną ręką bawiąc się łyżeczką.
- Ty. Też.
Oboje się roześmialiśmy. Kiedy chwilowe rozbawienie minęło odruchowo rozejrzałam się wokół.
- Padnij.
Chwyciłam rękę Hanemiyi i wyciągnęłam go pod stół.
- Co się stało?